Zaczynali jako bardziej
punkowy zespół, obecnie śmiało można zaliczyć ich do
klasyki thrash metalu i to nie tylko w kategorii Wielka Brytania.
Onslaught mimo swoich lat, mimo że działa od 1982 z przerwą w
latach 90 to wciąż się trzyma i wciąż nagrywa albumy. Najlepszym
tego dowodem jest „VI” który światło dzienne ujrzał 20
września tego roku.
Tytuł oczywiście
znaczy, że to już szósty album tej grupy i dla wielu zapewne
skończyła się na „in search Of Sanity”, jednak nowy krążek
pokazuje, że kapela jest w wysokiej formie i wciąż potrafi
zaskoczyć znakomitym albumem thrash metalowym. Choć z starego
składu jest tylko Keeler i Rockett to jednak przesądzają o tym
charakterystycznym wydźwięku Onslaught. Mocny, wyrazisty i
agresywny wokal Sy'a nasuwa frontmanów takich kapel jak
Slayer, Artillery czy w końcu Destruction. Szybki i dynamiczny
„Chaos is King”, który nasuwa niemiecki
thrash metal reprezentowany przez Sodom, Kreator i Destruction
najlepiej potwierdza znakomitą formę wokalną Sy'a. Szósty
album w karierze Onslaught to coś więcej niż tylko agresywność
wokalisty, to przede wszystkim znakomite popisy gitarowe Rocketta i
Davisa, który zachwyci nie jednego wybrednego fana thrash
metalu. Z jednej strony jest tutaj duch klasyki z lat 80/90, a z
drugiej mamy soczyste, nowoczesne brzmienie i nacisk na techniczne
granie, w którym nie brakuje wybornych melodii. Taka mieszanka
się tutaj sprawdza, a kto lubi Exodus, Slayer, Destruction i klasyki
Onslaught nie powinien się czuć zawiedziony. To wydawnictwo ma
wszystko co powinno mieć thrash metalowy album z górnej
półki. Klimatyczne i wciągające intro, miłą dla oka
okładkę, agresywny i urozmaicony materiał i „VI” te kryteria
spełnia. „Fuel My Fire” to prawdziwa petarda, w
której znakomicie połączono, melodyjność z agresją i
nieco punkowym pazurem. Rozbudowane i mniej przewidywalne kawałki w
których jest nutka progresywności to cechy „Children
Of the Sand”. Z kolei „Slaughterize” to
specjalista od rozwałki. Bardziej heavy metalowy „66 Fuckin
6” też się znakomicie odnajduje na płycie. Znakomita
praca gitar tutaj pojawia się na każdym kroku i w takim „Dead
Man Walking” daje się najbardziej we znaki.
Ktoś powie to wszystko
już było i że Onslaught niczego nie wnosi do gatunku, ani też nie
nagrał arcydzieła godnego „In search Of Sanity” to jednak
brakuje ostatnio takich thrash metalowych albumów, które
niszczą agresją, szczerością, a nie komercją. Więcej takich
albumów proszę.
Ocena: 8.5/10
Kolejny bardzo dobry album thrash metalowy tego roku, teraz cekom na Artillery
OdpowiedzUsuń66 FUCKIN 6!!!!
Chociaż nie jestem zagorzałym fanem Onslaught to album rzeczywiście bardzo dobry. W szeroko rozumianej muzyce rockowej niewiele nowego się już wymyśli ale nie o to chodzi, ma być moc i to się liczy. Pojutrze wybieram się na ich koncert w Progresji, zobaczymy jak wypadają na żywo.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja albumu. Oczywiście cały blog robi mega wrażenie. Wielki szacunek dla autora.
OdpowiedzUsuń