Strony

sobota, 27 kwietnia 2013

DEEP PURPLE - Now What ?! (2013)

Po nagraniu „The Battle Rages On” z Deep Purple odszedł lider grupy, a mianowicie Ritchie Blackmore, który obecnie spełnia się Blackmore's Night, zaś w 2002 roku odszedł kolejny ważny członek zespołu, a mianowicie John Lord, który zmarł w 2012 roku. Deep Purple pokazał że można tworzyć zespół bez tych dwóch kluczowych osób, że można dalej koncertować i nagrywać nowe albumy, czego przykładem jest „Bananas” i „Rapture of The Deep”, jednak zespół nie spieszy się z nowymi albumami. Status żyjącej legendy to jednak dobra rzecz i nikt nie spodziewał się czegoś nowego w przyszłości, a tutaj po 7 latach zespół wydaje „Now What?!” i choć nie jest to album, który zostanie klasykiem, który można stawiać obok takich albumów jak „Perfect Strangers” to jednak tutaj kapela jakby poradziła sobie z wadą, która prześladuje ich od 1995 roku.

Chodzi oczywiście o brak pomysłowości, brak pomysłu na kompozycje, problem z nagraniem równego materiału, który nie będzie irytował i nie będzie zapchany średniej klasy kawałkami, a utworami melodyjnymi i mające choć trochę przebojowości. Pewne przebłyski były już na „Rapture of The Deep”, jednak tutaj w pełni udał się ten zabieg. Nie dość, że album w pełni oddaje charakter Deep Purple, nie dość zaskakuje dobrym materiałem, to jeszcze dochodzą do tego różne smaczki, pojawienie się innych instrumentów, co jest pewnym zaskoczeniem i powiewem świeżości. Jest trochę bluesa, jest rocka, jest trochę popu, ale wszystko w pełni mocno rockowo z feelingiem starszych płyt Deep Purple. Brzmienie może nie jest tutaj akurat dobrym tego przykładem, bo jest soczyste i na miarę współczesnych płyt heavy/power metalowych aniżeli rockowych, ale gdy w słuchamy się w partie klawiszowe i czy gitarowe, to wtedy zrozumiecie o co mi chodzi. Ta płyta ma swojego bohatera i antybohatera. Antybohaterem jest tutaj Ian, który jest cieniem siebie samego i chyba ciekawszym popis miał w Who Cares u boku Tony'ego Iommiego. Jest śpiew jak najbardziej rockowy, ale jakby bez zaangażowania, bez mocy i zadziorności, za to bohaterem jest tutaj Steve Morse, który rozwinął skrzydła i jest rock, finezja, lekkość, klimat, nie liczyłem że stać go na takie coś i jest to jego najlepszy album. Nikt się nie spodziewał, że nowy album będzie taki równy, urozmaicony i będzie zawierał tyle rockowej muzyki.

Już wejście w postaci „A Simple Song stara się nam przybliżać starsze Deep Purple. Wstęp, klimat, główny motyw jakby miały nawiązać do „Child In Time”, choć słyszę tutaj coś z „Final Frontier” ironów. „Weirdstan” może momentami przekombinowany, ale jest to kawałek, który podkreśla że jest to rockowy Deep Purple i słychać to po klawiszach i mocnym riffie, który jak najbardziej jest godny uwagi. Ten utwór to nie tylko popis Steve'a, który wygrywa ciekawe,magiczne solówki niczym czarodziej, ale również popis Dona, który jest też legendą, jeśli chodzi o ten instrument. Dwa przeboje i zapadające kawałki na początek to rzadkość, a przynajmniej dawno nie występowało takie coś na albumach Deep Purple. Świeżość, pomysłowość wyraźnie daje o sobie znać w 6 minutowym „Out Of Hand, który ma nieco filmowy wydźwięk, ale jest to jeden z najlepszych utworów na płycie i jeden z takich mocniejszych. Album promował lekki i radosny „Hell To Pay i komercyjny „All The Time In The World” i ten ostatni jest nieco słabszym momentem na płycie, pewnie za sprawą komercyjnego wydźwięku. Nieco bluesem zalatuje mi w nieco przekombinowanym „Body Line”. Finezja, gitarowe popisy i dużo smaczków odnajdziemy w 7 minutowym „Uncommon Man” czy „Apres Vous”. Ciekawość i pomysłowość znów uświadczyć można w „Vincent Price” i początek kojarzy mi się nieco „Can Let You Go” Rainbow. Nieco mroczniejszy klimat, chórki i inny smaczki czynią ten kawałek kolejny przebojem.

Nie spodziewałem się tak dobrego albumu i Deep Purple nowym albumem zrobił prawdziwą niespodziankę. Nie jest to dzieło z górnej półki, ale naprawdę równy, solidny, rockowy album w stylu Deep Purple, z utworami które zapadają na nieco dłużej. Gorąco polecam.

Ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. Łukasz Frasek ... zajmij się czymś innym niż pisaniem recenzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedni lubią spędzać czas na grach komputerowych, jedni na rysowaniu, czy czytaniu książek, a ja lubię słuchać muzyki i dzielić się opinią o danym albumie z innymi. Żyjemy w wolnym kraju. Nie podoba się jak piszę, zrozumiałe bo nie jestem w tym najlepszy, ale nie zmuszam przecież do czytania. Robię to na co mam ochotę, a po statystykach stwierdzam, że jednak jest dla kogo pisać. Ja będę dalej robił swoje. Pozdrawiam

      Usuń