Strony

czwartek, 8 listopada 2012

ANTHEM - Burning Oath (2012)

Jeden z najpopularniejszych japońskich zespołów heavy metalowych? Jeden z tych solidnych zespołów, które od roku 1981 r po dzień dzisiejszy trzyma dobry poziom, solidny, które dostarcza sporo frajdy? No który zespół nieustannie nagrywa w regularnych odstępach nowe albumy?

No oczywiście, że mam tutaj na myśli heavy metalowy ANTHEM, który jest jednym z tych najistotniejszych zespołów na japońskiej scenie metalowej. Od lat ta kapela trzyma bardzo dobry poziom i nie schodzi poniżej niego. Co ciekawe zespół z niezwykła regularnością wydaje co raz to nowe albumy, to tez nikogo nie powinno zdziwić, że po roku przerwy ANTHEM wydał nowy album i „Burning Oath” jest kontynuacją tego co można było usłyszeć na „Heraldic Device”, bo dalej jest to połączenie ciężaru i melodyjności, nawiązując przy tym do TOKYO BLADE, JUDAS PRIEST czy LOUDNESS, jednak forma podanie tego samego co na poprzednim albumie, znacznie gorsza. Pomysły tylko dobre i właściwie doświadczenie i umiejętności muzyków, chroni album przed monotonnością i przeciętniactwem. To właśnie wokal Eizo Sakamato, jego maniera technika, to właśnie styl grania Akio Shimzu, jego rytmika, zadziorność, a także mocna, pędząca sekcja rytmiczna sprawiają, że mimo wtórnego charakteru, oklepanego stylu i sprawdzonych patentów „Burning Oath” jest dobrym i solidnym albumem, który naprawdę miło się słucha.

ANTHEM przyzwyczaili słuchaczy, fanów do mocnego, soczystego, energicznego brzmienie, a także do równego, dynamicznego materiału, który nastawiony jest przede wszystkim na melodyjność i to też dostajemy na „Burning Oath”. Na szczególne wyróżnienie zasługuje mocny, nieco mroczniejszy i taki przypominający PRIMAL FEAR - „Evil one”, melodyjny „Unbroken Sign”, szybki, rozpędzony „On And On”, dynamiczny i ostry „Struggle Action”, przesiąknięty JUDAS PRIEST, czy też PRIMAL FEAR instrumentalny „Double Helix”, chwytliwy „Face The Core”, czy też przebojowy „Dance alone” i jak można zauważyć sporo utworów to rasowe killery, który zapadają w pamięci. Nie wiele gorzej prezentuje się instrumentalny „Overture” gdzie Akio pokazuje swój talent gitarowy, ciężki „Get Away”, czy też true metalowy „Ghost in Flame”, który nasuwa oczywiście MANOWAR.

ANTHEM nie kombinuje ze stylem, nie próbuje sił w czymś nowym, bo i po co? Fani i słuchacze lubią ich w takiej nieco oklepanej heavy metalowej formule, w której od lat nagrywają dobre, solidne albumy, a „Burning Oath” jest tego dobrym przykładem. Mocne, dynamiczne i melodyjne granie doświadczonych muzyków z Japonii. Nie jest to może ich najlepszy album, ale najgorszy też nie.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz