Strony

sobota, 12 marca 2022

CLOVEN HOOF - Time Assassin (2022)

Jeden z najważniejszych zespołów lat 80 i co ciekawe wcale nie żyje tamtymi latami i nie odcina kuponów od wydanych w tamtym okresie dzieł. To jedna z nie wielu kapel, które swoją reaktywację mądrze wykorzystują i nagrywają płyty równie genialne co w złotych latach 80. Taki przykładem jest bez wątpienia brytyjski Cloven Hood, który powstał w 1979r. "Time Assassin" to album nr 9 w ich dyskografii i z pewnością nie przynosi wstydu kapeli, ale czy może konkurować z "age of steel"? O to jest pytanie?

Nowy album nagrał ten sam skład co "age of steel" i oczywiście stylistycznie mamy kontynuację tego co mieliśmy na ostatnich płytach. Dynamiczny, agresywny i nieco amerykański heavy/power metal w klimatach Liege lord, metal church czy Attacker.  Wszystko koncentruje się wokół znakomitego głosu wokalisty George'a Calla. Nie można zapomnieć też o ciekawych popisach gitarzystów i tu Ash jak i Chris stawiają na dynamikę, zróżnicowanie czy też melodyjność. 

Początek płyty jest mocny i bardzo obiecujący. Szkoda tylko że potem troszkę siada tempo i jakość całej płyty. Przepiękne są popisy gitarzystów w otwierającym "guardians of the universe".  Tak to jest killer z prawdziwego zdarzenia. W podobnym klimacie utrzymany jest agresywny i zadziorny "liquidator". Band pokazuje klasę i swój prawdziwy potencjał i to kolejna perełka na tej płycie. Imponuje też energią i pomysłowość "lords of death", który ociera się o twórczość Cage.  Nie do końca przekonuje mnie łagodny i nieco hard rockowy "after forever". Nie pasuje mi ten kawałek do tego co działo się na początku płyty. Tytułowy "Time Assassin" też tylko dobry i niczym już nie zaskakuje jak pierwsze kawalki. Klimat pierwszych kawalkow dostajemy w energicznym "highway man" i w takiej stylizacji band wypada najlepiej. Mocny riff, szybkie tempo i duża dawka przebojowości. Hard rockowy "Tokyo Knights" też nie wiele wnosi do płyty i to raczej ta słabsza część płyty. Ciarki znów mamy przy dynamicznym i niezwykle melodyjnym "Carnival of lost souls" i w tym utworze dużo dobrego dzieje się, a najlepsze to są tutaj popisy gitarowe. Czysty majstersztyk. 

Płyta miała potencjał i mogła dorównać "age of steel", ale materiał jest nierówny i pojawiają się słabsze momenty. Szkoda, bo początek płyty zwiastował zniszczenie i jedna z najciekawszych płyt roku 2022. Jest solidnie, ale to jak na ten band to za mało. 

Ocena : 7/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz