Strony

niedziela, 27 listopada 2011

HELSTAR - Remnants of War (1986)


Na kolejny przejaw aktywności amerykańskiego HELSTAR przyszło czekać fanom dwa lata. Przez ten krótki czas zaszło kilka istotnych zmian w składzie kapeli. Jest przede wszystkim nowa sekcja rytmiczną którą tworzy perkusista Rene Luna, a także basista Jerry Abarca. Pojawił się także nowy gitarzysta, a mianowicie Robert Trevino. Tyle zmian, tyle nowych osobistości i aż dziw bierze, że zespół nie wydał gniota, który charakteryzowałby się chaosem, nie zrozumieniem i brakiem chemii między muzykami. Nic z tych rzeczy. Drugi lp HELSTAR zatytułowany „Remnants Of War” jest bez wątpienia bardziej dojrzalszym albumem, albumem cięższym niż debiut, bardziej dopracowanym pod względem aranżacji, czy też ze względu na samą procedura komponowania utworów. Rewolucji nie ma, bo i być nie może. Jest za to kontynuacja stylu z debiutanckiego „Burning Star” i nie przeszkodziło w tym przetasowania w zespole. Zaskoczenie jest na początku kiedy wkracza melodyjne intro, które nie oddaje klimatu krążka, czyli owej mrocznej otoczki, surowości i naturalności. To że jest ciężej niż na poprzednim albumie informuje nas na wstępie ponury „Remnants Of War” który jest wypadkową całego wydawnictwa. Trzeba przyznać, że pomysły, które trafiły na ten album są naprawdę ciekawe i praktycznie co utwór mamy jakiś oryginalny motyw gitarowy, jakieś ciekawe intrygujące tempo, czy też zapadający refren, czy chwytliwą melodię. Świetnie to odzwierciedla dynamiczny „Conquest”, stonowany „Evil Reign”, rozpędzonym „Destroyer” , który należy zaliczyć do najlepszych kompozycji w historii HELSTAR. Z kolei nie które kompozycje wyróżniają się thrash metalowym klimatem, a także agresją i taki właśnie jest "Suicidal Nightmares",czy też najbardziej rozbudowana kompozycja jaką jest „Angel Of Death”. I złego słowa nie można napisać o żadnym kawałku zawartym na tym albumie. Niby jest kontynuacja stylu z debiutu, to jednak z drugiej strony da się wyczuć bardziej dojrzalsze pomysły, aranżację. Niby są nowi muzycy to jednak ma się wrażenie że grają ze sobą kilka lat i ta chemia między nimi jest słyszalna, zwłaszcza w przypadku warstwy instrumentalnej. O zaletach można pisać długo, zaś o wadach jest znacznie gorzej. Można poniekąd zarzucić to co poprzedniemu, tylko tutaj to byłoby naruszenie etyki słuchacza, recenzenta i szukanie na siłę jakiejś wady. Remnants Of War” można w skrócie określić jako klasyka amerykańskiego power metalu. Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz