Strony

piątek, 11 października 2013

SINNER - Touch Of Sin (2013)

Basista Mat Sinner to zapracowany człowiek, który udziela się w Primal Fear, Voodoo Circle, czy też we własnym zespole od którego zaczynał swoją prawdziwą przygodę z muzyką czyli Sinner. Od samego początku był ten band kreowany na hard rockowy z elementami heavy metalu zespół, który chce zarażać szaleństwem, dobrymi melodiami i zapadającymi w ucho przebojami. Zbiegiem czasu kapela nabierała bardziej heavy metalowego oblicza i stał się w pewnym momencie bliźniaczo podobny do Primal Fear. Jednym taki obrót sprawy odpowiadał a innym nie. Potem Sinenr powrócił do hard rockowego grania, szkoda tylko że to już nie było to samo co w latach 80. Od ostatniego wydawnictwa minęły dwa lata, więc czas coś wydać. Postanowiono wydać „Touch Of Sin 2”, który jest albumem z nowo nagranymi utworami z działalności Sinner.

Sam tytuł potrafi wzbudzić grozę, bo po co sięgnąć poznany tytuł? Jeśli chodziło o przyciągnięcie uwagi to z pewnością się to udało. Innym dziwnym zabiegiem jest tutaj postawienie na nowo zagrane stare kawałki, zamiast postawienie na stricte nowy materiał. Tutaj są właściwie tylko 3 nowe utwory. Hard rockowy „Don't Believe A word”, który nasuwa wczesny Sinner, ale brakuje tutaj czegoś co by czyniło ten utwór zapadający w pamięci. Już lepiej wypada heavy metalowy „Blood on The Sand” czy energiczny Heart Of The City”, które spokojnie mogłyby zdobić płytę Primal Fear. Jest moc i pazur, czyli to czego dawno nie było na płytach Sinner. Pozostała część to na nowo odświeżone stare kawałki Sinner z początkowego okresu kapeli. Spora część utworów pochodzi z albumu „Touch Of Sin”. „Born To Rock” stracił swoją naturalność i ten niemiecki charakter. „Comin Out Fighting” zyskał na mocy i brzmi jak kawałek Primal Fear. „Bad girl” w starej wersji też był jakby atrakcyjniejszy, ale tutaj też brzmi całkiem w porządku. Nie ma co się zagłębiać w same utwory bo są one dobrze znane fanom. Kto wie może dzięki tej płycie pozyskają nowych fanów? Całkiem możliwe bo płyta jest dobra, ale to wynika z tego że mamy tutaj materiał złożony z starych hitów zespołu. Dobra forma muzyków, trzech gitarzystów i goście, którzy ubarwili album. Obecność Toma Naumanna czy Davida Readmanna są tutaj jak najbardziej na plus.

Wszystko pięknie, tylko czy nie lepiej było nagrać nowy album, z nowym materiałem, zamiast babrać się w przeszłości? Fajna niespodzianka dla fanów Sinner, dla tych co lubią stare kawałki, a także dla tych co nie znają za dobrze kapeli. No, ale dość tego wspominana, ja chce coś nowego i najlepiej utrzymanego na równie dobrym poziomie. Ostateczny werdykt? Dobre, ale stare kawałki lepiej się prezentują i nie potrzebują odświeżania.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz