Szwedzki Nighthawk idzie za ciosem. Nowy materiał co roku to niezłe tempo. Na szczęście band nie idzie tylko w ilość, ale i jakość. Dwa pierwsze albumy to hołd dla hard rocka lat 70. Czerpią garściami z deep purple, whitesnake czy uriah heep. Album nr nosi tytuł "Six three O" i ukaże się 1 sierpnia tego roku nakładem Mighty Music. Nighthawk znów zachwyca.
O jakość można być spokojnym. Na pokładzie są znane nazwiska. Uzdolniony wokalista Bjorn Strid klawiszowiec John Lonnmyr, a także basista Rasmus Ehrnborn to muzycy The Night Flight Orchestra. Mózgiem całej operacji jest gitarzysta Robert Majd z Metalite. Nazwiska znane i są gwarantem jakości. Panowie w dalszym ciągu gra atrakcyjny i dojrzały hard rock lat 70 i 80. Odnoszę wrażenie, że to ich najlepszy album. Zadbali o szatę graficzną i soczyste, zadziorne brzmienie.
Zawartość liczy 13 utworów, w tym jest cover Rainbow w postaci "Man on the silver mountain". Płytę otwiera energiczny "hard rock warrior". Mam słabość do takiego hard rocka w klimatach deep purple. Jest energia i pomysłowość. Podobne emocje wzbudza " wrong side od desire". Partie klawiszowe robią odpowiedni klimat lat 70. Wymiata również szybki i przebojowy "Angel of mine". Hard rock w najlepszym wydaniu. Mamy też nieco progresywny "cant say goodbye". Dużo wpływów Deep purple znajdziemy w chwytliwym"i am the Night". Dalej znajdziemy pozytywnie zakręcony "too good to you" i band znów błyszczy. Na taki hard rock zawsze warto czekać. Bardzo fajnie buja "cut you Loose" , który podkreśla atuty zespołu.
Nighthawk atakuje po raz trzeci i znów dostarcza bardzo pomysłowy i dojrzały materiał. Znają się na rzeczy i umacniają swoją pozycję na hard rockowej scenie. Płyta, która trzeba znać!
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz