Strony

wtorek, 5 lipca 2011

MADE OF HATE - Pathogen (2010)

Promocja polskich zespół heavy metalowych na zachodzie nigdy nie należała do prostych, gdyż polska nigdy nie miała jakiś takich bandów, które by się nadawały na eksport, a jeśli są to są to nie jest ich znowu tak dużo. Jednym z takich młodych zespołów, który dzielnie radzi sobie poza granicami naszego kraju jest – Made of Hate. Wytwórnia do której należy ten zespół to AFM. Znana pod której szyldem działa wiele znanych zespołów. W roku 2010 ujrzał światło dziennie następca „Bullet in your Head a mianowicie „Pathogen” Jest to album, bardziej nowoczesny, bardziej odważny w porównaniu do poprzednika. Kompozycja są bardziej atrakcyjne, są wyrównane i trzymają wysoki poziom. Są one pod każdym względem bogatsze, choć styl grania zespołu ten sam. Wciąż jest to melodyjny Death Metal, choć tym razem nie tyle spod znaku Children of Bodom,a raczej takiego At The Gates czy innych podobnych tworów, choć trzeba przyznać, że zespół wypracował swój własny styl, które idzie rozpoznać. Zespół nawet się pokusił o nieco dłuższe kompozycje co jest pewnym nowym pomysłem na kompozycję. Co mnie się podoba w tym albumie to owa gitarowość i niezwykła melodyjność. Tutaj melodii jest od groma. A to w riffie, a to podczas zwrotek, refrenu czy przy solówkach. Wokalnie tez słychać postęp i nieco cięższy i mniej wrzeszczący, a to rokuje dobrze na przyszłość. Tak Michał ustąpił miejsca na stanowisku wokalisty Radkowi Półrolniczakowi, który do niedawna grał na gitarze rytmicznej, aczkolwiek okazał się lepszym gardłowym niż sam Michał, co słychać na albumie. Za produkcję jest odpowiedzialny ... Tomasza "Zeda" Zalewskiego , który spisał się idealnie, co też zresztą słychać, jaką fachową robotę odstawił.Co ciekawe jak na mocny i udany rok 2010, album się wyróżnił spośród tego gąszczu genialnych płyt. Może nie tyle poziomem co właśnie charakterem i stylem w jakim została podana owa muzyka.

Zespół zaczyna krążek od bardzo udanego kawałka, który przypomina ich styl z poprzedniego albumu. Ale „Friend”jest o wiele bardziej atrakcyjniejsze pod względem sekcji rytmicznej, jak i pod względem melodii. Zespół bardzo fajnie się bawi melodyjnością, a także wokalem. Brzmi to pod każdym względem fantastycznie. Jednak to gitary i ich melodyjne partie są motorem tego albumu, jak i całego stylu zespołu, bez nich nie byłoby tak atrakcyjnie. Kocham takie utwory jak „Rousian Roulette”, który oprócz niezwykłą melodyjnością, może pochwalić dobrą szybkością i niezwykłą rytmiką. Choć utwór ma 4 minuty to i tak ma sporo motywów, które nadałaby się na kolejne 3 utwory. Refren chwytliwy i bardzo taki death metalowy. Bardzo ciekawie wyszły solówki, takie nieco bardziej posępne i nieco cięższe. Natomiast taki „You, departed” zauroczył mnie melodyjną partiami gitarowymi, zwłaszcza podczas zwrotkami, gdzie ociera się to wszystko o nowoczesne granie, brakuje tylko w tym wszystkim elektroniki. Bo to aż się o to prosi podczas zwrotek. Tak kawałek ma zapędy momentami pod Nu-metal. Refren bardzo chwytliwy chyba mój nr.1 z całego albumu. Wspominałem o długich utworach i nie kłamałem. „I can't Believe” to najdłuższy kawałek na krążku. Jest to nieco wolniejszy kawałek, aczkolwiek mimo kilku zmian temp, mimu tylu urozmaiceń, jest to dla mnie jedna z tych słabszych kompozycji na albumie, bo tylko dobra, a można było coś więcej z niej wycisnąć. Lepiej zespołowi wychodzi szybkie i melodyjne granie tak jak choćby w premierowym kawałku – „Lock'n Load” i uważam, że jest to idealny kawałek do promocji albumu, gdyż oddaje jego charakter w 100%. Jest patajkowe tempo i brzmienie, jest melodyjny riff i wpadający w ucho refren i do tego przebojowość. Bardzo fajnie tez został momentami wyeksponowany bas. Ale to gitary królują od początku do końca. Bardzo dobrze prezentuje się nieco inny tytułowy „Pathogen”. Tym razem wolne tempo, posępny klimat i chwytliwa melodia. Porywające są zwrotki gdzie słychać takie przekomarzanie się wokalisty z gitarami. Ogólnie jest to kolejny mocny punkt na płycie, które umacnia ocenę tego krążka. Dobrze prezentuje się „False flag”, który można przyporządkować do poprzednich opisów, bo jest to kolejny nieco podobny do poprzednich kawałków kompozycja. Ale znów trzeba pochwalić zespół za melodie bo są genialne, zwłaszcza te podczas zwrotek. Na koniec zespół postawił na „Questiuons”, który jest znów szybkim i melodyjnym graniem, gdzie melodii jest co niemiara. Ten końcowy kawałek, świetnie zamyka całe show i prezentuje perfekcyjnie jak brzmiał cały album i jakie były jego zalety.

Drugi album Made of Hate to dzieło bardziej dojrzałe, w którym mamy wszystko dopracowane od brzmienia, oprawy graficznej aż po same kompozycje. Zespół postawił na melodyjność i przebojowość, a to zawsze się sprawdza i zawsze wyciąga zespół na wyższy poziom. Album odnalazł się w gąszczu mocnej konkurencji w roku 2010 i do dziś wracam do niego często, bo jest to dość jedyny w swoim rodzaju album z taką muzyką. Fanom nie tylko melodyjnego death metalu mogę to polecić, ale i każdego rodzaju melodyjnego metalu. Mocne 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz