Strony

czwartek, 27 lutego 2014

MOONLIGHT CIRCUS - Madness In Mask (2013)

Jakby tutaj najlepiej określić to co gra włoski Moonlight Circus? Epicki Metal? Progresywny Metal? Power Metal? Symfoniczny Metal? A może neoklasyczny power metal? Jest to o tyle ciężkie zadanie bowiem w ich muzyce usłyszymy właściwie wszystkie te gatunki. Zespół istnieje od 1998 i póki co dał się poznać światu za sprawą debiutanckiego „Outskirts of Reality”, ale ich nowy album zatytułowany „Madness In Mask” powinien odnieść większy sukces i wzbudzić zainteresowanie tą kapelą.

Nie jest to może arcydzieło, ale jest nad czym się po zachwycać. Przede wszystkim uraczyła mnie świeżość dźwięków, aranżacji no i ta mieszanka gatunków. Nie dość często można natrafić na płytę, gdzie zostało upchane tyle patentów co tutaj. Jest oczywiście bardzo urozmaicony materiał co jeszcze bardziej czyni ten album zaskakującym. Soczyste i magiczne brzmienie świetnie się komponuje z kompozycjami oraz wokalem Emanuele, który śmiało mógłby śpiewać w zespole światowej klasy. Brzmi nieco jak D.C Cooper co akurat dobrze o nim świadczy. Tak można usłyszeć tutaj wpływy wiele kapel pokroju Dream Theater, Royal Hunt, Deep Purple, Symphony X, Labirynth czy Kamelot. Jednak Moonlight Circus stara się tutaj wykreować własny styl będący niczyją kopią. Mocnym atutem płyty są nie chwytliwe przeboje, a właśnie wykonanie i aranżacje. Nie brakuje tutaj finezyjnych, emocjonalnych partii gitarowych ocierające się o neoklasyczne granie. Paulo Viani ma potencjał i słychać że nie jest jakimś tam gitarzystą który tylko wygrywa riffy. Tutaj jest głębia, jest coś ponadto co zawsze dostajemy w power metalowym graniu. Wszystko pięknie, szkoda tylko że kompozycje są tutaj momentami monotonne i bez werwy. Czyżby przerost formy nad treścią? Momentami niestety można odnieść takie wrażenie. „The Duel” to znakomita kompozycja, która pokazuje jak ogromny potencjał jest w tej formacji. Jak w przyszłości będzie więcej takich kawałków to będzie prawdziwa uczta dla maniaków power metalu. Bardzo dobrym utworem jest tutaj rytmiczny i bardziej złożony „Mountain Of Madness” z podniosłym refrenem. „Winter Masquerade” troszkę się dłuży, ale tutaj słychać bardziej symfoniczne oblicze zespołu. Ciekawą kompozycją jest klimatyczny „Twilight Sky”, zaś fani neoklasycznego metalu i progresywnych dźwięków powinien ucieszyć 11 minutowy „Gabriel”.

Płyta skierowana dla tych co lubią bogatszą formę wykonania, bardziej wyszukane melodie i aranżacje. Jest sporo na tym albumie świeżości i pomysłowości, tylko brakuje nieco ognia i energii, którą zastąpił przepych. Płyta godna uwagi.


Ocena: 7/10


Płytę przesłuchałem dzięki uprzejmości :


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz