TROUBLE to szwedzki
zespół heavy metalowy, który został założony w 1982
roku i miał być odpowiedzią na takie kapele jak AXE WITCH czy
SAVAGE GRACE. Jest to kolejny zespół, który powinien
bardziej zainteresować kolekcjonerów starych, rzadkich
zespołów, które szybko się pojawiały i znikały,
zostawiając nie wiele po sobie. TROUBLE też nagrał jeden album w
postaci „Warrior”, który ukazał się w 1985 roku.
Jak przystało na album
heavy metalowy z tamtego okresu jest prosto, wtórnie i
melodyjnie. Debiutancki i zarazem jedyny album „Warrior” niczym
się specjalnym nie wyróżnia i mamy takie oklepane brzmienie,
które było charakterystyczne właściwie dla wielu albumów
heavy metalowych i takie cechy jak surowość, czy drapieżność nie
pierwszy raz się pojawia na płycie metalowej. Stylistycznie zespół
też stroni od jakiegoś własnego, charakterystycznego stylu i woli
jednak wykorzystać oklepane motywy AXE WITCH, OMEN czy MANOWAR, a
wszystko odegrane z solidnością, dopracowaniem i zachowaniem takich
cech jak melodyjność. Dla płyt z tamtego okresu typowe są dobre i
pomysłowe okładki i ten aspekt również spełnia TROUBLE
ozdabiając swój debiutancki krążek miłą dla oka szatą
graficzną, która kojarzyć może się z jakimś epickim
metalem. Choć debiutancki album był pełen dobrych melodii,
finezyjnych, rockowych solówek, choć materiał był równy
i dość przebojowy, to jednak nie podbił serca fanów i nie
zdobył aż takiej ogromnej sławy. Dlaczego? Z jednej strony owa
wtórność, oklepane motywy, a z drugiej muzycy, którzy
raczej są rzemieślnikami i nie stać na jakiś zryw geniuszu,
ciekawego grania. To wszystko jest solidne, dobre, ale dalekie od
czegoś co by zapadło w pamięci na dłużej.
Poza brzmieniem czy
okładką plusem tego wydawnictwa jest jego dość prosty charakter i
dość zwarty materiał, który nie męczy słuchacza. Już
niemal od początku dostajemy proste, melodyjne, nieco hard rockowe
granie co wyraźnie słychać w otwierającym „Im not a afraid”,
który wyznacza pewien styl i poziom jaki panuje na płycie. W
nieco komercyjnym i rockowym „Woman” można się za to
utwierdzić się tylko w tym, że wokalista Gunner Jonsson jest
tragiczny i wręcz irytujący. Nie ma ani techniki, ani ciekawej
maniery, ot co wokal nie stworzony do metalu. Lepiej sobie radzi
sekcja rytmiczna, czy gitarzyści, którzy potrafią stworzyć
fajny, chwytliwy motyw, który potrafi zapewnić rozrywkę,
szkoda tylko że wykonanie tych utworów jest ubogie i często
bez mocy, który dla metalu jest wręcz niezbędna. Taki miks
DEF LEPPARD i BLACK SABBATH można uchwycić w energicznym „Don't
Blame it on me” . Godny uwagi jest tutaj z pewnością dość
dynamiczny i taki lekki „Warrior” , czy stonowany,
przebojowy „Mr. Rock'n roll”. Również miło się
słucha zamykającego „Gamblin Man”. Reszta raczej średnia
i nie zauważalna.
Nie wszystko co zostało
wyprodukowane w latach 80 jest świetne, nie wszystko co pochodzi ze
Szwecji jest warte uwagi i słuchając TROUBLE można dojść do
wniosku, że to raczej średni heavy metal z wpływami hard rocka. Z
czego wynika ten średni poziom? Przede wszystkim z tego co
prezentują muzycy, zwłaszcza słaby wokalista czy też oklepane
melodie, patenty, które nie robią większego wrażenia. Album
raczej należy traktować jako ciekawostkę czy też jednorazowy
wypad do heavy metalu/hard rocka lat 80, wyprodukowanego we Szwecji.
Ocena: 4.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz