Strony

wtorek, 21 sierpnia 2012

TRAUMA - Scratch and Scream (1984)

Spoczywający w spokoju basista Cliff Burton zaistniał w metalowym światku głównie za sprawą grania w słynnej METALLICE. Jednak mało kto wie, że zaczął stawiać pierwsze kroki w speed/power metalowym TRAUMA. Amerykański zespół nie należy do grona tych znanych i rozpoznawalnych kapel, które dorobiły się nie wiadomo jak bogatej dyskografii. Oj nie, historia tej formacji była właściwie dość krótka. W roku 1981 kapela została założona, rok później nagrali swoje pierwsze demo. W roku 1982 amerykański zespół nagrał kawałek "Such A Shame" , który trafił na składankę wytwórni Metal Blade, czyli Metal Massacre II a w roku 1984 nagrali kolejno demo i swój debiutancki album „Scratch And Scream”, który okazał się ich pierwszy i zarazem ostatnim wydawnictwem. Mocne, zadziorne brzmienie, mroczna i tajemnicza okładka, wokal Donniego Hilliera przypominający Belladonne z ANTHRAX oraz Mike'a Howe'a z METAL CHURCH, chórki i wzmocnienie wokalne przez Leather Leone z CHASTAIN, szybkie dynamiczne, elektryzujące, przesycone melodyjnością i chwytliwością partie gitarowe duetu Overton/Alexander czy też w końcu przebojowy charakter materiału to jedne z wielu zalet tego wydawnictwa. Tak można wypomnieć im że wykorzystują sporo sprawdzonych patentów, że jest wtórny charakter co wynika choćby z tego faktu, że słychać inspiracje IRON MAIDEN, METAL CHURCH, CHASTAIN, KILLER, czy też HELLOWEEN, choć nie brakuje pewnych odniesień do ANTHRAX czy TOXIC. Ale kiedy odpali się płytę, wtedy wszelkie drobnostki tego typu przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Zostaje słuchacz i świetna muzyka z pogranicza speed/power metalu z pewnymi elementami thrash metalowymi.

Szybko, dynamicznie, melodyjnie i do przodu, tak można by opisać w kilku słowach materiał. Nie ma mowy o wypełniaczach, nie ma mowy o kompozycjach nijakich. Od początku do końca mamy do czynienia z rasowymi przebojami, które trafiają do słuchacza jak nie poprzez chwytliwy, melodyjny riff, to poruszający i łatwo zapadający w głowie refrenie. Znakomitym tego przykładem jest “The Day all Hell Broke Loose” który zachwyca zadziornym charakterem, a także trafionymi pomysłami co do głównego motywu, co do refrenu,a także całej konstrukcji utworu. Nie da się zaprzeczyć, że jest to świetne otwarcie albumu. “Bringin’ The House Down” to przykład typowego speed/power metalu lat 80 i to na najwyższym poziomie. Nieco zwolnione tempo, nieco lżejszy riff i spora rytmiczność, sprawiają że kawałek ocieraj się o hard rock. Album tego amerykańskiego zespołu jest dziełem bardzo dopracowanym zarówno pod względem technicznym jak i aranżacji. Te tutaj są nadzwyczaj dobrze wyważone, pomiędzy ciężarem godnym thrash metalu, a lekkością spod znaku hard rocka, a wszystko zagrane z niezwykłą starannością techniczną. Duet gitarzystów Overton/Alexander dwoją się i troją w solówkach, żeby dostarczyć jak najwięcej emocji słuchaczowi i partii gitarowych jest nadzwyczaj dużo. Wszystko cechuje się niezwykłą finezją i nawet czasami shredowym charakterze, pokazując nie banalne umiejętności muzyków. To, że są kimś więcej niż tylko zwykłymi rzemieślnikami słychać choćby w takim prostym “Kill For Less” gdzie solówki, brzmią ambitnie i nie można posądzić zespół o proste i monotonne granie. Podobnie można by napisać o rytmicznym „Scratch and Scream” opartym na nieco cięższym, mrocznym motywie. Materiał jest zróżnicowany i wachlarz różnego rodzaju kompozycji zdaje się nie mieć końca. Bo tak o to usłyszymy dynamiczne kompozycje jak „The warlock”, które są utrzymane w speed/power metalowej formule, nie brakuje też i hard rockowego zacięcia na płycie o czym świadczyć może obecność rytmicznego „Lay Low” , nie brakuje też pewnych zwolnień i nieco ballodowego feelingu tak jak to słychać w początkowej fazie „In The End”. Nie brakuje też typowego heavy metalowego akcentu, gdzie słychać coś z takiego choćby ACCEPT, słychać coś z topornego grania i to słychać choćby w takim stonowanym „We are watching You”.

Nie wiem jak można by tu was drodzy czytelnicy jeszcze zachęcić do zapoznania się z tym albumem? Może zdaniem podsumowania? „Scratch and Scream” to album, który przybliża idealnie to co się działo w latach 80 i jakie wtedy granie dominowało na rynku. Może jest to granie jakiego pełno, może ten album przypomni wam o innych starych zespołach, może odeśle was do miłych wspomnień, ale na pewno zagwarantuje wam rozrywkę na najwyższym poziomie. Nie sposób się nudzić przy takiej muzyce, zwłaszcza na tak wysokim poziomie. Coś dla tych co grzebią w starociach, ale również dla prawdziwych smakoszy prawdziwego speed/power metalowego grania. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz