Strony

czwartek, 1 marca 2012

WISE MAN - First Warning (1986)


Moje zainteresowanie niemiecką sceną heavy metalową przeradza się powoli w obsesję, a w ramach dość częstego odwiedzania tamtych rejonów mam dla was coś nieco innego. Coś wręcz odbiegającego od stylu w jakim trzymają się kapele z tamtego rejonu. Styl który nie ma związku z teutońskim, topornym, rasowym heavy metalem jaki jest charakterystyczny dla tego kraju. Styl które można określić jako miks heavy metalu z hard rockiem, a więc coś na miarę hard'n heavy w stylu RATT, DOKKEN czy też opisywanego na łamach bloga WARRIOR. Tak Niemcy mają swojego odpowiednika, a jest nim mało znany WISE MAN, który został założony w 1982 roku. Zaczęło się niewinnie bo od dema w postaci „Paranoid” w 1985 roku, a rok później uporczywość i cierpliwość zespołu zaowocowała pełnometrażowym albumem. „First Warning” to kawał porządnej muzyki w klimacie heavy metalu i hard rocka. Co ciekawe zespół szczędzi sobie granie na siłę, stawiając na krótki, dynamiczny i zwarty materiał, który wypełniony jest przebojami o zabarwieniu radosnym, luzackim i bardzo melodyjnym.

Na cały materiał składa się 9 kompozycji trwających nie całe 35 minut, co sprawia że album nie nudzi i szybko przemija. Hmm choć, nie fortunnie wg mnie został wybrany na otwarcie taki „In The beginning”, który jest właściwie kawałkiem instrumentalnym, aczkolwiek nie ma tutaj jakieś szarszy gitarowej, jakiejś inwazji dźwięków, a jedynie słychać jakieś ozdobniki, które mają budować tajemniczy klimat, co też się udaję. Dajmy spokój już temu kawałkowi i dajmy się porwać bojowemu, koncertowemu „Don't Play With The devil”, który trafia w 100 % w mój gust. Jest ciekawy motyw ocierający się o twórczość wcześniej wspomnianych kapel, a także RAINBOW z albumu „Bent Out Of Shape” co tylko stawia kawałek w jeszcze lepszym świetle. Może przesadzę, ale wokal Wernera strasznie mi przypomina mi wyczyny Turnera z RAINBOW. Sekcja rytmiczna też nawiązuję w tym przypadku do tej z tęczy Blackmore;a. Jest ciepła, momentami jednostajna i mało urozmaicona, ale nadająca utworom mocy. Świetna aranżacja, linia wokalna, klimatyczne chórki, hard rockowy feeling, chwytliwy motyw i prosty refren sprawiają ze mamy pierwszy przebój i poniekąd zaostrza się apetyt na resztę materiału. Zawodu nie przynosi bardziej komercyjny „Wrong Way” z nieco sztucznie brzmiącą perkusją. Utwór ma niezwykła przestrzeń, która wytwarzają syntezatory. Co ciekawe rytmiczność, zadziorność i hard rockowe szaleństwo są tak tutaj autentyczne, że czynią muzykę WISE MAN bardzo atrakcyjną. Kolejny przebój i w takiej kategorii można śmiało rozpatrywać „Sweet Dreamer” mający nieco ostrzejszy riff i gdyby nie ciepły klimat i syntezatory to zapewne można by to pomylić z heavy metalem, a tak nie ma wątpliwości że to hard rock. Może niektórym jednostkom przeszkadzać, nowoczesne ozdobniki, nieco takie futurystyczne, nieco elektroniczne, ale myślę że to właśnie czyni ową muzykę WISE MAN bardzo melodyjną, świeża i na swój sposób nietypową. Jeśli chodzi o duet Ritt/Wrede zaskakuje swoimi partiami w dynamicznym, wręcz speed metalowym „Fast'n Ready” i to właśnie tutaj się przekonujemy, że potrafią grać nie tylko melodyjne i ciepłe partie gitarowe, ale też nieco ostrzejsze, nieco bardziej metalowe, co właśnie słychać w tym utworze. Ich warsztat muzyczny jest na bardzo wysokim poziomie i nic dziwnego skoro obecnie Ritt gra w znanym, wręcz kultowym GRAVE DIGGER. Najdłuższą kompozycją jest ” In The Night At 4.16 „ która ma ciekawy główny motyw przyozdobiony dzwonkami. Kolejny przebój z dopieszczoną aranżacją, z tajemniczym klimatem i serią atrakcyjnych i energicznych solówek. Z kolei „I'm Cryin'” można potraktować jako balladę, dodam tylko tyle że i w takiej formule zespół brzmi wybornie i autentycznie. No jak miło buja refren i jak wielki wpływ wywiera na słuchaczu ta lekkość. Nie wiem czemu ale „I'm A Mover” skojarzył mi się a to z jednej strony z AC/DC a z drugiej z DEF LEPPARD,a ta mieszanka jest nadzwyczaj efektywna. Nieco słabiej wypada zamykający „You Got The Feeling”, z które uleciała przebojowość i melodyjność, która nam towarzyszyła na poprzednich utworach. Wykonanie i staranność sprawiają, że utwór jednak jako tako nie psuje ostatecznego efektu i właściwie album pozostawia po sobie całkiem dobre wrażenie.

Malkontenci znajdą coś negatywnego, a to że już to gdzieś było, a to że jest to zbyt komercyjne, momentami może zbyt melodyjne i przesadzone. Jednak umiejętności muzyków, pomysłowość, same kompozycje i ich wykonanie mówią coś zupełnie innego, a przynajmniej mi. Kolejny zespół który dopisują do tych ulubionych z tamtego rejonu. Co ciekawe jest to bardzo nie niemiecka płyta, która od początku do końca zapewnia niezwykłą rozrywkę i relaks na najwyższym poziomie.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz