Wstyd się przyznać, ale wcześniej nie miałem styczności z twórczością Angelo Perlepesa i jego formacji Mystery. To grecka kapela, która działa na scenie już od 1989 roku. Na swoim koncie mają cztery albumy, po czym zapadli w aż 21-letnie milczenie. W 2024 roku do zespołu dołączył charyzmatyczny wokalista Billy Vass, a wraz z nim – jak się okazało – powiew świeżości i nowa energia. W zaciszu studia przygotowano coś naprawdę wyjątkowego. 12 września ukazał się piąty pełnometrażowy album "Spelled by Fire" – i trzeba przyznać, że to powrót w wielkim stylu.
Płyta skierowana jest przede wszystkim do miłośników muzyki w duchu Yngwie Malmsteena, Rainbow czy Iron Mask. Znajdziemy tu połączenie hard rocka, neoklasycznego power metalu i melodyjnego metalu. Sercem i duszą tego wydawnictwa jest oczywiście gitarzysta Angelo Perlepes, który stawia na finezję, melodyjność i niebanalne pomysły. Technika jest tu na najwyższym poziomie – Angelo niemal w każdym utworze daje popis swoich umiejętności, a jednocześnie nie traci z oczu spójności kompozycji. Świetnie w to wszystko wpasowuje się Billy Vass – jego barwa głosu i sposób interpretacji nadają całości przebojowego charakteru. To dzięki niemu płyta przywołuje ducha takich zespołów jak Rainbow, Iron Mask czy Yngwie Malmsteen.
Materiał jest przemyślany, różnorodny i zagrany z wielką pasją. Cały czas coś się dzieje – nie ma miejsca na nudę. Ogromnym atutem jest umiejętność budowania epickiego, pełnego majestatu klimatu, w czym greckie zespoły potrafią się znakomicie odnaleźć.
Już otwierający i rozbudowany utwór "Spelled by Fire" robi wrażenie – czuć tu ogromne inspiracje Malmsteenem, a popisy gitarowe Angelo są prawdziwą ucztą dla ucha. To sześć minut czystych emocji i muzycznego piękna. Podobne wrażenie robi "Wizards of the Western Coast" – riffy wyraźnie inspirowane twórczością Iron Mask i Malmsteena od razu sygnalizują, że mamy do czynienia z power metalem w najlepszym, neoklasycznym wydaniu.
Przebojowy i pełen magii "Visions Will Find a Way" zachwyca świeżością i energią. Z kolei "Caress of Darkness" to perełka – utwór mroczny, stonowany, jakby łączący klimat starego Rainbow z Dio, odrobinę Black Sabbath z czasów Tony’ego Martina i nutkę Axel Rudi Pell. Prawdziwe cudo.
Dynamiczny, porywający "Stormrider" wprowadza ducha Ritchiego Blackmore’a – ten utwór, choć trwa prawie siedem minut, mija błyskawicznie. Marszowy, epicki "Fiat Lux" momentami przywodzi na myśl klimat utworu "Casbah" Axel Rudi Pell czy Black Sabbath z ery Martina. Hard rockowy "Mercyful Night" przenosi słuchacza w czasy klasycznego Rainbow i lat 80. – to ukłon w stronę złotej ery gatunku.
Jednym z najbardziej monumentalnych utworów jest "Sign of the Cross" – mroczny, epicki i przepełniony potężnym refrenem. Brzmi niczym zaginiony klasyk Rainbow z czasów Dio. Z kolei "For the Love of God" to emocjonalna podróż, której siedem minut potrafi całkowicie zahipnotyzować słuchacza.
Na zakończenie dostajemy prawdziwego asa – "The Journeyman", który przypomina najlepsze lata Rainbow i wieńczy album z rozmachem, pozostawiając słuchacza z poczuciem obcowania z czymś wielkim.
Gdy muzyka cichnie, w głowie wciąż wybrzmiewają dźwięki tej płyty. Chce się do niej wracać raz za razem. "Spelled by Fire" to coś więcej niż tylko zbiór dobrze zagranych utworów – to pokaz kompozytorskiego kunsztu, prawdziwy muzyczny spektakl pełen magii i emocji. Nie wiem, czy to najlepszy album w karierze Angelo Perlepesa, ale z pewnością jest to jeden z najlepszych albumów roku 2025.
Ocena: 10/10.