Choć nazwa zespołu
SHAKRA obija mi się o uczy to jakoś nigdy nie miałem do
czynienia z ich twórczością i zawsze wiedziałem tylko tyle,
że jest to zespół który gra muzykę z pogranicza hard
rocka i heavy metalu. Nadarzyła się w końcu okazja, żeby
przekonać się co prezentuje ten band i czy jest to muzyka warta
uwagi, czy tylko średniej klasy, komercyjny hard rock. Tą okazją
oczywiście był nowy album „Powerplay”, który
ukazał się stosunkowo nie dawno. Czy szwajcarski zespół
prezentuje atrakcyjny dla słuchacza hard rocka? Czy „Powerplay”
to dzieło dopracowane i warte naszego czasu?
Przede wszystkim nowy
album „Powerplay” nie należy do płyt oryginalnych, świeżych i
dopracowanych pod każdym względem. Może i techniczne, pod względem
produkcji, czy pod względem czysto estetycznym ciężko coś wyłapać
negatywnego, jednak im dalej się zagłębiłem w płytę, w materiał
to przekonałem się, że ten album ma sporo nie dociągnięć.
Przede wszystkim wokal Johna Presha jakoś nie do końca do mnie
przemówił, niby z jednej strony ma to wszystko co powinien
mieć hard rockowy wokalista, odpowiednią manierą, lekką chrypę,
ale z drugiej za mało w tym zaangażowania, przekonania, wszystko
odśpiewane nieco jakby na siłę. Wiele wrażeń nie dostarcza
sekcja rytmiczna, która w dużej mierze jest monotonna i
pozbawiona nieco dynamiki jak dla mnie, a szkoda bo techniki nie
można odmówić. Podobnie sprawa ma się z partiami
gitarowymi, które są przeciętne, oklepane i tez odegrane bez
większego pomysłu. Słychać w tym wszystkie wpływy AEROSMITH, BON
JOVI, czy też GUNSES ROSES, ale wszystko zagrane znacznie gorzej,
momentami przytłoczone nie potrzebnym ciężarem i komercją, która
ma niby zwiększyć grono słuchaczy, a może je tylko zmniejszyć.
SHAKRA to kapela doświadczona w tym co robi, bo przecież od 1997
roku istnieje na scenie, szkoda tylko że tego nie słychać na nowej
płycie. Jak dla mnie jest ona średniej klasy, przewidywalna,
jednowymiarowa, za mało przebojowa i za mało dynamiczna. Nie ratuję
płytę mocne, soczyste brzmienie, takie nieco z pazurem, czy też
dobrze opracowana szata graficzna. Wszystko gdzieś trafi na
wartości, jak słucha się wyczynów muzyków, czy też
kompozycje, a te są tutaj co najwyżej przeciętne. Mamy dobry
rocker „Because Of You”z takim romantycznym, miłosnym
tekstem, ale z dość łatwym przekazem. Znajdziemy też nieco
energiczniejszy „Stevie” , rock'n rollowy „Don't Keep
Me Hanging” który jest moim ulubionym utworem i chętnie
bym więcej takich utworów posłuchał. Takich z przytupem, z
energią i melodyjnością, a tutaj na tym albumie niestety o to
ciężko. Z kolei takim rasowym przebojem, który może zapaść
w pamięci głównie za sprawą chwytliwego refrenu jest „Save
You From yourself”. Mówiąc o dobrych i godnych uwagi
kompozycjach należy również zwrócić uwagę na
zadziorny „The Mask” czy tez otwierający „Life Is
Now”. Jednak reszta utworów strasznie monotonna, nagrana
jakby na siłę, bez jakiegokolwiek pomysłu. Szkoda że całość
nie jest taka prosta w odbiorze jak te powyższe utwory, może byłoby
to ciekawsze wydawnictwo? Na pewno bardziej łatwy w odbiorze.
Niby SHAKRA to zasłużony
i doświadczony zespół hard rockowy, jednak słuchając
nowego albumu to nie mogę pojąć, skąd popularność tego zespołu?
Niezbyt pomysłowi muzycy, niezbyt wyróżniający się styl,
przeciętne, momentami nudne kompozycje, to wszystko sprawia że
SHAKRA zniechęca do dalszej przygody z ich twórczością. Dla
fanów hard rocka mam coś lepszego a mianowicie nowy album
szwedzkiego BLACK ROSE.
Ocena: 4.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz