Strony

wtorek, 9 sierpnia 2011

DEATH ANGEL - The Ultra violcence (1987)

Pierwszym i zarazem jednym z ich najlepszych albumów Death Angel to jest oczywiście „The Ultra- Violence” z 1987 ,który został nagrany w składzie: Mark Osegueda -wokal, Rob Cavestany - gitara, Gus Pepa - gitara, Dennis Pepa - bas , Andy Galeon ,perkusja. Słuchając tego albumu aż dziwi bierze że to debiut oraz że przyczynił się do tego muzycy , którzy praktycznie zaczynają wielką karierę i to w młodzieńczym wieku. Nagrali naprawdę mocny ,thrashowy album, w którym słychać choćby nieco wielkich mistrzów jak Metallika . I choć album jest niszczący i przepełniony znakomitymi kompozycjami ,to jednak ma drobny minus, który nieco się odbija na całości , a jest to brzmienie , które nie grzeszy doskonałością. Było to spowodowane krótkim czasem nagrywania, ale na szczęście aranżacja i pomysły młodych muzyków wynagradzają nam to z nawiązką.

Na album składa się 8 utworów, trwających łącznie około 45 minut.
Wszystko zaczyna się od 7 min. Thrashers- który jest jednym z pierwszych utworów kapeli, gdyż już można było usłyszeć go na demie o tytule Kill As One.
I choć już na samym wstępie może nieco zrazić brzmienie to jednak praca gitar i całej reszty przyprawia o zachwyt. Świetne tempo oraz mocny riff i chętnie się przytupuje do utworu. Hmm słuchając tego utworu troszkę mi się to skojarzyło jakby z NWOBHM w takim nieco szybszym tempie. Trzeba też zwrócić uwagę że głosu tutaj użyczył Dennis,który gra na basie.
No a sam utwór posiada bardzo chwytliwy refren, do tego ta niesamowita gra solowa.
Evil Priest- kolejny mocarny utwór, który zaczyna się szybkim riffem,oraz ostrą napierdalanką na perce. Ale już podczas zwrotek utwór nieco zwalnia ,ale wciąż niszczy .
No i jeszcze te popisy podczas refrenu,nie dość że chwytliwy to jeszcze w tle znakomite melodie. Dla mnie jest to majstersztyk i spec od przemian licznych temp.
Voracious Souls- kolejny killer, i znów niesamowite popisy muzyków i znów genialne zmiany temp, to raz szybko to raz nieco wolniej ale wszystko przyrządzone z głową. Brawa za solówki jak najbardziej zasłużone! Kolejny utwór również znany nieco wcześniej Kill As One- który jest kolejnym mocnym punktem albumu! Który podobnie jak poprzednie jest przepełniony dużo dawką energii i świetnymi partiami instrumentalni. Dla mnie oczywiście najlepszym utworem jest...The Ultra Violence- ponad 10 minutowy maraton umiejętności muzyków ,który rozrywa na strzępy! ( Czy wam też ten początek kojarzy się z Port Royal - Running Wild ?)
Natomiast Ministress of Pain - to utwór ukazuje jak się powinno grać thrash.
W Final Death można się za to delektować znakomitymi popisami wokalnymi Marka, no i oczywiście cała reszta niczym nie zawodzi.
A album zamyka L.P.F.S-taki luzacki kawałek w sam raz aby zamknąć całość

The Ultra -Violence to karta przetargowa zespołu,dzięki której otworzyli sobie drogę do kariery i sławy ,i wierzę głęboko że gdyby tak dać lepsze brzmienie to album byłby perfekcyjny. Niestety to mało uchybienie może nieco zrazić ,choć nie jest to też z drugiej strony jakiś tam czynnik przeszkadzający w słuchaniu. Hmm gdybym miał podsumować ten album w jednym zdaniu: jeden z najlepszych albumów w historii gatunku i do tego jeden z ich najlepszych dokonań. Nota: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz