Jednym z najbardziej rozpoznawalnych
brazylijskich muzyków metalowych jest bez wątpienia wokalista
Andre Matos. Człowiek właściwie już legenda. To z nim właściwie
kojarzy mi się Brazylia, to właśnie dzięki niemu heavy metalowy
VIPER stał się jednym z moich ulubionych zespołów z tamtego
rejonu, to za jego sprawą sukces międzynarodowy odniósł
power metalowy ANGRA, potem był jeszcze nieco bardziej progresywny
SHAMAN, kilka występów gościnnych typu AVANTASIA. Ostanie
2-3 lata przejawiały się właśnie na graniu i tworzeniu muzyki pod
szyldem ANDRE MATOS, gdzie 2009 wydany został bardzo dobry
„Mentalize” który uznaję za jeden z ciekawszych albumów
na których słychać Andre Matosa. To był solidny,
przemyślany album zawierający patenty charakterystyczne dla SHAMAN,
czy tez ANGRA. Potem gościnny udział w AVANTASIA i utworzenie wraz
Timo Tolkim zespołu o nazwie SYMFONIA. W tym roku co słychać u
Andre Matosa? Przede wszystkim reaktywacja VIPER i nowy album wydany
pod szyldem ANDRE MATOS. „The Turn Of The Lights”
to album, który jest dowodem na to, że ostatnie dokonania
Matosa nie wzbudzają większej euforii i brakuje jakiegoś
porządnego wydawnictwa, który wyciśnie to co najlepsze z
tego muzyka. Niestety ale nowy album tego wyśmienitego muzyka nie
należy do jego udanych i jest to jedno z jego gorszych dzieł w
karierze. Rozczarowanie to dość łagodne słowo w przypadku tego
wydawnictwa. Nie chodzi już o słabą formę wokalną i
kompozytorską Andre,a le już o sam styl, konwencję i kategoria
muzyki. Metal? No właśnie to jest pytanie które mnie męka.
Niby są gitary, niby są podstawy żeby uznać to wydawnictwo za
metalowe. Jednak tych elementów jest mało. Brakuje power
metalowej konwencji, z którą muzyk zawsze mi się kojarzył.
Brakuje tych patentów znanych z ANGRY, AVANTASIA i właściwie
kompozycje które zaspokajają moje oczekiwania to te które,
mają dynamikę, metalową, czy też power metalową konwencję.
Utwory, które są pozbawione eksperymentów,
kombinowania, a charakteryzują się dynamiką, melodyjnością i
nawet przebojowym charakterem. W tej kwestii na wyróżnienie
zasługuje przebojowy „ Course Of Life” z rozpędzoną
sekcją rytmiczną i elektryzującymi solówkami duetu
Hernandes/ Mariutii, którzy jednak mimo wszystko rzadko
zachwycają swoją gra na tym albumie. Zazwyczaj jest monotonnie i
bez zaangażowania, a ten utwór jest znakomitym
przeciwieństwem. Do kategorii udanych, dynamicznych i zapadających
w głowie utworów trzeba zaliczyć również nieco
mocniejszy „Oversoul”, czy też wg mnie najlepszy na
płycie „Light Years” który jest znakomitym
przykładem w jakim kierunku powinien pójść Matos na tym
albumie. W power metalową formułę do jakiej nas przyzwyczaił.
Wtedy fani byliby zadowoleni, a ja na pewno.
Plusów zbyt dużo nie ma w
przypadku tego wydawnictwa i jednak minusy dominują tutaj w każdej
sferze. Umiejętności muzyków ich formie, mniej agresywnego i
bardziej dojrzałego brzmienie czy tez w końcu kwestii nie równego
i smętnego materiału, który nudzi i wprowadza słuchacza w
śpiączkę. Progresywne wtrącenia w „Liberty” czy też w
tytułowym „The Turn Of The Lights” psują efekt i
sprawiają że brzmią one chaotycznie. Brak pomysłów na
kompozycje i kiepskie aranżacje to bolączka niemal wszystkich
utworów. Ballada „Gaza” nie jest zła, powiem więcej ma
swoje plusy, jak choćby klimat i ciekawy główny motyw,
jednak w gąszczu słabych kompozycji, potrafi zanudzić i wtedy
ciężko dostrzec w tym utworze jakiekolwiek piękno. Rockowy „On
Your Own” też jakoś nie pasuje mi do Matosa, ale też są
pewne symptomy które sprawiają że utwór ma kilka
dobrych momentów, jak choćby nawet miły dla ucha refren.
„White Summit” miał prezentować się nowocześnie, miał
kipieć progresywnością, niestety wyszedł z tego ciężko strawny
utwór, zresztą to jest problem całego albumu.
Nie tak miał brzmieć nowy album Andre
Matosa, specjalistę od śpiewania w power metalowych utworach. Nie
tak wyobrażałem sobie nowy album jednego z najlepszych wokalistów
metalowych. Album pokazuje, że Andre ma teraz słabszy okres w
swojej karierze. Trzy utwory to za mało jak na niego. Cieżko
polecić komukolwiek to wydawnictwo bo strasznie zanudza i jest to
album który się ciężko słucha, bo nie ma punktów
zaczepienie, nie ma czegokolwiek nad czym można by się zachwycać.
Porażka artystyczna Andre Matosa.
Ocena: 3/10
100% racji chłopaku. ;)
OdpowiedzUsuńA Dziękuje:D Choć wolałbym nie mieć racji i żeby płyta była o wiele lepsza,no cóż widać Matos nie ma pomysłu na siebie, może nagra coś z Viper? fajnie by było:D
Usuń