Moda na granie metalu wzorowanym na
patentach z lat 80, moda na kopiowaniu starych kapel wciąż trwa i
właściwie nabiera rozpędu. W dobie nowoczesnych nowinek jest to
pewna odskocznia, jednak czasami taka droga potrafi szybko
zweryfikować co dany zespół jest wart i w dobie silnej
konkurencji i ciekawszych rzeczy dane kapele potrafią się zgubić.
A jak jest z szwedzkim KATANA, który zalicza się do
tych młodych gniewnych wzorujących swoją muzykę na latach 80?
Kontrowersje spore wzbudził ich debiut, który z jednej
strony miała przebojowy charakter, łatwo zapadające melodie, to
jednak na dłuższą metę próba stania się drugim IRON
MAIDEN nie do końca przekonała, brakowało w sumie pazura i nieco
własnego pomysłu na to wszystko. Co zmieniło się w ciągu roku?
Jakim albumem jest następca „Heads Will Roll” czyli „Storms
Of War”? Nie zmieniła się
konwencja grania zespołu i w dalszym ciągu jest to czerpanie
garściami ze złotego okresu heavy metalu czyli lat 80. Tylko tym
razem można poczuć jakby nieco ostrzejsze granie, nieco mniej
jakiegoś glam metalowego grania a więcej heavy metalu spod znaku
JUDAS PRIEST, IRON MAIDEN czy też nieco HAMMERFALL w pewnych
elementach. Na pewno można odczuć różnicę w kwestii
wykonania, pomysłów na kompozycję czy tez samych
umiejętności muzyków, słychać rozwój w tych
aspektach. Przede wszystkim Johan Bernspang w roli wokalisty sprawuje
się już nieco lepiej, a najlepiej to sobie radzi w ostrzejszych
kawałkach z motoryką JUDAS PRIEST, gdzie utrzymana jest stylistyka
nieco heavy/speed metalowa i mam tu na myśli choćby taki „The
reaper” który jest
jednym z najlepszych utworów na płycie, jednocześnie
znakomicie odzwierciedla fakt, że zespół poczynił pewne
postępy. Wokalnie tutaj Johan przechodzi sam siebie, zwłaszcza
końcowe piski nie odbiegają od tych które prezentował w
latach 80 Rob Halford.
Oprócz
mocnego brzmienia, które podkreśla klimat lat 80, mamy
zróżnicowany i równy materiał, który mimo
swojego wtórnego charakteru dostarcza sporo radości i
wspomnień związanymi z innymi albumami lat 80. Oprócz
wokalisty spore postępy popełnił duet gitarzystów czyli
Karlsson/Essen który poza przeciętnym kopiowaniem dostarcza
też troszkę od siebie. Jest nacisk na nieco oklepane motywy, ale
jest melodyjnie, jest solidność wykonania i ciekawe pomysły, a to
rzutuje na całość, sprawiając że słucha się tego nadzwyczaj
przyjemnie. Oj tak przebój goni przebój, aczkolwiek
klasa nieco wyższa od tych z poprzedniej płyty. Dobrze o tym
przekonuje słuchacza rytmiczny „Wrath Of The Emerald
Witch” . JUDAS PRIEST z ery
„Screaming...” czy też „Defenders...” wymieszany z wczesnym
IRON MAIDEN słychać w „Kubila Khan”.
Lekarstwem na wtórność i oklepane motywy jest fakt
postawienie na melodyjności i szybkości, tak jak to jest w
dynamicznym, nieco speed metalowym „The samurai Returns”.
Rytmiczność i hard rockowe zacięcie słychać w „City
On The Edge Of Forever”. Jest
też nieco epickości, jest tez stonowane tempo, bojowy wydźwięk w
„No Surrender”
gdzie mamy coś z HAMMERFALL. Oczywiście poza krótkimi i
zwartymi kompozycjami pojawiają się bardziej rozbudowane gdzie
zespół daje upust progresywnym zacięciom i taki „In
The Land Of The Sun” to
tworzenie kolosów na wzór tych robionych przez IRON
MAIDEN . Jest to kopiowanie, ale bardzo dobre i słucha się tego
naprawdę przyjemnie. W takiej samej stylistyce jest utrzymany drugi
kolos a mianowicie „The Wisdom of Emond's Field”
gdzie jest sporo ciekawych motywów i urozmaiceń, które
sprawiają że kawałek nie nudzi mi swojej oklepanej stylistyce i
melodyjności. Tak jest mimo ograniczonej formule, mimo oklepanym
motywów, mimo mało oryginalnemu stylowi KATANA potrafi
przyciągnąć uwagę słuchacza i bez wątpienia ich największym
autem są melodie, które zapadają w pamięci, prosta forma
jak i dobrze zrealizowane aranżacje i gdyby nie taki przebojowy
charakter jaki słychać w „The Gambit” czy też „Modesty
blaise” to zapewne album wiałaby nuda.
„Storms Of war” to album o wiele
bardziej przemyślany niż poprzednik. Melodie są bardziej
ciekawsze, więcej tutaj solidności i dbanie o wykonanie. Słychać
wzrost formy muzyków, a same kompozycję też o klasę wyżej
niż te z poprzedniego albumu. Może nie jest to jakieś wysokiej
klasy album, z muzyką na wysokim poziomie, może zbyt dużo tutaj
wtórności, ale jest to album przy którym miło spędza
się czas.
Ocena: 7.5/10
Kolejny dobry album 2012 roku... a tu dopiero maj.
OdpowiedzUsuń