Jakby
tutaj najlepiej określić to co gra włoski Moonlight Circus? Epicki
Metal? Progresywny Metal? Power Metal? Symfoniczny Metal? A może
neoklasyczny power metal? Jest to o tyle ciężkie zadanie bowiem w
ich muzyce usłyszymy właściwie wszystkie te gatunki. Zespół
istnieje od 1998 i póki co dał się poznać światu za sprawą
debiutanckiego „Outskirts of Reality”, ale ich nowy album
zatytułowany „Madness In Mask” powinien odnieść większy
sukces i wzbudzić zainteresowanie tą kapelą.
Nie
jest to może arcydzieło, ale jest nad czym się po zachwycać.
Przede wszystkim uraczyła mnie świeżość dźwięków,
aranżacji no i ta mieszanka gatunków. Nie dość często
można natrafić na płytę, gdzie zostało upchane tyle patentów
co tutaj. Jest oczywiście bardzo urozmaicony materiał co jeszcze
bardziej czyni ten album zaskakującym. Soczyste i magiczne brzmienie
świetnie się komponuje z kompozycjami oraz wokalem Emanuele, który
śmiało mógłby śpiewać w zespole światowej klasy. Brzmi
nieco jak D.C Cooper co akurat dobrze o nim świadczy. Tak można
usłyszeć tutaj wpływy wiele kapel pokroju Dream Theater, Royal
Hunt, Deep Purple, Symphony X, Labirynth czy Kamelot. Jednak
Moonlight Circus stara się tutaj wykreować własny styl będący
niczyją kopią. Mocnym atutem płyty są nie chwytliwe przeboje, a
właśnie wykonanie i aranżacje. Nie brakuje tutaj finezyjnych,
emocjonalnych partii gitarowych ocierające się o neoklasyczne
granie. Paulo Viani ma potencjał i słychać że nie jest jakimś
tam gitarzystą który tylko wygrywa riffy. Tutaj jest głębia,
jest coś ponadto co zawsze dostajemy w power metalowym graniu.
Wszystko pięknie, szkoda tylko że kompozycje są tutaj momentami
monotonne i bez werwy. Czyżby przerost formy nad treścią?
Momentami niestety można odnieść takie wrażenie. „The
Duel” to znakomita kompozycja, która pokazuje jak
ogromny potencjał jest w tej formacji. Jak w przyszłości będzie
więcej takich kawałków to będzie prawdziwa uczta dla
maniaków power metalu. Bardzo dobrym utworem jest tutaj
rytmiczny i bardziej złożony „Mountain Of Madness”
z podniosłym refrenem. „Winter Masquerade” troszkę
się dłuży, ale tutaj słychać bardziej symfoniczne oblicze
zespołu. Ciekawą kompozycją jest klimatyczny „Twilight
Sky”, zaś fani neoklasycznego metalu i progresywnych
dźwięków powinien ucieszyć 11 minutowy „Gabriel”.
Płyta
skierowana dla tych co lubią bogatszą formę wykonania, bardziej
wyszukane melodie i aranżacje. Jest sporo na tym albumie świeżości
i pomysłowości, tylko brakuje nieco ognia i energii, którą
zastąpił przepych. Płyta godna uwagi.
Ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz