Strony

sobota, 17 maja 2014

ARCH ENEMY - War Eternal (2014)

Dożyliśmy dnia, kiedy kończy się pewien rozdział szwedzkiego Arch Enemy. Zespół pożegnał Angele Gossow, który była znakiem rozpoznawczym tej formacji i była jego motorem napędowym. Arch Enemy był kojarzony z jej osobą, tak więc nastały ciężkie czasy dla szwedzkiego zespołu. Nie poddali się i szybko znaleźli Allise White Gluz, która nie tylko dobrze prezentuje się wizualnie, ale ma równie agresywny głos co Angela i tak o to odmieniony Arch Enemy nagrał nowy album „War Eternal”, który otwiera nowy rozdział Arch Enemy.

Nowa wokalistka, nowy gitarzysta, ale muzyka wciąż ta sama i dalej jest to melodyjne death metal do jakiego nas przyzwyczaili na przestrzeni lat. Jest w tym melodyjność, agresja, dynamika i pazur. Choć można odnieść wrażenie, że na nowym albumie zespół włożył więcej serce w kreowanie melodii i kompozycji. Dzięki temu płyta jest bogata w ciekawe i pomysłowe melodie, które są tutaj główną atrakcją. Podkreślają, że jest to melodyjny death metal, a nie jakiś inny gatunek. Krążek wyróżnia się nie tylko melodyjnością na tle innych płyt zespołu, ale też właśnie klimatyczną i pomysłową okładką. Ciężkie zadanie stało przed Allisą. Miała bowiem zachować styl formacji jaki dotychczas podobał się fanom, a jednocześnie miała pokazać swój własny styl, wnosząc pewien powiew świeżości. O dziwo udało się wszystko zrealizować, dając godny podziwu występ. Allisa wypada bardzo dobrze i zadowoli tych co lubią melodyjne linie wokalne jak i tych co przywiązują uwagę do agresji. Wraz z „Never Forgive Never Forget” można dostać lekkiego szoku, bowiem zespół dawno nie nagrał tak udanego kawałka i brakowało ostatnio takich hitów w ich wykonaniu. Co też przykuwa uwagę od samego początku to współpraca Cordle i Amotta. Jest chemia między nimi, słychać że się rozumieją i cenią sobie te same wartości. Można tutaj naprawdę się tym delektować. Kiedy trzeba to zespół dostarcza nam ciężkiego riffy i agresywnego grania, tak też jest z „War Eternal”. Wrażenie robią takie szybkie petardy jak „As The Pages Burn” czy „No More Regrets”. Klimatem i emocjonalnym charakterem urzekł mnie „You Will know My Name” . Nowoczesny wydźwięk „Stolen Life” czy „Avalanche” w których nie brakuje symfonicznych wstawek sprawia, że płyta jest urozmaicona i dopasowana do oczekiwań słuchaczy. Dalej mamy agresywny „Down To Nothing” i jedynie zamykający „Not long for this World” jest tutaj nie wypałem.

Nie wyczekiwałem tego albumu, nie żyłem ostatnimi wydarzeniami związanymi z Arch Enemy, ani też nie miałem jakiś oczekiwań względem tego wydawnictwa. Z pewnością jednak nie obstawiałem albumu, który sprawi mi radość . Ostatnim takim albumem Arch Enemy był „Doomsday Machine” i miło że po tylu latach dostałem bardzo udany album szwedów. Dobra robota.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Album rzekł bym idealny proporcje między melodyjnością a agresją wyważone elegancko , i najlepsze jest to że ani przez chwilę nie zatęskniłem za Angelą , ja bez wahania daję 10/10.

    OdpowiedzUsuń