wtorek, 26 stycznia 2021

DEATH CRUSADER - Death crusader (2021)


 Death Crusader to norweski projekt muzyczny, który tworzą Espen Myklebust, który odpowiada za partie gitarowe, bas i wokal oraz Kjartan Overhus, który odpowiada za perkusję, jak i partie gitarowe. Panowie działają pod tą nazwą od 2014r, a teraz przyszedł czas na ich debiutancki album zatytułowany "death crusader", który ukazał się 21 stycznia pod skrzydłami wytwórni Bad Noise Records.

Mogłoby się wydawać, że dwóch muzyków nie jest w stanie niczego stworzyć, a tutaj niespodzianka. Dostajemy true heavy metal z mocnymi, wyrazistymi riffami i mrocznym klimatem. W muzyce Death Crusader ważnym aspektem jest wokal Aspena, który jest bardzo specyficzny i bardziej przypominający wokal z pogranicza thrash/death metalu. Na pewno nadaje to całości oryginalnego wydźwięku i nieco agresywności. Cieszy fakt, że band stawia na chwytliwe melodie i taki rasowy heavy metal, który czerpie garściami z Manowar czy Grave Digger.Band potrafi stworzyć metalowy hymn i ten stan rzeczy potwierdza prosty i marszowy "Heavy metal". Brzmi to znajomo, ale nie przeszkadza to w słuchaniu. Panowie grają z pomysłem i naprawdę dobrze się tego słucha. Prosty, podniosły refren rzeczywiście oddaje to co najlepsze w heavy metalu. Takich hymnów metalowych jest tu znacznie więcej. Weźmy taki "Brothers in arms", który jest znakomitym hołdem dla Manowar. Jest pazur, jest stonowane tempo i podniosłe chórki. Kto lubi heavy metal spod znaku Judas Priest ten na pewno pokocha znakomity, zadziorny otwieracz "The Reaper". Utwór o prostej formule i wyróżnia się niezwykłą przebojowością. Rasowy killer i tylko pokazuje, że band panowie potrafią grać. Dobrze wypada też dynamiczny i żwawy "Death will come", który brzmi jak mieszanka Grave Digger i Judas Priest. Znów może jest to i wtórne, ale zapada w pamięci i robi spore wrażenie.  Kolejny szybszy kawałek na płycie to tytułowy "Death crusader" i znów dostajemy chwytliwe melodie i wyrazisty riff. Band wykorzystuje sprawdzone i nieco oklepane patenty, ale robią to z pomysłem. Całość wieńczy rozpędzony "Final Battle", który ma coś z wczesnego Running wild i band  w takiej formule idealnie sobie radzi.

To jeszcze nie jest granie perfekcyjne, które odkrywa nowe rejony heavy metalu. Jednak jest w tym wszystkim potencjał i debiut norweskiego projektu muzycznego Death Crusader jest jak najbardziej godny uwagi. Znajdziemy tutaj wszystko to co składa się na bardzo dobry album heavy metalowy. Soczyste brzmienie, wyrazisty wokal i dużo przemyślanych i chwytliwych melodii. Album dostarcza sporo frajdy i każdy kto kocha muzykę z pogranicza Grave Digger, czy Manowar powinien zapoznać się z Death crusader.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz