Strony

poniedziałek, 13 listopada 2023

STEELRATH - Prayers of War (2023)


 "Prayers of war"  to drugi album brazylijskiej formacji Steelrath. Panowie reprezentują klasyczną odmianę heavy metalu i raczej wpisują się w popularny trend grania w klimatach lat 80. Oczywiście nie brakuje wpływów iron maiden i choć w tym wszystkim nie ma za grosz oryginalności, czy świeżości. Kto nie ma ogromnych wymagań i lubić dawać szanse mało znanym zespołom, ten powinien posłuchać w jakiej kondycji jest Steelratth, zwłaszcza że od 2023 r mają nową sekcję rytmiczną.

Andre Renhal pełni rolę basisty, zaś Jiulio D. Cesar  w roli perkusisty i tak o to w nowym składzie został zarejestrowany nowy materiał. Solidny materiał, który opiera się na sprawdzonych patentach.  Sama muzyka nie wzbudza większych emocji, bo to też nic nowego, ani też nie zostało podaje w jakieś super intrygującej formie. Jest gdzieś tam pazur, energia, ale momentami band gra jakoś tak ostrożnie i nie chce wyrwać się z jasno wyznaczonych ram. Grać potrafią, co nie raz pokazują, ale nie wynika z tego nic więcej. Klimatyczna okładka, dopracowane brzmienie to tylko cząstka sukcesu. W tym wypadku za mało. Początek płyty jest obiecujący, zwłaszcza kiedy wkracza melodyjny i niezwykle przebojowy "Fury Road". Coś dla miłośników żelaznej dziewicy. Podobne emocje wzbudza niezwykle melodyjny "Prayers of War", który potwierdza, że nie można skreślać Steelrath. Niby nic oryginalnego, ale jest spora radość z odsłuchu. Echa judas priest, czy iron maiden można wyłapać w dynamicznym "Armored Heart". Podobać może się również prosty i taki osadzony w latach 80 "Hammer Grinder". Niestety druga część płyta jest troszkę słabsza i nie wzbudza już takich emocji. Nie pomaga nawet kolos "Secret of Steel", gdzie też band stara się za wszelką ceną grać epicko i nie zawsze to idzie też z jakością. Dobry utwór, ale troszkę za długi i jakiś taki monotonny.

Dostajemy solidny album, z kilkoma przebłyskami. Album może i wtórny i nieco oklepany. Zabrakło przede wszystkim pomysłu na zróżnicowanie, na przebojowość i jakieś elementy bardziej autorskie. Solidny heavy metal w klasycznej odmianie, ale na długo nie zostaje w pamięci. Szkoda, bo band grać potrafi.

Ocena: 5.5/10

2 komentarze:

  1. Już miałem wrzucać ,, Prayers of War,, na słuchawki, chociaż recenzja nie zachęca, ale intuicja podpowiada, że tak źle nie będzie, gdy przeczytałem co Robert Gawliński nawywijał za oceanem. W Polsce to był Wilk, a tam i teraz, niestety wyliniały kojot... I już czasu na Steelrath nie starczyło, bo w wolne miejsce wskoczył Astor Piazzolla, ale to nie metal...

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka to taka ,,Bitwa pod Grunwaldem,, Matejki, który akurat miał w palecie malarskiej tylko dwa kolory, ale i tak wyszło imponująco, czyli całkiem nieźle. ,,Steel Road,, to otwieracz fenomenalny, wymarzony wręcz na sam początek płyty, a sam Bruce Dickinson nie może się tu powstrzymać od komplementów, chociaż akurat promuje swoją solową płytę. Solówka na początek i to jaka, skandowany częściowo refren i ciężkozbrojna jazda całego zespołu, i znów solówka, magia jest z nimi i z nami. Rozjechali, no rozjechali wręcz. ,, Land of Thieves,, uderza jak tsunami i z tym obłędnie wykrzyczanym tytułem mknie w rytm posępnie rozbuchanych gitar ku totalnej zagładzie. Tytułowe ,,modlitwy o pokój,, to najczystszej wody heavymetalowe wodospady, słyszycie jak gitary unoszą wielkiego ducha metalu gdzieś nad tą wzburzoną wodą ? Pancernie i mocarnie zaczyna się ,,Armored Heart,, i przez cały czas konsekwentnie szturmuje opancerzone i zamknięte serce. ,,Hammer Grinder,, wbrew tytułowi, dość subtelnie wbija te metalowe gwoździe, bardzo dobry old skulowy kawałek z takim też feelingiem. ,,Fire Eagle,, młóci przestworza i patrzy z góry, kolejny bardzom dobry kawałek. ,,Rythm of the Storm,, ma fajny i luzacki refren, ma swoją dynamikę, i ciekawe instrumentalnie momenty. Balladowy i pięknie zaśpiewany, z romantyczną solówką ,, Crimson Star,, skłania wręcz do ... tańca. Najdłuższy na płycie ,, Secrets of Steel,, ma być epickim zwieńczeniem tej płyty, i jest. Druga część płyty faktycznie nie jest tak energetyczna, zespół pokazuje tu swoje inne, ale wcale nie gorsze oblicze, czy nam się to podoba czy nie, też chciałbym, żeby polecieli do końca jak w pierwszych kawałkach, ale cóż, być może następnym razem...

    OdpowiedzUsuń