Miesiąc wrzesień objawił się dla mnie jako miesiąc niespodzianek zarówno tych pozytywnych jak i tych negatywnych. Zespoły które są mi znane nie od dziś poluzowały sobie stawiając na monotonię, rutynę, obdzierając swoje albumy z elementu zaskoczenia. Najlepiej to odzwierciedla nowy album dinozaurów progresywnego metalu, a więc DREAM THEATER, który od lat gra to samo i chyba dlatego nigdy jakoś nie potrafiłem się w gryźć w ich materiał. Do dziś kapelę upatruję jaką tą której fenomen, czy też kult nie rozumiem, ale szanuje ich za wkład do muzyki metalowej. Podobne wrażenie zrobił album „Empire of Souls” power metalowego MORIFADE, który nie odbiega stylistycznie od poprzednich albumów, z tym wyjątkiem że materiał jest jeszcze gorzej podany. Niczego nowego do działalności WHITE WIZZARD nie wniósł ich nowy krążek zatytułowany „Flying Tigers”, gdzie mamy mamy wszystko niemal identyczne co na poprzednim albumie,z tym że znów jakby gorszej jakości i dwa razy to samo raczej czyni album bardzo wtórnym i przewidywalnym. Ogólnie miesiąc wrzesień to przede wszystkim uczta dla fanów progresywnego metalu, bo oprócz tutaj wymienionego DREAM THEATER pojawił się nowy ANUBIS GATE pokazujący nowoczesne oblicze zespołu, ELDRITCH, który nie należy do łatwych w odbiorze, czy też REDEPTION, który tez trzyma się swojego stylu, który i tak nigdy mnie nie przekona do siebie. Skoro już wkroczyliśmy na teren progresywnego grania to mam dwóch faworytów w tej kategorii. Pierwszym z nich jest afrykański MYRATH, które wydając swój trzeci album zatytułowany „Tales Of the sands” pokazał że można grać naprawdę ambitny progresive power metal z nietypowymi melodiami, zakorzenionymi w tradycji tamtego rejonu i że można grać naprawdę świeżo i oryginalnie. Również dobrze się spisuje SARACEN który raczej ma bliżej do rocka, ale i tutaj można wyłapać pewne elementy progresywne. Przykład płyty, gdzie liczą się przede wszystkim emocje, nastrój. Kwintesencja muzyki brytyjskiej. W kategorii bardziej heavy metalowej bardzo mnie zaskoczył nowy album LOUDNESS, który tworzy nie od dziś, a kawałki zaprezentowane przez nich kipią energią. Gdzieś tam za nimi MESSENGER, porażkę tutaj poniósł weteran SINNER, który nagrał jeden z najgorszych albumów w karierze. Nieco więcej się działo w power metalu, gdzie bardzo udany, nowoczesny album nagrał Brazylijski ALMAH, porażkę bez wątpienia poniósł BRAINSTORM, który z każdym album stacza się na dno. Co ciekawe największe zaskoczenie sprawiły dwa albumy, gdzie wplątany patenty charakterystyczne dla melodic i neoclassical metalu. Mowa tutaj o HOLY FORCE, który skupił w składzie same gwiazdy sceny metalowej oraz nieco mniej znany GHEE – YEH i oba krążki stanowią czołówkę miesiąca. A trzeci kompanem na podium jest nie kto inny jak powracający w wielkim stylu ANTHRAX – gwiazda thrash metalu. „Workship Music” to może nie ich najlepszy album, to może album który nie ma za wiele do czynienia z thrash metalem, ale aranżacje, melodie, riffy i sama forma muzyków przedłożyła się że mamy jeden z ich najlepszych albumów, który można śmiało postawić obok takiego „State of Euphoria” .
1. ANTHRAX - WORKSHIP MUSIC (13.09.2011) (USA)
Wielki powrót po 8 latach abstynencji płytowej, powrót do składu nikogo innego jak samego Joegio Belladonny, z którym to ANTHRAX nagrał swoje najlepsze płyty. Nie jest to może drugi "Among The Living", nie jest to może najlepszy album tej formacji, ale najlepszy od ...1993 i śmiało można go postawić obok takiego choćby "State of euphoria". Album zyskuje z następnymi odsłuchami, wtedy zapada w pamięci i każdy utwór zapada w pamięci, a pomaga w tym niezwykła przebojowość kompozycji i atrakcyjne aranżacje, które również cechują się nie zwykłą chwytliwością. Po pierwszych odsłuchach człowiek jeszcze trzeźwo patrzał na ten album, tak jak to się ma w recenzji, cóż teraz popadłem w nałów, a album stał się moją obsesją. Aha,. nie wiem czy to nie jest najlepszy album pod względem wokali Joegio!
RECENZJA http://www.powermetal-warrior.blogspot.com/2011/09/anthrax-worship-music-2011.html
2. HOLY FORCE - HOLY FORCE (09.09.2011) (USA)
Wystrzałowy debiut formacji złożonej z samych gwiazd muzyki metalowej i wspólnie stworzyli prawdziwe arcydzieło. Mamy tutaj klimat, momentami nieco ciepły, momentami wręcz ognisty, do tego niezwykłe umiejętności i forma muzyków, która przedłożyła się na ostateczny efekt. Ale na czym polega urok tego albumu to na ambitnych melodiach wygrywanych z wielką gracją, wyczuciem i finezją, do tego element przebojowości. Uczta dla wymagających słuchaczy muzyki metalowej, którzy szukają czegoś więcej niż odgrzewanych kotletów i pseudo ciężaru.
3. GHEE-YEH - METAL BLAST (30.09.2011) (Chile)
Jak dla mnie zespół znikąd, ale mało znany nie oznacza gorszy. Zaskoczenie miesiąca to na pewno, bo tak o to mało znany muzyk stworzył album pełen oryginalnych melodii, pełen niezłego wyczucia i nastroju. Znów ambitna muzyka z dużą dawką melodii i popisów gitarowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz