Strony

czwartek, 12 września 2024

VICTORY - Circle of Life (2024)


 Hermana Franka fanom heavy metalu nie trzeba nikomu przedstawiać. Znakomity debiut w szeregach Panzer, jeszcze ciekawsza historia i twórczość w Accept, podobnie zresztą solowa kariera pod własnym imieniem i nazwiskiem. Trzeba pamiętać, że Herman Frank może się pochwalić innym kultowym zespołem, który powstał na niemieckiej scenie metalowej. Mowa o Victory, który potwierdza, że i w Niemczech potrafią grać mieszankę heavy metalu i hard rocka. Zawsze uważałem, że to niemiecka odpowiedź na twórczość Krokus, Dokken czy Motley Crue. Band działa od 1984 r i właśnie wydali swój 12 album studyjny zatytułowany "Circle of Life".

Możliwości Hermana znamy i tak jak zawsze tak i tutaj daje z siebie wszystko. Jest bardzo gitarowo, drapieżnie, przebojowo i melodyjnie. Jego współpraca z gitarzystą Mikem Pesinem układa się, ale to nie powinno dziwić, bo przecież to ich 3 zespół, w którym grają razem. Najważniejsze jest to, że czuć ten hard rockowy feeling i klimat lat 80.  Całość pięknie spina głos  Gianniego Pontillo, który troszkę brzmi jak Marc Storace z Krokus. Ta charyzma i styl śpiewania jest bardzo podobny. Ważne że nadaje całości odpowiedniego pazura i charakteru. To za jego sprawą płyta jest hard rockowa i taka old scholowa. Styl oparty jest na sprawdzonych chwytach, na wyrazistych riffach, łatwo wpadających melodiach i chwytliwych refrenach. Ta muzyka ma zarażać pozytywną energią i dostarczać frajdy słuchaczowi. Tak też jest.

Jest zadziorny i przebojowy "Tonight We rock" i chyba już lepiej nie można było otworzyć tego krążka. Od razu wiadomo z czym mamy do czynienia. Znajdziemy w muzyce Victory sporo nawiązań do klasyki i choćby taki "American Girl" brzmi jakby powstał na patentach Ac/Dc czy Krokus. Victory potrafi też grać bardziej heavy metalowo i to potwierdza energiczny "Count on Me" i tutaj Pontillo nawet brzmi jak Storace.  Coś z solowych płyt Hermana można uświadczyć w stonowanym i mrocznym "surrender my heart".  Rockowy "Moonlit Sky" ma nastrojowy refren i ten prosty motyw gitarowy też robi robotę. Na wyróżnienie na pewno zasługuje stonowany i znów bardziej heavy metalowy "Falling".  Band znakomicie balansuje między heavy metalem, a hard rockiem. Ten prosty refren na pewno porwie tłumy na koncertach. Hit, który zapada w pamięci od pierwszych sekund. Najostrzejszy na płycie jest "Money", który brzmi jakby powstał dla miłośników solowej kariery hermana czy Accept. Mocna rzecz. Finał to niezwykle melodyjny "Virtual Sin" i tutaj postawiono na chwytliwą melodię i zadziornie partie gitarowo. Kawałek buja aż miło. Znakomite zakończenie.

Niemcy potrafią grać mieszankę heavy metalu i hard rocka, a Victory to tylko potwierdza. Brzmi jak niemiecki odpowiednik Krokus czy Dokken i to na pewno żadna ujma. Płyta kipi energią i nie brakuje też w tym wszystkim hitów i hard rockowego szaleństwa. Herman Frank i spółka dają czadu. Płyta godna uwagi.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz