Strony

sobota, 4 stycznia 2014

PERSUADER - The Fiction Maze (2014)

Niektóre płyty czasami rodzą się w bólu, w pocie czoła i zapracowaniu. Czasami trzeba pokonać własne słabości i napotkane przeszkody żeby podołać misji polegającej na wydaniu nowego albumu. Fani power metalu musieli czekać aż 8 lat na nowy album Persuader, który był zapowiadany od bardzo dawna. Jedni uważali, że kapela przestała istnieć, inni że robią są żarty z tym wydaniem nowego albumu, jednak mamy rok 2014 i w końcu marzenie stało się rzeczywistością. „The Fiction Maze” ujrzał światło dzienne. Jest to już wydarzenie roku 2014.

Persuader musiał przejść długą i trudną drogę by wydać ten album. Wiele przeszkód i trudnych decyzji za szwedzkim zespołem. Musieli poradzić sobie z wytwórnią Dockyard, problemami z producentem Pietem Sielckiem i kilkoma innymi problemami, które same by się nie rozwiązały. Upłynęło aż 8 lat od ostatniego wydawnictwa w postaci „When Eden Burns” i co ciekawe mimo tak odległego czasu Persuader pozostał wierny swojemu stylowi. Ten zespół od samego początku wyróżniał się pod względem stylu i jakości prezentowanej muzyki. Można ich po prostu zaszufladkować do gatunku power metalu, ale w ich kompozycjach usłyszymy coś z progresywnego metalu, dark metalu czy też nawet thrash metalu. Elementy thrash metalu akurat nikogo nie powinni dziwić bowiem dwóch muzyków grywa też w Guillotine, który gra właśnie thrash metal. Nie zmieniło się też nawiązywanie do twórczości Blind Guardian i to tego z lat 90, ale to jest właśnie znak rozpoznawczy Persuader. Bo czy można zerwać z etykietą zespołu grającego w stylu Blind Guardian, kiedy ma się w zespole Jensa Carlssona, który śpiewa identycznie jak Hansi Kursch? No właśnie nie bardzo. To że Jens śpiewa agresywniej, nieco mroczniej to już nieco inna sprawa. „The Fiction Maze” to wciąż stary znany nam wszystkim Persuader, który jest mieszanką progresywnego i urozmaiconego power metalu z „When Eden Burns” oraz tego bardziej agresywnego i brutalnego z „Evolution Purgatory”. Otwarcie w postaci „One Lifetime” jest takie jak być powinno. Jest moc, jest pewność, jest element zaskoczenia oraz dobra melodia. Może brakuje nieco szybkości jakie prezentowały otwieracza na dwóch poprzednich albumach. Ten utwór od razu zdradza nam inne jakże ważne kwestie. Przede wszystkim soczyste i dość brutalne brzmienie, które idealnie pasuje do tego co gra Persuader. Utwór stylistycznie bardziej pasuje do materiału z „When Eden Burns”. Nie brakuje na nowym albumie dobrych melodii, które potrafią nas zauroczyć swoim klimatem i pomysłowością. Tutaj dobrym przykładem jest rytmiczny „War”. O samej płycie od samego początku mówiło się jako o drugim „Evolution Purgatory” i już tytułowy „The Fiction Maze” nam to udowadnia w dobitny sposób. Kawałek jest agresywny, ale zarazem bardzo melodyjny. Tutaj dochodzi do skrzyżowania Guillotine z Blind Guardian. Klimatycznie wejście przypomina mi te z „Time What Is Time” i nawet refren w stylu bardów. W podobnej stylistyce utrzymany jest brutalny „Insect” czy też melodyjny „Sent To The Grave” . Aż się przypomina taki „Strike down” czy „Twisted Eyes”. Ale są też inne utwory, które potrafią nas zaskoczyć swoją formułą i wykonaniem. Jednym z nich jest „Deep In The dark”, który swoim klimatem oraz progresywnym wydźwiękiem nasuwa na myśl twórczość Masterplan, zwłaszcza taki „Soulburn”.Persuader jest wciąż też jednym z tych zespołów, który wie jak zagrać nowoczesny i świeży power metal, który nie opiera się na skostniałych patentach. Nie pierwszy raz starają się nas zaskoczyć i stworzyć utwór, który będzie charakterystyczny dla nich. Taki „Falling Faster” czy nieco bardziej stonowany „Heathen” pokazują że można zagrać energiczny, melodyjny power metal w nowoczesnym stylu.

Czy to są zachwyty? A może tylko potwierdzenie tego czego można było się spodziewać? To że uda się nagrać bardzo dobry album na miarę dwóch poprzednich to wiedziałem nie od dziś, bowiem Persuader to kapela wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Problem w tym, że „The Fiction Maze” nie jest dziełem perfekcyjnym. Brakuje większej dawki power metalu w stylu tytułowego utwory, brakuje też mi więcej przebojów w stylu „Insect” czy „Heathen”. Ale to nie ma większego znaczenia. Najważniejsze jest to że Persuader wrócił i to tak silny jak kilka lat temu. Mam nadzieję że kolejny album ukaże się znacznie wcześniej. Czekam teraz na nowy album Savage Circus. Jeśli Jens zachowa wysoką formę, a Emil będzie wygrywał tam równie ciekawe, pomysłowe i melodyjne partie gitarowe to czeka nas kolejna power metalowa uczta.

P.s podziękowania dla HMP za udostępnienie materiału 


Ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Prawie jak za dawnych lat.Obowiązkowa pozycja w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie zmieniło to fakt, ale w moim odczuciu "Evolution Purgatory" jest lepszy :D Najważniejsze że styl się nie zmienił pomimo 8 lat :D

      Usuń
  2. A dla mnie płyta wypas na takie granie moga nawet 100 lot czekać !!! \m/.

    OdpowiedzUsuń