Strony

piątek, 29 listopada 2013

SIGNUM REGIS - Exodus (2013)

Pamięta ktoś „Eclipse” i „Fire & Ice” Yngwie Malmsteena? Tam właśnie rolę wokalisty pełnił Goran Edman. Znakomity wokalisty, który śpiewa bardzo czysto i emocjonalnie, a jego specjalnością są imponujące wysokie rejestry i zadziorność. Muzyk ten dał się poznać jeszcze w innych zespołach, ale jego ostatnim przejawem aktywności jest zespół Signum Regis. Zespół istnieje od 2007 roku i ma na koncie już 3 albumy, z czego ostatni ukazał się w tym roku. „Exodus” jest albumem, który można postrzegać jako projekt z dużą liczbą gości niczym Avantasia czy Ayeron.

Na tym jednak kończą się podobieństwa. Signum Redis nie gra komercyjnej muzyki, nie stawia na jakiś aspekt symfoniczny czy podniosły. Ta słowacka kapela ma na celu gra muzyki w której jest coś z neoklasycznego power metalu i z progresywnego metalu. Wśród gości najbardziej imponują takie nazwiska jak Matt Smith z Theocracy czy Micheal Vescera z Obsession. Całe przedsięwzięcie robi wrażenie i wystarczy wsłuchać w soczyste brzmienie, w piękne i dopieszczone dźwięki. Nawet od strony wizualnej płyta się dobrze prezentuje. W przeciwieństwie co do niektórych płyt z kręgu power metal tutaj jest dynamicznie, szybko i melodyjnie, a partie gitarowe są na cechowane finezją, emocjami i pomysłowością. Dla tych co gustują właśnie gustują w znakomitych gitarowych zagrywkach będzie to nie lada uczta. „Enslaved” zaczyna się nieco niewinnie, troszkę może słodko brzmi, ale już daje wyraźny znak, że jest to muzyka z górnej półki. Neoklasyczne elementy dają już o sobie znać w „The Promised Land” i właśnie takiej muzyki większość oczekiwała od tego rocznego Iron Mask. Mocnym atutem tej płyty są nie tylko goście i wykorzystanie neoklasycznych patentów, ale też urozmaicenie materiału. Pojawiają się mocniejsze motywy i riffy czego dowodem jest „Let Us Go”. Power metal pełną gębą słychać w energicznym „Wrath Of Pharoah”, który zaliczam do najlepszych momentów na płycie. Instrumentalny „Last Day in Egypt” też sporo wnosi do płyty, zwłaszcza jeśli chodzi o klimat i gitarowe popisy zakorzenione w neoklasycznym graniu. Najdłuższym utworem na płycie jest „Song Of Deliverance” i takiego power metalu mi brakuje ostatnim czasy. Wiele kapel pokroju Helloween może się czegoś od nich nauczyć. Tak, nie bez powodu przywołuje tutaj Helloween, bowiem Signum Regis pozwolił sobie na ich cover. Trafił tutaj „Sole Survivor” i wypada on tutaj bardzo dobrze. Co ciekawe pierwszy raz słyszę, że wokalnie ktoś to lepiej śpiewa od Andiego. Reszta utworów również zasługuje na uwagę.

Finezyjne popisy gitarowe, znakomici wokaliści, spora dawka power metalowej energii i przebojowość, która czyha na każdym kroku. Signum Regis to pozycja obowiązkowa dla fanów power metalu i muzyki ocierającej się o neoklasyczny power metal. Kolejna miła niespodzianka w tym roku. Gorąco polecam!


Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz