HELLLOWEEN miał
przeogromny wpływ na gatunek power metal, to oni przyczynili się do
jego narodzin i rozpowszechnienia. Miał tak ogromny wpływ, że
narodziło się pełno kapel, która starało się stać kopią
tego zespołu. Na myśl przychodzi oczywiście TRICK OR TREAT czy
też szwedzki zespół INSANIA. Obecnie zespół ten
gdzieś zapadł się podziemie, ostatni album ukazał się w 2007
roku, a ich najlepszy okres przypada na początkowy okres
działalności. I choć kapela została założona w 1992 r, a ich
najlepsze płyty ukazały się w okresie 1999 – 2003, to jednak
albumy brzmią wciąż świeżo, a kapela jest najlepszym przykładem,
że można tworzyć muzykę pokroju HELLOWEEN i STRATOVARIUS nie
odbiegając zbytnio od poziomu prezentowanego przez te kapele. Czy
jednak kopia może być tak genialna jak oryginał?
Niestety, ale nie.
HELLOWEEN czy STRATOVARIUS to pionierzy i fachowcy w swojej
dziedzinie. INSANIA choć nie nagrała albumu, który by miał
taki wpływ na gatunek co np. HELLLOWEEN i ich „Keeper Of The seven
Keyes” to jednak udało im się stworzyć ciekawy styl, który
apogeum osiągnął moim zdaniem na albumie „Sunrise In Riverland”
z 2001 r, gdzie można wytknąć im podobną radość, podobną
melodyjność i technikę tworzenia przebojów. A kiedy partie
gitarowe duetu Juhano/Dahlin brzmią niczym te Hansena/Weikath, a
wokalista David Henriksson to mieszanka Kiske i Koltipelto i nawiązań
do HELLOWEEN i klucznika jest znacznie więcej. Mamy podobnie
klimatyczną, utrzymaną w stylu fantasy okładkę, czy też czyste,
przejrzyste brzmienie. To co charakteryzowało „Keeper Of The Seven
Keys” to przede wszystkim przebojowość, niezwykła melodyjność,
nieco słodki wydźwięk, taki nieco grzeczny, bez agresywności i
znakomita praca muzyków. Tutaj pod tym względem album znów
przypomina tamten krążek i nawet niektóre przeboje mają
podobny wydźwięk jak te z „Keeper Of The seven Keys part 2”
HELLOWEEN. Tak jest z otwierającym instrumentalnym „Finlandia”,
który ma podobny styl, charakter i konstrukcję co
„Invatation” HELLOWEEN i na tym nie kończą się skojarzenia.
Refren „Eagle Fly Free” można się doszukać w „The Land Of
The Wintersun” i jest to jedna z najdłuższych kompozycji.
Utwór pełen ciekawych, złożonych solówek i nie można
mu odmówić dynamiki, czy też zadziorności ,podobne
skojarzenia mam w melodyjnym i przebojowym „Lost In Time”,
który przesiąknięty jest stylem Kaia Hansena i tutaj to
słychać w sferze gitarowej. Słuchając rytmicznego „Heaven Or
Hell” można wyłapać patenty charakterystyczne dla
STRATOVARIUS i choć kawałek jest nieco wolniejszy i mniej
przebojowy, to wpisuje się w standard tego co należy rozumieć jako
granie pod dwa wielkie zespoły power metalowe. Też solidną
kompozycją jest tutaj „Beware The Dragons” aczkolwiek
nieco przesłodzoną i jak dla mnie mało wyrazistą. Jak przystało
na power metalowy album wzorowany na HELLLOWEEN czy STRATOVARIUS to
musi być ballada, jednak”Angels In The Sky” jest dla mnie
średni i jest to bez wątpienia najsłabszy punkt tego albumu.
Przede wszystkim jest zbyt długi bo trwa około 8 minut i nie dzieje
się w nim za dużo, ot co powtarzanie kilka razy tego samego.
Kolejnym wielkim przebojem, takim do bólu przypominającego
twórczość HELLOWEEN i „Eagle fly Free” jest „Heading
For Tommorow” co zresztą słychać w niemal identycznym
refrenie, jednak nie jest to jakiś duży minus, a jedynie plus, że
kapela także potrafi stworzyć świetne przeboje, które
zapadają w pamięci. „Sunrise In Riverland” to właściwie
ta sama formuła, choć tutaj pachnie nieco AVANTASIA i „Metal
Opera part I”. Kolejną rozbudowaną kompozycją na płycie jest
„Seasons Of Life”, który stara się przedstawić
wiele ciekawych melodii i złożonych motywów i wychodzi to
zespołowi nadzwyczaj dobrze. Całość zamyka lekki, nieco hard
rockowy „Time of Prophecies” , który jest kolejnym
przebojem, na który trzeba zwrócić szczególną
uwagę podczas słuchania.
Jeśli się lubi
twórczość HELLOWEEN czy sTRATOVARIUS, jeśli ma się słabość
do nieco słodszego, mniej agresywnego power metalu, z niezwykłą
melodyjnością i chwytliwością, jeśli lubi się partie gitarowe w
stylu Hansena i wokal wstylu Kiske to trzeba to znać. „Sunrise In
Riverland” to bardzo udana kopia „Keeper Of The seven Keys part
II” i wg mnie najlepszy album szwedzkiej formacji, która
obecnie milczy i nie wiadomo czy pracuje nad czymś nowym, czy może
szykuje się ku rozpadowi. Jednak zespół się zapisał się w
power metalu dzięki temu albumowi jako klon HELLOWEEN i to całkiem
dobry.
Ocena: 8/10
The whole truth.Tylko słuchać.
OdpowiedzUsuń