Jednym z najważniejszych
zespołów power metalowych na szwedzkim rynku muzycznym jest
bez wątpienia Axenstar. O nich można napisać wiele, ale mimo
pewnych trudności dalej tworzą i mają się całkiem dobrze co
potwierdza wydanie kolejnego albumu tj „Where dreams Are
forgotten”. Tym razem zespół potrzebował tylko 3 lat,
aniżeli tak jak ostatnio 5 lat, żeby wydać nowy krążek. Kolejnym
pozytywnym zaskoczeniem jest to, że zespół odzyskał swój
dawny blask sprzed kilku lat. Nowy materiał cechuje energia,
przebojowość i powiew świeżości. Zespół nawiązuje do
swoich najlepszych dzieł tj „The Inquisition” i „The Final
Requiem”, co mnie bardzo cieszy. Już otwieracz „Fear”
śmiało można uznać za jeden z najlepszych utworów Axenstar
jaki kiedykolwiek powstał. Szybki, zagrany z pasją i polotem
kawałek, który oddaje piękno power metalu. Jakby cały album
byłby taki to moglibyśmy okrzyknąć nowe dzieło najlepszym
albumem w historii zespołu. Jednak tutaj znajdziemy nie tylko szybki
power metal, bowiem zespół postanowił nas nieco zaskoczyć.
Takim zaskoczeniem jest choćby bardziej stonowany, bardziej heavy
metalowy „Curse The Tyrant”, który został
wypakowany ostrym riffem i energicznymi solówkami. Ogólnie
trzeba przyznać, że duet Joakim/ Jens starają się i naprawdę
można dostrzec progres. Wszystko jest więcej i w lepszej jakości.
Nawet kiedy utwór wydaję się smętny tak jak to jest w
przypadku „The return” to panowie potrafią go
rozkręcić i sprawić, że da się tego słuchać. Innym
zaskoczeniem są takie cięższe motywy w Axenstar, które
eksponuje „Demise” czy „Greed”.
Ta płyta brzmi jak dawny Axenstar, który potrafił wykreować
atrakcyjne melodie, który nie miał problemów z
nagraniem hitów. „Inside The Maze” czy „My
scrifice” to prawdziwe przeboje, które jeszcze
bardziej podnoszą poziom tej płyty. Klawisze w „Anninhilation”
klimatem dorównują twórczość Kinga Diamonda, sam
utwór to czysty power metal. Zespół tutaj nie kryje
swoich korzeni, nie kryje tego że pochodzą z północnej
Europy. W ich muzyce można usłyszeć coś z Silent Force czy
Stratovarius, ale to żadna skaza. To tylko pokazuje w jakiej formie
jest obecnie Axenstar. Jeszcze więcej power metalu dostaje w „The
Reaper” i żywiołowym „This False Imagery”.
Całość zamyka najdłuższy z całej płyty kawałek czyli „Sweet
Farewell”. Świetny, przemyślany materiał, który
wypchany jest hitami, do tego świetne, soczyste brzmienie i
klimatyczna okładka. No i mamy płytę godną marki Axenstar.
Powrócili do glorii i chwały. Oby więcej takich płyt w ich
wykonaniu. Brawo panowie.
Ocena: 8.5/10
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz