Strony

sobota, 17 maja 2014

CENTAUR - Mob Rules The World (1990)

Zdarza się, że poziom danej muzyki nie zdobył takiego uznania na jaki zasłużył. Nie raz słyszało się zespoły, których muzyka wybijała się na tle innych, poziom ocierał się o geniusz, a mimo to kapela nie zdobyła sławy pokroju Iron Maiden, czy Queensryche. Jedną z takich formacji z pewnością jest niemiecki Centaur, który powstał w 1989r. Znakomity przykład świetnej kapeli grającej ciekawy odłam melodyjnego heavy/power metalu przesiąkniętego progresywnym stylem. Choć najlepsze czasy dawno za nimi, to jednak jest to jedna z ciekawszych kapel lat 90 i wstyd nie znać ich twórczości. Już pierwszy album w postaci „Mob Rules The World” postawił kapeli wysoko poprzeczkę.

Nie dajcie się zwieść skromnej okładce i temu, że kapela nie odniosła komercyjnego sukcesu. To nie liczba sprzedanych płyt i bogata promocja przesądza o jakości danej płyty. To muzycy sami ją ustanawiają i to od nas zależy czy sięgniemy po ten album. Centaur nie osiągnął sławy, a to za sprawą kiepskiej promocji i lekceważenia ze strony słuchaczy. To co zaprezentował niemiecki band nie dość, że nijak ma się do niemieckiej stylizacji, to jeszcze pretenduje do miana oryginalnego grania. Jasne ktoś wyłapie wpływy Dream Theater, Queensryche, Axxis, czy Royal Hunt i trudno się z tym nie zgodzić, tylko Centaur stara się tworzyć własną muzykę. Jest niesamowity klimat, które przenosi nas jakby do innego wymiaru. Spora w tym zasługa klawiszowca, który czyni ten album pełniejszym i bardziej wyrafinowanym. Już otwieracz „Just a Man” znakomicie uchwyca ten charakter. Może jest coś z Demon czy Yngwie Malmsteen, ale jest to jednak coś innego. Bardziej progresywnego, subtelniejszego i czarującego. Popisy gitarowe Christiana i Stefana są pomysłowe i oryginalne. Jest to ambitne i bardziej wyszukane granie, ale nie ma też ucieczki od grania chwytliwych melodii. Riffy i przejścia momentami nasuwają twórczość Savatage i tutaj dobrym przykładem jest tytułowy „Mob rules the World”. Płyta ma niesamowity klimat i można poczuć dreszcze zwłaszcza jeśli lubi się klimat fantasy i s-f. Dobitnie to potwierdza „Looking for someone”. Jak trzeba to pojawia się moc i wtedy nie ma żartów. Do tego zacnego grona trzeba bez wątpienia zaliczyć chwytliwy „Got To Believe in love”. Wolniejsze tempo też tutaj zdaje swój egzamin i jeśli ktoś lubi Black Sabbath z ery „Headless Cross” to z pewnością z łatwością wchłonie „No more Excuses”. Ta niemiecka formacja jest wyjątkowa i ich warstwa instrumentalna zabiera nas w zupełnie inne rejony muzyczne i świetnie to obrazuje instrumentalny „Centaur”, który po prostu jest czymś więcej niż tylko utworem. To inny świat. Oczywiście są i przeboje, bo bez tego ani rusz. „Take Me This Way” ma w sobie więcej power metalu, co potwierdza gatunki jakich trzyma się Centaur. Jeśli ktoś nie jest przekonany do maniery wokalnej Reinera, niech najpierw posłucha rozpędzonego„Never Too late”, a potem niech ocenia.

Nawet brzmienie zostało tutaj znakomicie przyrządzone. Całość brzmi soczyście i nieco futurystycznie co znakomicie oddaje klimat okładki. Sam materiał brzmi też dość oryginalnie i słychać pomysłowość jaką się wykazał Centaur. Szkoda, że mimo takiego grania zespół nie odniósł sukcesu i dla wielu to kapela nie znana. Czas to zmienić.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz