Strony

środa, 24 września 2014

ASTRAL DOORS - Astralism (2006)

W szybkim tempie Astral Doors stanowił dla wielu słuchaczy kalkę muzyki Dio, Rainbow czy Black Sabbath z ery Tony Martina. Nic dziwnego, Szwedzi w końcu z wielką determinacją pracowali na ten status. Dobór odpowiednich motywów, riffów, układu kompozycji, czy wokalisty w postaci Nilsa Patricka Johanssona były tylko potwierdzeniem tego co robili. Po znakomitym „Evil is Forever” Astral Doors postanowił pokazać, że stać ich też na pójście nieco w hard rockowe granie, że potrafią też dać coś od siebie, nie patrząc na twórczość Dio. To wszystko zostało zarejestrowane na trzecim krążku zatytułowanym „Astrialism”.

Mimo pewnych drobnych zmian, wszystko zostało po staremu. Nils oczywiście wierny szkole Dio śpiewał mrocznie i głęboko, pokazując swoją moc i charyzmę. Co do partii gitarowych to też nie wiele się zmieniło, bowiem dalej obecne były riffy i melodyjność wyjęta z lat 80, z twórczości Dio czy Black Sabbath. Jednak można było po raz pierwszy uświadczyć troszkę bardziej autorski materiał, troszkę więcej pomysłów skonstruowanych przez Astral Doors, a nie Dio. Ciekawym rozwiązaniem okazało się wtrącenie hard rockowych patentów rodem z Rainbow. Taki styl podzielił fanów i jednym to się podobało, a innym nie. Bez względu na poglądy trzeba przyznać, że materiał stał się bardziej zaskakujący i urozmaicony. Energiczny otwieracz „Evp” nie daje nam poczuć tych zmian, bowiem jest to szybki, nieco power metalowy kawałek przypominający „Bride of Christ”. Właśnie w takiej formule Astral Doors brzmi perfekcyjnie i bezbłędnie. Miło jest usłyszeć, że ktoś kontynuuje twórczość Rainbow i Dio. Ostrzejszy riff, bardziej stonowane tempo i klimat albumu „Last In Line” Dio daje się we znaki w „Black Rain”. Jeszcze dobitniej zespół pokazuje swoje odejście w stronę hard rocka, w stronę jakby łagodniejszego grania w „London Caves” . Nie zabrakło na płycie marszowego kawałka, z bardziej epickim klimatem i dowodem tego jest „From Satan with Love”. Znów szybciej, znów bardziej z czasów Rainbow jest w „Fire in our House” i to jest to co lubię w tym zespole, szkoda że cała płyta nie jest naszpikowana takimi kawałkami. Jest też i Black Sabbath z czasów „Tyr” i najlepiej to oddaje ponury, epicki „Isreal”. Moim faworytem dość szybko został „Tears from a Titan”. Nieco inny utwór niż to co do tej pory nagrywali, nieco inny od dokonań Dio. Bardziej wyeksponowane organy, bardziej epicki charakter i bardziej wysublimowany styl, gdzie zespół ucieka do własnych pomysłów, własnej interpretacji twórczości Dio. Podobnie można rozpisać się o przebojowym „Vendetta”, który zachwyca szybszym tempem i wyrafinowanym refrenem, który podkreśla to wszystko co wyróżnia Astra Doors. Całość zamyka kolos w postaci „Apocalypse Revealed”, który pokazuje zespół z nieco innej strony. Utwór rozbudowany i pełen różnych zmian i przetasowań. Spodoba się z pewnością fanom Black Sabbath z lat 80.

„Astralism” to bardzo istotny album w dorobku Astral Doors. Umocnił ich pozycję i pokazał, że mają styl, pomysł na granie i potwierdzają to tym albumem. Nie eksperymentują i nie porzucają tego co tak ciężko wypracowali. Jednak ten album po raz pierwszy pokazał, że muzycy też chcą dać coś od siebie, a nie tylko jechać na patentach wypracowanych przez Dio w latach 80. Takie podejście zawsze się ceni. Minusem może być tutaj produkcja, która nie jest tak przyrządzona jak ta na „Evil is Forever”, no i jest bardziej hard rockowo. Mimo to jest to jeden z najlepszych płyt szwedów. Polecam.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz