Strony

piątek, 30 sierpnia 2024

ROYAL ALTAR - Warriors Dance (2024)


 Z jednej strony można poczuć ekscytację sięgając po "Warriors Dance" , bo to debiut nagrany przez grecki band. Zespołu z tamtego rejonu potrafią pozytywnie zaskoczyć i wiedzą jak zmajstrować wysokiej klasy materiał w klimatach epickiego heavy metalu. Z drugiej strony można czuć strach, bowiem zespół to jedna wielka nie wiadoma. Nie było głośno o nich, a jest to też ich pierwszy album. Nie mogłem powstrzymać się i sięgnąłem po "Warriors Dance" greckiego Roayl Altar. Nie dostałem może jakiejś płyty roku, czy czegoś na miarę wielkich kapel z tamtego rejonu, ale jest to wciąż pozycja godna uwagi.

Ja wiem, że okładka taka trochę kiczowata. Zdaje sobie sprawę, że i brzmienie jest dalekie od ideału i można wytknąć sporo błędów muzykom. Można też i ponarzekać na specyficzny głos Sotosa Poulidisa, który jeszcze sporo musi się nauczyć i jeszcze daleka droga do bycia krzykaczem heavy metalowym z prawdziwego zdarzenia. Nie można im odmówić zapału i chęci. Nie jednokrotnie można tutaj znaleźć wartościowy riff, solówki czy intrygującą melodię. To wszystko jest solidne i ma jakimś tam swój potencjał na coś więcej w przyszłości.

Zaczyna się dość skromnie i może troszkę nijako, bowiem "Beware" niby klimatyczny, niby epicki, ale główny motyw w pełni nie zachwyca. Band korzystnie wypada w energicznym "Hot Gates". Przepiękne wejście gitary, miłe dla ucha solówki i w końcu czuć zapał i pasję. Sam riff też taki jakby bardziej dopieszczony i przemyślany. Jeden z najlepszych kawałków na płycie. Dalej mamy klimatyczny i bardziej epicki "I am the One" i ten true heavy metalowy feeling daje o sobie znać. Stonowany "Metal" w nieco topornym stylu też daje radę, aczkolwiek troszkę zabrakło pomysłu na ciekawy riff. Potem troszkę wkrada się nuda i komercja, ale na sam koniec dostajemy nastrojowy "Heavenly path", gdzie dostajemy ciekawy popis umiejętności gitarzystów. Trias i Victor pokazują, że potrafią grać i potrafią też zaskoczyć pozytywnie jakością i umiejętnościami. Brawo!

Dalekie to ideału i jest kilka wad, do tego całość jest bardzo nie równa. Jest natomiast kilka miłych dla ucha momentów i słychać, że gdzieś tam jest potencjał. Troszkę popracować nad pomysłami, riffami i aranżacjami i kto wie co przyszłość przyniesie. Roayl Altar na pewno zasługuje na uwagę i wysłuchanie tego co mają nam do zaoferowania. W końcu to zespół z Grecji!

Ocena: 6/10

1 komentarz:

  1. Może i debiutanci, ale ja słyszę tutaj na ,,Warriors Dance,, dojrzały, pewny swoich umiejętności zespół. Na wokalistę też narzekać nie będę, a tak na marginesie, to jakbym słyszał tutaj nie jednego śpiewaka, ale kilku, i jeżeli to POULIDIS w pojedynkę potrafi tak czarować swoim głosem, to czego chcieć więcej ? Dodajmy do tego to, jak krystalicznie czysto potrafi wyartykułować teksty utworów, bo bardzo wyraźnie słychać tutaj poszczególne słowa.

    ,, I Am the One,, oj dzieje się tutaj, muzyczną treścią tego utworu można by obdzielić kilka innych, i też by się przecież działo. Epickie chóry i smętna gitara na wstępie, ciekawy riff przewodni, wokal w różnych rejestrach, niebanalny refren, basowy pochód i żwawa gitarowa solówka w głównym nurcie muzycznym, znów epickie chóry, i z niewieścich głosów ozdobnik, a wszystkie te składowe finezyjnie się przenikają tworząc prawdziwe dzieło sztuki. To pierwszy utwór z tej płyty, który usłyszałem, i jestem po prostu zauroczony.

    Po mocnym gitarowym wejściu i lżejszym rozwinięciu zespół daje popis zespołowej gry, czaruje całą paletą muzycznych barw w luzackim ,, Just Free,, , a wokalista dodaje rozbrykany refren i z powodzeniem buszuje w werbalnej skali.

    W auto writer,skim ,,Royal Altar,, po ludowo-greckim wstępie, ROYAL ALTAR nieśpiesznie majstrują galopująco-mantrową, dostojną kompozycję, bogato inkrustowaną wszędobylską gitarą i wokalnymi ozdobnikami. Jest w tej ich tutaj muzyce coś z przeładowanego greckim klimatem stonera ,,wieśniaków z miasta Yoannina,, .

    Niebanalny, niekomercyjny i połamany ,,Beware,, mocarnie wchodzi, a później zespół trochę tańczy na linie, a trochę wkracza w środek bitewnego zgiełku. Na pewno nie powinien być to płytowy opener, bo jego komercyjny potencjał nie istnieje, albo zaczyna być dostrzegany gdzieś po pięciu przesłuchaniach, ale jak dla mnie to zaleta, a nie wada. Sotos, raz śpiewa tutaj jak sam Dickinson, a raz jak sam Leptos, czym ponownie mnie zadziwia.

    Nostalgiczny ,,Metal,, na wskroś przesiąknięty wykuwanymi we wszystkich kuźniach świata, i przez całe dekady metalowymi riffami, i rycerskimi refrenami, wabi i zaprasza nas do metalowej krucjaty, czyli na metalowy ponadczasowy koncert. Piękny hołd, złożony metalowej muzyce.

    Przejmujący ,,Hold Your Head High,, przeplata motywy balladowe z udziałem akustycznej gitary i zwiewnymi chórkami, z ciężkimi wejściami gitar i wszędobylskim refrenem.

    ,,An Eagle Will Rise Up,, to już klasyczna ballada na dwa głosy.

    ,,Hot Gates,, poraża szybkością, wulkaniczną energią, arcyciekawą zagrywką i kwitnącymi wręcz solówkami, które niczym dobry duch towarzyszą muzycznej podróży zespołu przez cały ten, szaleńczo zaprezentowany utwór. Surowy power metal w najlepszym wydaniu, i w porywającym wykonaniu.

    ,,Warrior Dance,, . Mamy Grecję, spokojnego morza w tle zabraknąć nie może, i na początku, i w zakończeniu. Ale to tylko pozory, bo nadchodząca burza i tak zbierze swoje żniwo. Można zachwycić się sposobem w jaki ROYAL ALTAR potrafią zbudować ten nastrój zagrożenia i opisać tragedię za pomocą dźwięków instrumentów i głosu, budujące, jak wokalista wyciąga tutaj te swoje epickie górki.

    W ,,Hevenly Path,, gitarzyści pokazują, że instrumenty nie mają dla nich żadnych tajemnic - bo wykreować siedmiominutowego kolosa, w którym gitary ani na chwilę w swoich solowych popisach nie milkną, a prowadzą ze sobą nieustanny wirtuozerski dialog, i potrafią nastrojem i techniką wykonania, wręcz zniewolić słuchacza - to potrafią tylko najlepsi.

    I jak to na tym świecie się dziwnie plecie, bo u mnie ocena ,, Warriors Dance,, oscyluje gdzieś w okolicach numeru jaki na piłkarskiej koszulce nosili Włodzimierz Lubański, albo Diego Maradona.

    OdpowiedzUsuń