Dość niedawno premierę miał nowy
album 3 INCHES OF BLOOD i ich miks heavy, power, thrash metalu
momentami black czego znakomitym dowodem był utwór „Leather
Lord” podbił moje serce i znakomicie dowodził że można grać
nowocześnie bazując jednocześnie na sprawdzonych patentach. I
fanom tej kapeli i takiego grania z czystym sercem mogę polecić
amerykański HUNTRESS który w tym roku debiutuje za
sprawą „Spell Eater”. Choć teraz pojawia się dopiero
album to warto jednak zaznaczyć że sam zespół działa już
3 lata, a ich funkcjonowanie bazowało na koncertowaniu, budowaniu
swojej reputacji. Styl owej młodej kapeli nie odbiega od tego co gra
w sumie wcześnie przytoczony przeze mnie 3 INCHES OF BLOOD choć
można odnieść wrażenie że w przypadku HUNTRESS znacznie więcej
thrash metalu, power metalu niż heavy metalu. Nieco więcej w tym
nowoczesnego podejścia, no i duża różnica jest w przypadku
wokali. Tam mamy wokalistę który bardziej piszczy i lubi
śpiewanie w górnych rejestrach zaś w przypadku HUNTRESS mamy
wokalistkę, która łączy w sobie harsh, czyste śpiewanie w
górnych rejestrach jak i mroczne śpiewanie w niskich
rejestrach, gdzie ukazuje jak głębokim głosem dysponuje Jill
Janus. „Spell Eater” to bez wątpienia dopracowany i zaskakujący
album pod względem umiejętności muzyków i tutaj album
zaspokaja moje wymagania. Bo oprócz znakomitej i wyróżniającej
się na tle innych wokalistek Jill Janus mamy również mocną
sekcją rytmiczną która opiera się na dynamicznej perkusji
Carla Wierzbickiego, a także thrash,black metalowym basie Erica
Harrisa który stwarza odpowiedni klimat i przestrzeń utworom
co świetnie odzwierciedla dynamiczny i zadziorny „Children”
który przemyca owe cechy i tutaj też można poczuć to
mieszania wcześniej przytoczonych gatunków heavy metalowych i
to z jakże udanym skutkiem, gdzie wszystko jest poukładane i brzmi
naprawdę fantastycznie. Również owy debiut amerykańskiej
formacji jest atrakcyjnym pod względem partii gitarowych w wykonaniu
duetu Meahl/ Alden gdzie jest i ogień, te thrash metalowa
zadziorność, blackmetalowy ciężar i wszystko brzmi naprawdę
elektryzująco. Sporo w tym wszystkim młodzieńczego gniewu, ale
mimo to jest staranność i dbanie o melodyjność i składność
tych partii. Jednak, żeby cały czas nie słodzić, to muszę jednak
wytknąć jeden mały błąd, a mianowicie brak jakiegoś ubarwienia
owych melodii, czasami brak pomysłu na ciekawe rozplanowanie linii
melodyjnej, brak pomysłu na wyróżniającą się konstrukcję
utworu i wszystko czasami zmierza ku monotonni.
Jednak zespół podejmuje
wszelkie zabiegi żeby uchronić album przed rutyną i monotonią i
robi to nieco prowizorycznie stawiając na różnorakie melodie
i bawienie się temp. Zespół znakomicie radzi sobie w
dynamicznej konwencji, gdzie miesza heavy, thrash, power i nawet
black metal tak jak to ma miejsce w „Spell Eater” do
którego nakręcono dość ciekawy klip. Jest power, jest kop,
ogień, ciekawy główny motyw, który dostarcza sporo
emocji, zaś instrumentaliści tworzy mocny, zadziorny, złowieszczy
podkład pod wyborny, ostry, dziki wokal Jill, która tutaj
właściwie jest główną atrakcją i głównym motorem
i czasem tym elementem który odwraca uwagę słuchacza. Więcej
heavy metalu i power metalu, a mniej thrash czy też black metalowych
podjazdów mamy w zadziornym „ Senicide” . HUNTRESS
to przykład zespołu który właściwie podbija serca przez
dynamiczne granie gdzie można ukryć pewne niedoskonałości, ale
gdy zespół nieco zwalnia tempo, i kiedy stara się mierzyć z
heavy metalową konwencją to nie do końca im to wychodzi i tego
dowodem jest taki stonowany „Sleep And death” gdzie za brakło
pomysłu na jakąś ciekawą linią melodyjną i właściwie na
otarcie łez mamy imponujący popis wokalny Jill, dość dobrze
rozplanowane solówki i zadziorny charakter utworu. W podobnej
konwencji utrzymany jest ponury „Snow witch” aczkolwiek
tutaj zespół wypracował dość ciekawy motyw i całość
jest na pewno bardziej atrakcyjna aniżeli poprzednik, dość
imponująco wypadają te wleczące się partie gitarowe. Takie
wycieczki w heavy metalowe rejony wypadają na pewno gorzej niż
wycieczki w power/thrash metal taki jaki zespół prezentuje w
dynamicznym i bardzo melodyjnym „Eight Of Sword” , czy
też „Terror” . Przebłyski
ciekawych pomysłów można wyłapać w zadziornym „Aradia”
gdzie Jill bardzo fajnie bawi się wokalem przyśpiewując do melodii
z solówek, no i ciekawie wypada tutaj rytmiczny riff podczas
zwrotek, czy też w melodyjnym „ Night rape”
gdzie znaczącą rolę odgrywa atrakcyjna melodia, zaś „The
Tower” prezentuje bardziej
złożoną konstrukcję i dzieje się tutaj sporo.
„Spell
Eater” to bardzo dynamiczny i ostry album, gdzie nie ma jakiś
zbytecznych eksperymentów czy też miałkich utworów i
wszystko zostało dobrze zrobione, zarówno produkcja jak i
aranżacje. Szkoda tylko że pomysłowość muzyków nie zawsze
jest adekwatna do ich umiejętności, bo nikt nie podważy ich
potencjału jaki w nich drzemie. Największa atrakcją tego albumu
jest bez wątpienia Jill Janus który napędza cały materiał
i dość często ratuje przed totalną nudą. Ogólnie jest to
dobra rzecz na poziomie, ale daleka od tego co zaprezentował dość
nie dawno 3 INCHES OF BLOOD.
Ocena:
7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz