Strony

czwartek, 30 grudnia 2021

METAL CROSS - Soul Ripper (2022)



Rok 2014 był przełomowy dla duńskiej formacji Metal Cross. Wtedy w ramach koncertu Metal Magic Festival kapela reaktywowała się i wróciła znów do grania. Kapela działa na przestrzeni 1984-1989, ale nie wiele wynikło z tego. Udało się powrócić w nieco zmienionym składzie, ale z masą ciekawych pomysłów i głodem sukcesu. Efektem tego powrotu jest ich pierwszy album zatytułowany "Soul Ripper", który ukaże się 22 lutego roku 2022 nakładem wytwórni From the Vaults. Jest to bez wątpienia pozycja skierowana do fanów Metal Church, Armored Saint, Riot, czy Artillery. Bardzo udana mieszanka heavy/power metalu.


Metal Cross obecnie tworzą wokalista Esben Fosgerau Juhl, gitarzyści Lybaek i Sorensen, a także perkusista Morgensen i basista Ole Quist. Trzeba przyznać, że panowie dokładają wszelkich starań, żeby nie było nudno i przewidywalnie. Jasne grają muzykę w znanych nam dźwiękach i melodiach, bo nie ma tutaj nic odkrywczego, ani też świeżego. W swojej konwencji Metal Cross naprawdę daję radę i potrafi nie raz zachwycić poziomem i pomysłowością muzyków. Na pewno mocnym atutem są partie gitarowe, gdzie naprawdę znajdziemy zadziorne riffy, czy wciągające solówki. Momentami można odczuć wpływy Judas Priest, a to spory atut. Dobrze też wypada nowy wokalista Juhl, który potrafi stworzyć mroczny klimat, który idealnie współgra z całością. Zawartość jest przemyślana i dostarcza sporo frajdy.

Płytę otwiera rozpędzony "My time" i to się nazywa mocne otwarcie płyty. Jest mrocznie i agresywnie, a cała konstrukcja mocno przypomina twórczość Artillery.  Tytułowy "Soul ripper" to już bardziej toporny heavy metal, z którego nie wiele wynika. Dobrze wypada stonowany i bardziej old school owy "Writing in the Sand". Jest klimatycznie i band pokazuje nieco inne oblicze. Dalej robi się ciekawie, bo atakuje nas rozpędzony "Fall of cimbria". W końcu mocny riff i spora dawka energii. Jeden z mocniejszych utworów na płycie. Hitem na płycie jest prosty i niezwykle melodyjny "memento mori". Ponury " the drone" z kolei ociera się momentami i thrash metal. Całość wieńczy solidny "vernal equinox", który nie wiele wnosi do płyty. 
 


Potencjał drzemie w Metal Cross i na pewno warto zapoznać się z ich debiutem. Ta duńska formacja brzmi współcześnie i na pewno nie żyją latami 80. Kawał solidnego heavy metalu z nutką power metalu i thrash metalu. Brakuje może świeżości czy killerów. Liczę, że w przyszłości to nadrobią. 

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz