W przypadku płyt Alestorm wiem czego się spodziewać, co mogę
dostać i raczej długo ten stan rzeczy się nie zmieni. W końcu to
radosne granie będące mieszanką power metalu i folk metalu
bazujące na pirackich historiach sprzedało się znakomicie. To już
4 krążki na koncie Brytyjczyków i właściwie nic się nie
zmieniło. Nawet przyjście nowego członka w postaci Elliota Vernona
nie odbiło się na nowym albumie „Sunset on The Golden Age”.
Jedni powiedzą w tym momencie „dość”, a inni rzekną „więcej,
więcej”.
Dotarliśmy właśnie do takiego momentu, gdzie muzyka Alestorm już
nie zaskakuje, nie jest tak świeża, jak miało to miejsce na
debiucie. Tamten album był szczery, pomysłowy i miał kopa. Kolejne
albumy były jakby marną kalką tamtego wydawnictwa. Piracki klimat,
duża dawka melodyjności, urozmaicony motywy nie wystarczyły.
Najwidoczniej zespół sam sobie zaszkodził. Nagrał znakomity
debiut, a w dodatku kurczowo się trzymają jasno określonych ram
muzycznych. Może czas nieco wykroczyć poza pewne granice?
Christopher to prawdziwy piracki wokalisty, który napędza
całość i przesądza o atrakcyjności muzyki tej kapeli. Jednak tym
razem nie udało się wszystkiego zakamuflować. Technika i wykonanie
jest w porządku i problemu należy doszukiwać się w kompozycjach.
Są przewidywalne, a często nawet złudnie podobne do tych zagranych
w przeszłości. Taki „Wooden Leg” z prostym
refren, gdzie w kółko zespół powtarza jedną frazę
miało już nie raz miejsce na płytach Alestorm. Płyta o dziwo
mocny wstęp. Taki mocniejszy, agresywniejszy „Walk The
plank” przypomina materiał z debiutu. „Drink”
promował album i w sumie to był bardzo dobry, bo to jeden z
najjaśniejszych kawałków na płycie. Jest folk pełną gęba
i piracka radość. Murowany hit koncertowy. Dobrze też wypada
bardowy „Magnetic North”, jednak moim faworytem
dość szybko stał się najdłuższy utwór na płycie, a
mianowicie „1741 (the Battle of Cantagena)”. W
końcu jakieś ciekawe wejście, w końcu w pełni trafiony główny
motyw i melodia. Można tutaj doszukać się wpływów Running
Wild czy Sabaton. Może to jest pomysł na kolejne albumy? Mam taką
nadzieję. Zespół stara się grać agresywnie co potwierdza w
„Surf Squid Warfare”, ale to wszystko już było i
to już sto razy lepiej podane. Radosny „Quest for Ships”
też brzmi znajomo i jest to raczej po prostu kolejny utwór
Alestorm, który nic nie wnosi. Na uwagę zasługuje też
rozbudowany i bardzo rozwinięty „Sunset of the golden age”,
który trwa ponad 11 minut. Pierwszy raz zespół zabrał
nas w tak epickie rejony.
Album ma dobre momenty, jest melodyjny i piracki. Jednak nic się nie
zmieniło w muzyce Alestorm. W kółko dostajemy te same
zmielone riffy i melodie. Jest to już nieco nużące. Może czas
wprowadzić jakieś zmiany? Czas nieco odświeżyć formułę? Pewna
formuła już została wyczerpana i trzeba coś z tym zrobić. Czas
pokaże jak Alestorm rozwiąże ten problem.
Ocena: 5.5/10
P.s recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Tak...z tej gąbki już więcej wody wycisnąć się nie da. Albumik na raz.
OdpowiedzUsuń