Strony

poniedziałek, 7 listopada 2011

DEMON- Breakout (1987)

Choć drugi album DEMON po tragedii jaką było śmierć gitarzysty Mala Spoonera nie odniósł sukcesu komercyjnego, to właśnie „Breakout” z 1987 zaliczam do najlepszych dzieł DEMON. A za owym wyborem przemawia kilka znaczących aspektów. Przede wszystkim krystalicznie czyste, dojrzałe i ciepłe brzmienie i do tej pory jest to najlepsza produkcja w przypadku DEMON. Formę zwyżkową zaliczył każdy z muzyków, zarówno wokalista Dave Hill, który śpiewa zróżnicowanie, zadziornie, a do tego wylewa sporo emocji. John Waterhouse gra odważnie i jego partie nie były tak zadziorne, tak rytmiczne, tak dynamiczne i tak chwytliwe na „Heart of Our Time” i w dalszej twórczości zespołu będzie to bardzo istotny element, który nie raz przesądzi o poziomie danego krążka. No i skoro już jesteśmy przy nazwiskach to moim bohaterem jest bez wątpienia Stevie Watts, którego wyeksponowane partie klawiszowe nadają niezwykłej przestrzeni muzyce DEMON, nadaje więcej przebojowości, melodyjności i poniekąd łagodności. Ten czynniki determinuje kolejny, a mianowicie przebojowość i tutaj duża zasługa samego Wattsa, który komponował wraz z wokalistą Hillem. Patrząc na ostatnie dzieła, czyli „The Plague”, czy „Heart Of our Time” to właśnie brakowało wyraźnych przebojów o których warto byłoby pamiętać, do których warto byłoby wracać. Z poprzedniego albumu pozostał nastrój, troszkę smutku, troszkę tego ciepła hard rockowego, ale tutaj słychać wyraźne odejście w stronę melodic metalu. I co ważniejsze nie byłoby mowy o perfekcji, czy też o najlepszym dziele DEMON, gdyby nie równy materiał i do tego urozmaicony, eliminujący nudę i monotonność, które towarzyszyły na ostatnich krążkach DEMON. Otwarcie w postaci „Life On The Wire” od razu daje przedsmak z czym mamy do czynienia. Melodyjny Metal osadzony w klimacie „Headless Cross” BLACK SABBATH i nie sposób pozbyć się skojarzeń z owym dziełem. Klawisze wyeksponowane, ale w końcu gitara Johna też zaczyna odgrywać większą rolę, nie jest już tak wycofana, a że wygrywa on znakomite partie gitarowe, pełne finezji, emocji i delikatności to już inna bajka. Przemawiają nie tylko instrumenty, ale też wokal Hilla, który jest w życiowej formie, gdzie liczy się nie tylko moc, zadziorność, ale też emocje i to w jaki sposób je wyrażasz. „Hurricane” to kolejny przebój i stylistycznie nawiązuje do otwieracza, z tym że jest szybsze tempo, bardziej zadziorne, jednak pozostał chwytliwy refren i melodyjne partie gitarowe. Nieco inny wydźwięk ma „Breakout” gdzie jest szeroki wachlarz dźwięków, a to wygrywane przez flet, a to przez trąbki i robi to wrażenie, zwłaszcza owa lekkość, płynność przechodzenia między poszczególnymi motywami i melodiami. Jest też spora liczba dynamicznych kawałków jak choćby nastrojowy „Living In The Shadow”, nieco rock'n rolllowy „Englands Glory” , czy też urozmaicony i atrakcyjny pod względem melodii i partii gitarowych „Standing In The Shadow”. Nie ma mowy o jednostajności i o wałkowaniu w kółko tego samego, co świetnie odzwierciedla nieco mroczniejszy „Hollywood” przepełnionym smutkiem i emocjami. W tej samej kategorii znajduje się najpiękniejsza ballada DEMON, czyli „Through These Eyes” w której można delektować się nie tylko smutnym, podniosłym nastrojem, ale również perfekcyjnym popisem Hilla, który wspiął się na wyżyny swojego wokalu. Dla zainteresowanych polecam również bonusowe kawałki wplecione do tego krążka. Tak jak łatwo od punktować plus, tak przy minusach zostawiam puste miejsce. Jeden z najlepszych albumów DEMON i od dłuższego czasu zastanawiam się czy nie najlepszy. Znów nieco inne oblicze DEMON,w którym jest melodic metal i hard rock, jest duża przebojowość i masa atrakcyjnych partii gitarowych. Prawdziwy skarb w dyskografii Brytyjczyków, który rozpoczyna wg mnie serię najlepszych wydawnictw DEMON. Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz