Strony

wtorek, 28 stycznia 2014

EXODIA - Hellbringer (2014)

Wiecie co dzisiaj za dzień? 28 stycznia, czyli dzień premiery drugiego albumu hiszpańskiego zespołu o nazwie Exodia. Dwa lata musieli czekać fani tego intrygującego zespołu oraz zagorzali fani thrash metalu, ale ich nowy krążek zatytułowany „Hellbringer” był warty czekania. Bo jest to coś więcej niż kolejny niczym się nie wyróżniający thrash metalowy zespół i jego przewidywalna płyta.

Dlaczego tak piszę? Ponieważ nie każdy młody zespół potrafi stworzyć własny styl, nie każdy potrafi połączyć melodyjną sferę metalu z agresywnym, energicznym i złowieszczym thrash metalem. Hiszpański zespół nie bez powodu określa swój styl jako melodyjny thrash metal. Faktycznie można uświadczyć sporą ilość melodyjnych solówek, riffów, przejść i tutaj jest pod ogromnym wrażeniem tego co wygrywają gitarzyści. Zarówno Pablo jak i Rafa nie oszczędzają się i nie szczędzą nam ostrych riffów co dowodzi „Wicked Seed”. Jednak starają się nadać kompozycjom bardziej melodyjnego charakteru co słychać dobitnie w takim „Shout The nations”. W muzyce Exodia słychać wpływy Slayer, Destruction, czy Overkill, jednak bardziej to wygląda na inspiracje niż umyślne kopiowanie, poza tym Hiszpanie tworzą własną muzyką, o własnym charakterze. Kluczową rolę odgrywają nie tylko melodyjne partie gitarowe, ale też dynamiczna i pełna mocy sekcja rytmiczna. To dzięki niej album ma takie mocne uderzenie i odpowiednie tempo. Toni Camerero jest w zespole od 2013, a wpisał się w jego strukturę całkiem dobrze. Jego na perkusji jest imponująca zwłaszcza w takich petardach jak „Infected Hate”. Mocnym atutem tego wydawnictwa nie jest tylko styl, czy umiejętności muzyków, ale przede wszystkim materiał, który jest dopieszczony i urozmaicony. Cały czas się coś dzieje i co utwór mamy sporą dawkę adrenaliny. „150% Attitude” to kolejny mocny utwór na tym krążku, który pokazuje że można połączyć melodyjne partie gitarowe z szybką sekcją rytmiczną i agresją. Nie brakuje też w tym wszystkim przebojów, a jednym z nich jest „Go!”. Podoba mi się też w tym zespole wokal Amando Milla, który śpiewa agresywnie i robi to w taki sposób, że nie podważa swojej techniki ani umiejętności. „The Train Of death” czy „The Town Of No Return” to utwory które pokazują jak on znakomitym gardłowym jest. Nie brakuje też lekkiego, humorystycznego podejścia w stylu Tankard o czym świadczy „The Art Of Drinking”.


Jeden z ciekawszych albumów thrash metalowych jakie ostatnio wyszły i to już dobrze świadczy o „Hellbringer”. Poza dopracowanym materiałem i dobrymi umiejętnościami muzyków warto też wspomnieć, że i od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić. Czy ta znakomita i klimatyczna okładka może kłamać? Nie tym razem. Gorąco Polecam.

Ocena: 9/10

3 komentarze:

  1. Cała płyta na jedno kopyto...
    haha żartowalem naprawdę ciesze się że sięgnąłem po te wydawnictwo i to za sprawą tej recki - potężna dawka energii łoją aż miło , brakowało mi takiego typu muzy coś pomiedzy thrashem a speedem i bardzo melodyjnie jak na ten przedział muzyczny \m/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło to słyszeć, że się podoba:D Stwierdziłem że trzeba chwalić ten zespół i zarażać ich muzyką innych. Właśnie fajne jest to połączenie melodyjności z agresywnym thrash/speed metalem. I fakt bardzo melodyjne to jak na thrash, ale tutaj to czyni ich nieco innym zespołęm co jest na plus.

      Usuń
  2. Niesamowity band brakowało mi dobrego thrashu dzięki stary

    OdpowiedzUsuń