Malta bardziej kojarzy się z wakacjami niż z heavy metalem. Jednak w metalu jest wszystko jest możliwe i z tamtego rejonu pochodzi Killerwitch. Młoda kapela, która w tym roku wydała swój debiutancki album "Killerwitch". Premiera płyty miała 28 listopada i z pewnością jest to gratka dla fanów Iron Maiden, Judas Priest, Metal Church czy Attacker.
Może i okładka jest daleka od ideału i może sama stylistyka zespołu nie wnosi niczego nowego do muzyki metalowej, to jednak band stworzył solidny album z heavy/power metalową muzyką. Jest poszanowanie dla klasyki gatunku i solidne motywy gitarowe. Jeremy i Owen stawiają na sprawdzone motywy i tutaj nie ma niczego nowego. Czasami wkracza toporność, czasami przebojowość, jednak cały czas band trzyma poziom. Najmocniejszym punktem tego zespołu jest wokalista Luke, który zachwyca charyzmą i techniką. To dzięki niemu płyta jest taka zadziorna i mocno heavy metalowa.
Jeśli chodzi o zawartość to jest kilka killerów i jednym z nich jest tytułowy "Killerwitch" i to jest niezwykle energiczny kawałek, który mocno nawiązuje do amerykańskiego power metalu spod znaku attacker czy metal church.Dobrze wypada stonowany i zadziorny "Mistress of the flame" i tutaj pokazuje jak dobrze czuje się w heavy metalowej formule. Uroczy jest marszowy, nieco doom metalowy "Thunder Sky" i te 8 minut miła naprawdę szybko. Echa Judas Priest można doszukać się w rozbudowanym "Queen Anne's Revenge". Band potrafi wykreować świetny klimat i potwierdza to złożony "The jester's Crown".
Killerwitch to band, który grać potrafi, a ich debiutancki krążek to kawał solidnego heavy metalowego grania. Wyrazisty wokal, mocne riffy i mroczny klimat, to bez wątpienia atuty "Killerwitch". Jeszcze nie wszystko jest idealne, ale band ma potencjał i kto wie czy jeszcze nas nie zaskoczą w przyszłością. Warto obczaić ich debiut!
Ocena: 7.10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz