Strony

poniedziałek, 11 lutego 2013

STEEL RAISER III - Regeneration (2013)


Cofnijmy się 5 lat wstecz, do czasu kiedy mieliśmy rok 2008. Rok, który pozwolił mi odkryć wiele ciekawych zespołów, a jednym z nich był włoski STEEL RAISER III, który właśnie w tamtym czasie wydał swój debiutancki album „Race Of Steel” . Płyta zrobiła na mnie wtedy dość spore wrażenie, a wszystko przez prosty i jasny styl, który można opisać jako skrzyżowanie ACCEPT z JUDAS PRIEST czy PRIMAL FEAR. Ten album nie stawiał na oryginalność, ani też na świeżość, lecz na energiczność, melodyjność, na prostotę, gdzie słychać było echo heavy metalu lat 80, gdzie zespół stronił od zbędnego eksperymentowania, pozostawiając nowoczesne granie, nowoczesny metal innym i skupiając się wyłącznie na graniu heavy/power metalu, który opiera się na sprawdzonych patentach, na zadziorności, melodyjności i dynamice, a wszystko przesiąknięte latami 80. Taki był styl zespołu na tamtym albumie i tym mnie kupili. Tą swoją szczerością, graniem z miłości do metalu, do lat 80, z takim zaangażowanie i dbałością, nie było mowy o jakiś większych wadach. Na kolejny album zespół kazał czekać 5 lat i w końcu ukazał się drugi album, który został zatytułowany „Regeneration”. Czy można mówić o równie dobrym wydawnictwie?

Pod wieloma względami „Regenaration” to kontynuacja poprzedniego albumu. Punktów stycznych z tamtym albumem uświadczyć można w sferze brzmieniowej, gdyż dalej mamy to mocne, zadziorne, drapieżne brzmienie, które nadaje płycie głębi i ostrego wydźwięku. Nie wiele też odbiega szata graficzna czy też forma muzyków. W dalszym ciągu charyzmatycznego wokalistę Alfonso Giordano, który mniejszy kładzie nacisk na technikę, a większy na zadziorność, na moc i to świetnie pasuje do całej warstwy gitarowej wygrywanej przez duet Rossi/ Seminara, który może nie zaskoczy nas jakąś oryginalnym riffem, ani też jakąś skomplikowaną solówką, ale z pewnością zapewni nam sporo metalowych emocji, przypominając twórczość JUDAS PRIEST, PRIMAL FEAR w takich utworach jak „Cyberlazer” , „Finalizer” , w zadziornym „Magic Circle”, ACCEPT z koeli słychać w stonowanym, toporniejszym „Regenaration” , zadziorniejszym „Metal Maniac”, nieco hard rockowym „Wings Of The Abyss” , gdzie pojawia się nieco więcej balladowych patentów i w dodatku utwór ten wyraźnie eksponuje partie klawiszowe, które nie dają o sobie znać na tym albumie. „Wings Of The abyss” to utwór, który ukazuje łagodniejsze i o wiele ciekawsze oblicze wokalisty Alfonso. Natomiast „Chains Of Hate” nasuwa mi działalność BLACK SABBATH z okresu „Heaven and Hell” . Najsłabszym utworem na tym albumie jest „Love is unfair” który służył do promowania wydawnictwa i muszę przyznać, że mogli wybrać znacznie lepiej, bo utwór nie zapada w pamięci, jest nijaki i taki bez mocy, czego nie można powiedzieć o moim prywatnym faworycie, a mianowicie „The Executioner”, który jest bez wątpienia najostrzejszym utworem na płycie, gdzie zespół stawia na agresję i prawdziwą dynamikę, nie tracąc przy tym przebojowości. Właśnie w takim stylu powinno być więcej utworów, jednak powodów do narzekania nie ma.

Ten kto słyszał poprzedni album wie czego można się spodziewać po włoskiej formacji, wie że nie ma mowy o oryginalnym stylu, a ambitnych i świeżych melodiach, ani też o muzyce, która zaskoczy. „Regeneration” to album, który dostarcza słuchaczowi sporo frajdy, sporo mocnych riffów, ostrych solówek, który potrafi zauroczyć swoją dynamiką. Jednak jest to album na daną chwilę, na zabicie czasu, którego mamy w nadmiarze. Zespół nagrał nieco słabszy album w porównaniu do „Race of steel” i to słychać po samych kompozycjach. Zabrakło ciekawych pomysłów na mocne kawałki, a do tego dochodzi fakt silnej konkurencji, która nie śpi i jeśli ktoś szuka muzyki przesiąkniętej latami 80 to polecam oczywiście ENFORCER czy SCREAMER. Płyta skierowana do zagorzałych fanów heavy/power metalu.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz