Strony
▼
niedziela, 16 stycznia 2022
SONATA ARCTICA - Acoustic advantures (2022)
Niegdyś Sonata Arctica stanowiła trzon gatunku power metal. Te czasu już dawno się skończyły, a ta fińska potęga upadła. Coś się wypaliło, a band zaczął podążać w stronę melodyjnego metalu z dużą dawką rocka i popu. Wielka szkoda. Niby mogło by się wydawać, że pójście w akustyczne granie pokaże może co gra w duszy muzyków z Sonata Arctica. W tym powinni być dobrzy, a "Acoustic Adventures volume one" pokazuje, że wcale nie.
To tak naprawdę zbiór starych kawałków i zagrana je na nowo. Nie chodzi już o to, że nie ma power metalu, ba nawet jakiejkolwiek cząstki metalu, tylko że same aranżacje i forma owych kompozycji, to tak naprawdę miałka papka, która niczego nie oferuje. Nie ma klimatu, nie ma pomysłu i wszystko leży. Widać ten band totalnie się wypalił i na siłę szuka nowych sposobów żeby zarobić pieniądze. Tylko po co niszczyć markę "Sonata Arctica"? Chyba najwyższa pora założyć band o innej nazwie i tam grać te pioseneczki. Liczyłem na coś ciekawego, ale przeżyłem ogromne rozczarowanie. Każdy utwór brzmi komicznie, a chyba największy żal mam za zniszczenie takiego killera jaki jest "Wolf and raven". Co tu się dzieje to istna tragikomedia. Doświadczony zespół zamiast szukać sposoby na wyjście z dołka to jeszcze bardziej się w nim pogrąża.
Dla kogo jest płyta? Zdecydowanie nie dla fanów zespołu. Fanom power metalu, czy melodyjnego metalu też nie polecam tego wydawnictwa. Nawet fani rocka, popu czy akustycznych ballad będą czuć rozczarowanie. Żegnaj Sonata Arctica i będziesz w moim sercu za sprawą świetnego debiutu i jeszcze innych płyt z początku kariery. To co się dzieje z tym zespołem od kilku lat to tylko potwierdzenie, że już nie mają pomysłu na siebie i najwyższy czas ogłosić koniec.
Ocena: 1/10
Szczerze? Ten band nigdy mnie nie wciągnął. Dla mnie mała strata.
OdpowiedzUsuńGeneralnie od czasu The Days of Grays (ich najlepszej, najdorzalszej płyty) grają co raz większy shit. Ostatnia płyta była żenująca, a tej nawet nie chcę sprawdzać. Szkoda, że tak się z nimi dzieje, zwłaszcza że to był mój ulubiony zespół power metalowy, dzięki któremu w ogóle zacząłem słuchać power metalu...
OdpowiedzUsuńPierwsze trzy płyty Sonaty tj. "Ecliptica", "Silence" i "Winterheart's Guild" to klasyka, której wstyd nie znać - po prostu kanon gatunku. Lata 1998-2004 to był najlepszy czas, również dla fińskiego melodic poweru. Wtedy wychodził po prostu sztos za sztosem. Płyty Arktiki z tamtego okresu do dzisiaj miażdżą twarz - niepowtarzalny klimat, technika, ponadczasowe i oryginalne melodie,świetne aranże. Niestety tak jak w przypadku większości kapel z tamtych lat - to już nie wróci. Od ponad 15 lat wypuszczają albumy tak słabe, że szkoda strzępić języka. Ale pierwsze płyty - na zawsze - cud miód !
OdpowiedzUsuńShit to oni grają od Winterhearts Guild.
OdpowiedzUsuńPłyta na pewno nie jest najwyższych lotów (druga część jest lepsza) ale trzeba było wczoraj być na koncercie akustycznym, to może byś tak szybko ich nie skreślił. To była Sonata grająca z sercem i pasją, no i utwory na żywo brzmiały zdecydowanie lepiej niż na płycie. Być może lepiej było wydać płytę akustyczną w wersji live, zamiast studyjnie.
OdpowiedzUsuń