Jeśli chodzi o heavy metal Francja w
latach 80 nie miała zbyt dużo zespołów przeznaczonych
eksportu, a to z tego względu, że większość kapel miała kaprys
tworzenia muzyki w ojczystym języku. Jednak nie można powiedzieć,
że nie było kapel, które podbijały z dużym sukcesem rynków
zagranicznych. Bardzo istotną rolę odegrał w owym czasie
NIGHTMARE, który w wielkim stylu powrócił w XXI wieku
prezentując nieco mocniejszy i nowocześniejszy metal, jednak zawsze
było zachowanie dynamiki melodyjności, będąc wiernym heavy
metalowi. Dzisiaj zespół ma się dobrze i dalej tworzy i
nagrywa albumy na pewnym dobrym poziomie, godnie reprezentując swój
kraj. Jednak w początkowym okresie wydali tylko zaledwie dwa albumy,
by potem usunąć się w cień. Znaczącym albumem dla NIGHTMARE był
debiut „Waiting For The Twilight” z 1984 r i wszystko
właściwie zaczęło się w roku 1979 kiedy kapela została powołana
do życia i zachowywała ona swoistą oryginalność, która
przejawiała się w specyficznym brzmieniu, charyzmatycznym wokalu
Houperta, który miał ciekawą manierą, gdzie była nutka
tajemniczości i wątpliwości, do tego ten dramatyzm w operowaniu
poszczególnymi liniami wokalnymi. Również znaczącą
rolę odgrywał wówczas duet gitarzystów Nicolas De
Dominicis/ Jean Stripolli którzy na debiucie dali upust
swojemu szaleństwo, jednocześnie nie zapominając o lekkości,
przystępności podania swoich partii. Co ciekawe nie ma tutaj
jakiegoś silenia się, niemieckiej toporności, a wszystko brzmi
bardzo przebojowo i chętnie tu przytoczę taki utwór jak „Too
Late” czy też dynamiczny
„Trust a Crowd”, gdzie zespół pokazuje że znajoma mu
jest brytyjska szkoła grania i trzeba przyznać że debiut „Waiting
For Twilight” to przebojowy album, który ma coś z
tradycyjnego heavy metalu z obszarów europejskich,
amerykańskiego power/speed metalu, i do tego gdzieś tam trochę
holenderskiego MARTYR, gdzieś tam fascynację innymi mniej lub
bardziej znanymi i można by tu przytoczyć kilka ciekawych nazw,
choć zespół jak mało który stara się wykształtować
swój styl i ta sztuka wychodzi im nadzwyczaj dobrze.
Supportowanie DEF LEPPARD w 1983 roku sprawiło że NIGHTMARE
stworzył nawet podobną formę chórków i dobrze to
słychać w takim melodyjnym „Royal death”. Ogólnie
cały materiał jest zwarty, krótki, dynamiczny i bardzo
melodyjny, a każda kompozycja jest pełna energii i zapadających
melodii, co sprawia że album jest przystępny dla każdego słuchacza
heavy metalu i zyskuje sporo na atrakcyjności. Pojawią się
kompozycje gdzie jest nacisk na ciężar i nieco mroczniejsze granie
tak jak to ma miejsce w „Waiting For Twilight”. Mamy i
epickość ( „Drive Down To Hell”), gdzie jest podniosłość
i niezwykły klimat, mamy i hołd dla amerykańskiego heavy metalu w
„Fool On The Scene”, niezwykłą
rytmiczność i pomysłowość w rycerskim „The Legend”
gdzie owe galopady mogą
nasunąć choćby IRON MAIDEN.
Jaki
wniosek z tego wynika? Że największym atutem i skuteczną bronią
NIGHTMARE są melodie, oraz chwytliwy charakter zarówno
głównych motywów jak i na przemiennych solówek
gitarzystów co idealnie to odzwierciedla nieco hard rockowy
„Lord Of The Sky” .
Cieszy również fakt, że zespół przez cały jest
wierny swojemu stylowi, napiera cały czas dynamicznymi i melodyjnymi
kompozycjami, cały czas jest prawdziwy heavy metal bez zbędnych
udziwnień, spowolnień. Nie udają nikogo, nie kopiują, a jedynie
co może niektórym nie pasować brzmienie, ale to kwestia
gustu, ale w owym czasie bywały i gorsze, które utrudniały
odsłuch, tutaj sprawa ma się inaczej i słucha się tego
przyjemnie, choć czas nie ubłaganie biegnie i płyta się szybko
kończy, zwłaszcza jeśli trwa zaledwie 30 minut. Zawsze pozostaje
opcja „repeat”. Klasyka heavy metalu lat 80, nie tylko
francuskiego.
Ocena:
9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz