SACRED GUARDIAN to
kolejny debiutancki zespół z roku 2012. Pochodzący z
Portoryko młody zespół na swoim debiutanckim albumie „Sacred
Guardian” nie kryje fascynacji klasycznymi i uznanymi zespołami
typu IRON MAIDEN, DIO, BLACK SABBATH, LED ZEPPELIN, JUDAS PRIEST, czy
MERCYFUL FATE, KING DIAMOND. Ta słabo znana formacja, została
założona w 2006 roku z inicjatywy gitarzysty Jose Blondeta i
basisty Alberto Maldonado, później uzupełniono ten skład
wokalistą Gustavo Rodriguez, który manierą przypomina
momentami Ronniego James Dio czy Bruce'a Dickinsona, a także
perkusistą Rafaelem Maldonado, który dba o dynamiczność i
mocny wydźwięk debiutanckiego albumu. Czy takie inspiracje jakie
tutaj wymieniłem gwarantują dobry materiał? Czy można o „Sacred
Guardian” mówić tylko pozytywnie?
Słuchając owego
wydawnictwa ciężko jest znaleźć jakieś większe wady, czy też
niedociągnięcia. Mocne brzmienie, czysty wydźwięk instrumentów,
soczystość czy też dobra produkcja, klimatyczna i miła dla oka to
tylko część tych aspektów o które zadbano.
Staranność, zaangażowanie można dostrzec niemal na każdym kroku.
Starania i wysiłek można usłyszeć w słuchając się w to co
wygrywają poszczególni muzycy i poza dobrze wyszkolonym
technicznie wokalistą Gustavo, na wyróżnienie zasługuje
sekcja rytmiczna przypominająca twórczość IRON MAIDEN oraz
gitarzysta Jose A. Blondet, który stara się zawrzeć w swoich
partiach wszelkie wcześniej wspomniane inspiracje i wychodzi mu to
nadzwyczaj dobrze. Nie ma mowy o chaosie, niedopracowaniu, nie
ładzie, to wszystko brzmi tak jak powinno. Heavy metal pełną gębą
słychać tutaj i właściwie każdy utwór ma w sobie to coś
co sprawia, że słucha się z zaciekawieniem i szacunkiem dla
muzyków, że potrafią tak znakomicie oddać to co najlepsze w
heavy metalu z lat 80. Klimatyczne intro, nasuwa wiele klasycznych
zespołów, ale klimatem przypomina mi X – WILD czy RUNNING
WILD. Z kolei „The Last Rite” ma melodyjność IRON MAIDEN
czy też RUNNING WILD, ciężar, mrok rodem z dokonań MERCYFUL FATE,
zaś zadziorność i przebojowość nasuwającą DIO. Utwór
bardzo rytmiczny i dość chwytliwy jak na swoją mieszanką. Szybsze
tempo, ostrzejszy riff, więcej MERCYFUL FATE, a także sporo
elementów JUDAS PRIEST można usłyszeć w „Sacred
Guardian”. Połamane melodie, bardziej urozmaicona struktura,
stonowane tempo sprawiają, że „Dark Ages” wpisuje się w
konwencję twórczości KINGA DIAMONDA. „The Truth Within
the Lies” to dość mroczny i bardziej rozbudowany kawałek, w
którym znów coś z DIO słychać, ale nie brakuje
skojarzeń z BLACK SABBATH. Ciekawy motyw „Knights of the
Moonlight” czyni ten utwór jednym z tych najbardziej
wyróżniających się. Czy tylko ja tutaj słyszę KINGA
DIAMONA i IRON MAIDEN? Album urozmaica najdłuższy utwór
czyli „Ulises” , gdzie pojawia się sporo ciekawych
solówek oraz spokojny „Majesty”.
Nie brakuje ostatnio
albumów z heavy metalem w stylu lat 80 i właściwie SACRED
GUARDIAN nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jednak mimo
tego, że grają wtórny i taki nieco oklepany metal, to jednak
miło usłyszeć w ich muzyce wpływy IRON MAIDEN, DIO, czy MERCYFUL
FATE, miło posłuchać wokalistę, który ma ciekawą manierę,
a muzycy potrafią grać z miłości do muzyki, do heavy metalu.
Album charakteryzuje się melodyjnością, prostotą i nie brakuje
przebojów, które potrafią umilić czas podczas
słuchania.
Ocena: 7/10
Trafiłem na nich wczoraj i bardzo przypadli mi do gustu. Granie porządne, brzmienie na poziomie i przede wszystkim bardzo udany wokal, co nie zawsze w graniu z tamtych rejonów idzie w parze. Warto się zapoznać.
OdpowiedzUsuń