Niektóre płyty
czasami rodzą się w bólu, w pocie czoła i zapracowaniu.
Czasami trzeba pokonać własne słabości i napotkane przeszkody
żeby podołać misji polegającej na wydaniu nowego albumu. Fani
power metalu musieli czekać aż 8 lat na nowy album Persuader, który
był zapowiadany od bardzo dawna. Jedni uważali, że kapela
przestała istnieć, inni że robią są żarty z tym wydaniem nowego
albumu, jednak mamy rok 2014 i w końcu marzenie stało się
rzeczywistością. „The Fiction Maze” ujrzał światło dzienne.
Jest to już wydarzenie roku 2014.
Persuader musiał przejść
długą i trudną drogę by wydać ten album. Wiele przeszkód
i trudnych decyzji za szwedzkim zespołem. Musieli poradzić sobie z
wytwórnią Dockyard, problemami z producentem Pietem Sielckiem
i kilkoma innymi problemami, które same by się nie
rozwiązały. Upłynęło aż 8 lat od ostatniego wydawnictwa w
postaci „When Eden Burns” i co ciekawe mimo tak odległego czasu
Persuader pozostał wierny swojemu stylowi. Ten zespół od
samego początku wyróżniał się pod względem stylu i
jakości prezentowanej muzyki. Można ich po prostu zaszufladkować
do gatunku power metalu, ale w ich kompozycjach usłyszymy coś z
progresywnego metalu, dark metalu czy też nawet thrash metalu.
Elementy thrash metalu akurat nikogo nie powinni dziwić bowiem dwóch
muzyków grywa też w Guillotine, który gra właśnie
thrash metal. Nie zmieniło się też nawiązywanie do twórczości
Blind Guardian i to tego z lat 90, ale to jest właśnie znak
rozpoznawczy Persuader. Bo czy można zerwać z etykietą zespołu
grającego w stylu Blind Guardian, kiedy ma się w zespole Jensa
Carlssona, który śpiewa identycznie jak Hansi Kursch? No
właśnie nie bardzo. To że Jens śpiewa agresywniej, nieco
mroczniej to już nieco inna sprawa. „The Fiction Maze” to wciąż
stary znany nam wszystkim Persuader, który jest mieszanką
progresywnego i urozmaiconego power metalu z „When Eden Burns”
oraz tego bardziej agresywnego i brutalnego z „Evolution
Purgatory”. Otwarcie w postaci „One Lifetime”
jest takie jak być powinno. Jest moc, jest pewność, jest element
zaskoczenia oraz dobra melodia. Może brakuje nieco szybkości jakie
prezentowały otwieracza na dwóch poprzednich albumach. Ten
utwór od razu zdradza nam inne jakże ważne kwestie. Przede
wszystkim soczyste i dość brutalne brzmienie, które idealnie
pasuje do tego co gra Persuader. Utwór stylistycznie bardziej
pasuje do materiału z „When Eden Burns”. Nie brakuje na nowym
albumie dobrych melodii, które potrafią nas zauroczyć swoim
klimatem i pomysłowością. Tutaj dobrym przykładem jest rytmiczny
„War”. O samej płycie od samego początku mówiło
się jako o drugim „Evolution Purgatory” i już tytułowy „The
Fiction Maze” nam to udowadnia w dobitny sposób.
Kawałek jest agresywny, ale zarazem bardzo melodyjny. Tutaj dochodzi
do skrzyżowania Guillotine z Blind Guardian. Klimatycznie wejście
przypomina mi te z „Time What Is Time” i nawet refren w stylu
bardów. W podobnej stylistyce utrzymany jest brutalny „Insect”
czy też melodyjny „Sent To The Grave” . Aż się
przypomina taki „Strike down” czy „Twisted Eyes”. Ale są też
inne utwory, które potrafią nas zaskoczyć swoją formułą i
wykonaniem. Jednym z nich jest „Deep
In The dark”, który swoim klimatem oraz
progresywnym wydźwiękiem nasuwa na myśl twórczość
Masterplan, zwłaszcza taki „Soulburn”.Persuader jest wciąż też
jednym z tych zespołów, który wie jak zagrać
nowoczesny i świeży power metal, który nie opiera się na
skostniałych patentach. Nie pierwszy raz starają się nas zaskoczyć
i stworzyć utwór, który będzie charakterystyczny dla
nich. Taki „Falling Faster” czy nieco bardziej
stonowany „Heathen” pokazują że można zagrać
energiczny, melodyjny power metal w nowoczesnym stylu.
Czy to są zachwyty? A
może tylko potwierdzenie tego czego można było się spodziewać?
To że uda się nagrać bardzo dobry album na miarę dwóch
poprzednich to wiedziałem nie od dziś, bowiem Persuader to kapela
wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Problem w tym, że „The
Fiction Maze” nie jest dziełem perfekcyjnym. Brakuje większej
dawki power metalu w stylu tytułowego utwory, brakuje też mi więcej
przebojów w stylu „Insect” czy „Heathen”. Ale to nie
ma większego znaczenia. Najważniejsze jest to że Persuader wrócił
i to tak silny jak kilka lat temu. Mam nadzieję że kolejny album
ukaże się znacznie wcześniej. Czekam teraz na nowy album Savage
Circus. Jeśli Jens zachowa wysoką formę, a Emil będzie wygrywał
tam równie ciekawe, pomysłowe i melodyjne partie gitarowe to
czeka nas kolejna power metalowa uczta.
P.s podziękowania dla HMP za udostępnienie materiału
Ocena: 8/10
Prawie jak za dawnych lat.Obowiązkowa pozycja w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNic się nie zmieniło to fakt, ale w moim odczuciu "Evolution Purgatory" jest lepszy :D Najważniejsze że styl się nie zmienił pomimo 8 lat :D
UsuńA dla mnie płyta wypas na takie granie moga nawet 100 lot czekać !!! \m/.
OdpowiedzUsuń