Strony

niedziela, 27 maja 2012

EVIL MASQUERADE - Pentagram (2012)


Boski Apollo Papathanasio miał bardzo pracowite ostatnie dwa lata. Równoległe pracę nad nowymi albumami dwóch jego kapel, w których udziela swojego jakże znakomitego wokalu, który do dziś wzbudza we mnie głębokie emocje i wciąż należy on do najlepszych wokalistów heavy metalowych we współczesnym świecie. Efekt końcowy FIREWIND już znam i poza znakomitą formą wokalną Apollo to ciężko było znaleźć plusy. Właściwie na premierę nowego albumu drugiej kapeli Apollo tj EVIL MASQUERADE nie trzeba było czekać dłużej.”Pentagram” to piąty album tej duńskiej formacji, która została założona w 2002 r. Kapela zaczynała w sumie od stylu bardziej określanego mianem neoklasycznego potem nieco zaczęło tego brakować i zespół jakby minimalizował ten gatunek w swoim graniu. „Fade To Black” z 2009 roku to był bardzo udany album, gdzie było coś z power metalu, melodyjnego metalu a nawet neoklasycznego grania. Liczyłem na coś w podobnym stylu, jednak zespół postanowił mi zrobić psikusa i postawić bardziej na granie w takim stylu melodyjnego metalu, czy też bardziej metalu, gdzie mało jest samych neoklasycznych patentów i pójście w bardziej mroczne klimaty, mroczniejsze granie jakoś nie pasuje mi do wizerunku tego zespołu i tutaj można doszukać się kilku podobnych rozwiązań między nowymi albumami obu kapel gdzie śpiewa Apollo. Nacisk na ciężar, abstynencja jeśli chodzi o ciekawe utwory, o interesujące zapadające melodie i wszystko brzmi równie nie atrakcyjnie i nieco jakby wymuszenie tak jak w przypadku albumu FIREWIND. Zmiana stylu jest rażąca, jest dużo ponurości, smutku, mroku i ciężko strawnych melodii i kompozycji. Sporym minusem jest też pojawienie się nowego klawiszowca Artura Meinilda który właściwie jest schowany ze ścianą gitar i sekcji rytmicznej i nie odgrywa ten instrument takiej roli jak na poprzednich płytach i to jest zatracenie własnej tożsamości jak dla mnie. Oprócz tego aspektu co łączy nowe wydawnictwa zespołów Apollo to również nadzwyczaj dobra produkcja, która ma zapewne odwrócić uwagę słuchacza. Niestety to wszystko tylko uwypukla wady jakie są na tym albumie.

Chaos, brak zdecydowania i nie trafione pomysły to bolączka materiału na tym albumie. „Pentagram” to kawałek który już na samym wstępie uświadamia słuchacza, że zespół zamknął za sobą pewien etap i teraz stara się przedzierać nowe szlaki, szkoda tylko że nie jest to dla nich przeznaczona droga i wg mnie nie pasują do tej drogi gdzie jest silenie się na ciężar. „A Silhouette” ma ciekawe nieco ponure tempo, który nawet fajnie brzmi, lecz nic się tutaj nie dzieje, jest jednostajne granie, bez większego urozmaicenia, również warto tutaj wyróżnić nawet udane melodie klawiszowe. Jednym z najciekawszych utworów na płycie jest bez wątpienia taki dość klimatyczny, zadziorny „Perfect Disgrace”, i podoba mi się tutaj przede wszystkim współgranie gitary i klawiszy, na myśl oczywiście przychodzi działalność Ritchiego Blackmore'a. Mrok, ponurość to cechy większości utworów na tym albumie, właściwie cały krążek jest tym przesiąknięty. Dobry motyw gitarowy ma „The Spirits of the Dead” tylko co z tego jest jest kombinowanie i nie ma ognia. To samo mogę zarzucić „Moonlight Fantasy”, który ma nawet ciekawy refren. „Pray For Mercy On Our Souls” to kolejny udany przykład jak zespół kiepsko sobie radzi z melodiami, z pomysłem na utwory i właśnie każdy utwór jest pełen wad i nie dopracowań. Moim ulubionym utworem na tej przeciętnej płycie jest przebojowy, melodyjny, rytmiczny „Soul Taker” z lekkim rockowym zacięciem, odsyłając do płyt RAINBOW czy też DEEP PURPLE, tak ta fascynacja Ritchim jest tu słyszalna. Nie jest to może szczyt możliwości zespołu, ale ten kawałek naprawdę łatwo wchodzi do głowy i zapada w pamięci nie to co reszta utworów. Do udanych kompozycji zaliczam też tajemniczą balladę „Strangers Might Fool Ya'”. I nic więcej już nie trzeba dodawać w kwestii zawartości.

Ciężko jest uwierzyć że to dalej ten sam zespół co kiedyś. Nie ma neoklasycyzmu, nie ma przebojów, nie ma ciekawych melodii, nie ma ciekawych konstrukcji, wszystko jakby wymuszone, zrobione na szybko, postawienie na mrok i ciężar okazało się nie trafionym pomysłem udawania jakiś inny zespół. Kapela zatraciła jak dla mnie swoją tożsamość i ten problem dotknął jak widać zarówno FIREWIND jak i EVIL MASQUERADE. Czy jest dla tych kapel jeszcze ratunek? Czas pokaże. Póki co jest to jeden z pretendentów do rozczarowań roku.

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz