Często się zdarza, że
trafiamy na płyty o mocnym brzmieniu, z niezłą energią, mocnymi
riffami i w miarę równym materiałem, ale ostatecznie płyta
nie rusza nas. Trafiamy na płytę nie zapadającą w pamięci, która
nie potrafi niczym porwać. Takich płyt z serii przesłuchaj i
zapomnij każdego roku wychodzi pełno. Jednak czy można było się
spodziewać, że muzycy znani z takich bandów jak Mystic
Prophecy czy Running Wild wydadzą taki właśnie album? O tóż
nie i to już jest nie lada niespodzianką. Już debiut Devils Train
nie należał do najlepszych płyt z muzyka hard rockową i heavy
metalową, ale było czego posłuchać i kilka kompozycji zapadło w
pamięci. Niestety „II” to już album niższej klasy i jest to
płyta na jeden raz.
Kiepska i wręcz
odstraszająca okładka to ostrzeżenie, żeby nie sięgać po ten
krążek. Niestety sentyment do muzyków jest większy i
ostatecznie zapoznałem się z tym albumem. Stylistycznie nie ma nic
nowego i dalej dostajemy hard rock z elementami heavy metalu.
Brzmienie też dalej jest nowoczesne i nastawione na mrok i agresję.
Jednak słychać, że Laki Ragazas oszczędza się w riffach i
solówkach. Wszystko zagrana na jedno kopyto i bez pomysłu.
Lepiej prezentuje się wokalista R.d Liapakis, aczkolwiek mam
wrażenie i on się marnuje w tym zespole. Brak wyraźnych hitów,
brak jakiegoś zaskoczenia to największa bolączka tej płyty. Na co
tak naprawdę zwrócić uwagę? Na energiczny otwieracz „Down
On You”, w którym jest przejaw jakiejś radości i
pomysłowości. Żywiołowy i nieco cięższy „You and Me”
też pokazuje że można stworzyć jeszcze jakieś ciekawe melodie i
chwytliwy refren. Sporo jednak na płycie nijakich kompozycji, które
pełnią rolę wypełniaczy. Tak należy potraktować „Hollywood
Girl”, który ma sporo wpływów Alice Coopera.
Podobać się może z pewnością chwytliwy „Mr. Jones”
gdzie zespół pokazuje jak ciekawe wmieszać patenty bluesowe.
Długo przelatują kompozycje na jedno kopyto, bez większego wyrazu
i dopiero tą monotonię przerywa energiczny „Thunderstorm”,
który jest najszybszym kawałkiem na płycie. Nie miałbym nic
przeciwko takim kompozycjom, gdzie można posmakować Liapakisa w
czymś co trochę przypomina Mystic Prophecy. Resztę właściwie
należy przemilczeć. Materiał jest na jedno kopyto, gdzie brakuje
wyrazistych kompozycji, a całość zagrana na niskim poziom.
Nie zawsze wielka
nazwiska są gwarantem udanej płyty. Niestety Devils Train w którym
udziela się Jorg Micheal i Rd Liapakis poniósł klęskę przy
drugim albumie. Soczyste brzmienie, ostre riffy to nie wszystko. Za
brakło ciekawych pomysłów i udanych kompozycji. Dwa czy trzy
kawałki to zdecydowanie za mało, żeby zdobyć uznanie słuchaczy.
Kolejne rozczarowanie roku 2015.
Ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz