Wiecie co dzisiaj za
dzień? 28 stycznia, czyli dzień premiery drugiego albumu
hiszpańskiego zespołu o nazwie Exodia. Dwa lata musieli czekać
fani tego intrygującego zespołu oraz zagorzali fani thrash metalu,
ale ich nowy krążek zatytułowany „Hellbringer” był warty
czekania. Bo jest to coś więcej niż kolejny niczym się nie
wyróżniający thrash metalowy zespół i jego
przewidywalna płyta.
Dlaczego tak piszę?
Ponieważ nie każdy młody zespół potrafi stworzyć własny
styl, nie każdy potrafi połączyć melodyjną sferę metalu z
agresywnym, energicznym i złowieszczym thrash metalem. Hiszpański
zespół nie bez powodu określa swój styl jako
melodyjny thrash metal. Faktycznie można uświadczyć sporą ilość
melodyjnych solówek, riffów, przejść i tutaj jest pod
ogromnym wrażeniem tego co wygrywają gitarzyści. Zarówno
Pablo jak i Rafa nie oszczędzają się i nie szczędzą nam ostrych
riffów co dowodzi „Wicked Seed”. Jednak
starają się nadać kompozycjom bardziej melodyjnego charakteru co
słychać dobitnie w takim „Shout The nations”. W
muzyce Exodia słychać wpływy Slayer, Destruction, czy Overkill,
jednak bardziej to wygląda na inspiracje niż umyślne kopiowanie,
poza tym Hiszpanie tworzą własną muzyką, o własnym charakterze.
Kluczową rolę odgrywają nie tylko melodyjne partie gitarowe, ale
też dynamiczna i pełna mocy sekcja rytmiczna. To dzięki niej album
ma takie mocne uderzenie i odpowiednie tempo. Toni Camerero jest w
zespole od 2013, a wpisał się w jego strukturę całkiem dobrze.
Jego na perkusji jest imponująca zwłaszcza w takich petardach jak
„Infected Hate”. Mocnym atutem tego wydawnictwa nie
jest tylko styl, czy umiejętności muzyków, ale przede
wszystkim materiał, który jest dopieszczony i urozmaicony.
Cały czas się coś dzieje i co utwór mamy sporą dawkę
adrenaliny. „150% Attitude” to kolejny mocny utwór
na tym krążku, który pokazuje że można połączyć
melodyjne partie gitarowe z szybką sekcją rytmiczną i agresją.
Nie brakuje też w tym wszystkim przebojów, a jednym z nich
jest „Go!”. Podoba mi się też w tym zespole wokal
Amando Milla, który śpiewa agresywnie i robi to w taki
sposób, że nie podważa swojej techniki ani umiejętności.
„The Train Of death” czy „The Town Of No
Return” to utwory które pokazują jak on znakomitym
gardłowym jest. Nie brakuje też lekkiego, humorystycznego podejścia
w stylu Tankard o czym świadczy „The Art Of Drinking”.
Jeden z ciekawszych
albumów thrash metalowych jakie ostatnio wyszły i to już
dobrze świadczy o „Hellbringer”. Poza dopracowanym materiałem i
dobrymi umiejętnościami muzyków warto też wspomnieć, że i
od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić. Czy ta
znakomita i klimatyczna okładka może kłamać? Nie tym razem.
Gorąco Polecam.
Ocena: 9/10
Cała płyta na jedno kopyto...
OdpowiedzUsuńhaha żartowalem naprawdę ciesze się że sięgnąłem po te wydawnictwo i to za sprawą tej recki - potężna dawka energii łoją aż miło , brakowało mi takiego typu muzy coś pomiedzy thrashem a speedem i bardzo melodyjnie jak na ten przedział muzyczny \m/.
Miło to słyszeć, że się podoba:D Stwierdziłem że trzeba chwalić ten zespół i zarażać ich muzyką innych. Właśnie fajne jest to połączenie melodyjności z agresywnym thrash/speed metalem. I fakt bardzo melodyjne to jak na thrash, ale tutaj to czyni ich nieco innym zespołęm co jest na plus.
UsuńNiesamowity band brakowało mi dobrego thrashu dzięki stary
OdpowiedzUsuń