Strony

poniedziałek, 21 maja 2012

KATANA - Storms Of war (2012)


Moda na granie metalu wzorowanym na patentach z lat 80, moda na kopiowaniu starych kapel wciąż trwa i właściwie nabiera rozpędu. W dobie nowoczesnych nowinek jest to pewna odskocznia, jednak czasami taka droga potrafi szybko zweryfikować co dany zespół jest wart i w dobie silnej konkurencji i ciekawszych rzeczy dane kapele potrafią się zgubić. A jak jest z szwedzkim KATANA, który zalicza się do tych młodych gniewnych wzorujących swoją muzykę na latach 80? Kontrowersje spore wzbudził ich debiut, który z jednej strony miała przebojowy charakter, łatwo zapadające melodie, to jednak na dłuższą metę próba stania się drugim IRON MAIDEN nie do końca przekonała, brakowało w sumie pazura i nieco własnego pomysłu na to wszystko. Co zmieniło się w ciągu roku? Jakim albumem jest następca „Heads Will Roll” czyli „Storms Of War”? Nie zmieniła się konwencja grania zespołu i w dalszym ciągu jest to czerpanie garściami ze złotego okresu heavy metalu czyli lat 80. Tylko tym razem można poczuć jakby nieco ostrzejsze granie, nieco mniej jakiegoś glam metalowego grania a więcej heavy metalu spod znaku JUDAS PRIEST, IRON MAIDEN czy też nieco HAMMERFALL w pewnych elementach. Na pewno można odczuć różnicę w kwestii wykonania, pomysłów na kompozycję czy tez samych umiejętności muzyków, słychać rozwój w tych aspektach. Przede wszystkim Johan Bernspang w roli wokalisty sprawuje się już nieco lepiej, a najlepiej to sobie radzi w ostrzejszych kawałkach z motoryką JUDAS PRIEST, gdzie utrzymana jest stylistyka nieco heavy/speed metalowa i mam tu na myśli choćby taki „The reaper” który jest jednym z najlepszych utworów na płycie, jednocześnie znakomicie odzwierciedla fakt, że zespół poczynił pewne postępy. Wokalnie tutaj Johan przechodzi sam siebie, zwłaszcza końcowe piski nie odbiegają od tych które prezentował w latach 80 Rob Halford.

Oprócz mocnego brzmienia, które podkreśla klimat lat 80, mamy zróżnicowany i równy materiał, który mimo swojego wtórnego charakteru dostarcza sporo radości i wspomnień związanymi z innymi albumami lat 80. Oprócz wokalisty spore postępy popełnił duet gitarzystów czyli Karlsson/Essen który poza przeciętnym kopiowaniem dostarcza też troszkę od siebie. Jest nacisk na nieco oklepane motywy, ale jest melodyjnie, jest solidność wykonania i ciekawe pomysły, a to rzutuje na całość, sprawiając że słucha się tego nadzwyczaj przyjemnie. Oj tak przebój goni przebój, aczkolwiek klasa nieco wyższa od tych z poprzedniej płyty. Dobrze o tym przekonuje słuchacza rytmiczny „Wrath Of The Emerald Witch” . JUDAS PRIEST z ery „Screaming...” czy też „Defenders...” wymieszany z wczesnym IRON MAIDEN słychać w „Kubila Khan”. Lekarstwem na wtórność i oklepane motywy jest fakt postawienie na melodyjności i szybkości, tak jak to jest w dynamicznym, nieco speed metalowym „The samurai Returns”. Rytmiczność i hard rockowe zacięcie słychać w „City On The Edge Of Forever”. Jest też nieco epickości, jest tez stonowane tempo, bojowy wydźwięk w „No Surrender” gdzie mamy coś z HAMMERFALL. Oczywiście poza krótkimi i zwartymi kompozycjami pojawiają się bardziej rozbudowane gdzie zespół daje upust progresywnym zacięciom i taki „In The Land Of The Sun” to tworzenie kolosów na wzór tych robionych przez IRON MAIDEN . Jest to kopiowanie, ale bardzo dobre i słucha się tego naprawdę przyjemnie. W takiej samej stylistyce jest utrzymany drugi kolos a mianowicie „The Wisdom of Emond's Field” gdzie jest sporo ciekawych motywów i urozmaiceń, które sprawiają że kawałek nie nudzi mi swojej oklepanej stylistyce i melodyjności. Tak jest mimo ograniczonej formule, mimo oklepanym motywów, mimo mało oryginalnemu stylowi KATANA potrafi przyciągnąć uwagę słuchacza i bez wątpienia ich największym autem są melodie, które zapadają w pamięci, prosta forma jak i dobrze zrealizowane aranżacje i gdyby nie taki przebojowy charakter jaki słychać w „The Gambit” czy też „Modesty blaise” to zapewne album wiałaby nuda.

„Storms Of war” to album o wiele bardziej przemyślany niż poprzednik. Melodie są bardziej ciekawsze, więcej tutaj solidności i dbanie o wykonanie. Słychać wzrost formy muzyków, a same kompozycję też o klasę wyżej niż te z poprzedniego albumu. Może nie jest to jakieś wysokiej klasy album, z muzyką na wysokim poziomie, może zbyt dużo tutaj wtórności, ale jest to album przy którym miło spędza się czas.

Ocena: 7.5/10

1 komentarz: