W tym roku fanów bluesowego
rocka, czy też bardziej progresywnej odmiany powinien zaciekawić debiutancki
album amerykańskiej formacji Seventrain. Kapela powstała w 2012 bardziej jako
projekt muzyczny, jednak szybko zmienili swoją formę. Gustują w starym rocku z
lat 70 i 80, nie wstydzą się zapożyczać troszkę motywów z Led Zeppelin, Deep
Purple, czy Audioslave. Co tutaj usłyszymy to dość łagodne granie, które ma nas
porwać klimatem i bogatymi dźwiękami, czasami dość bardzo wyszukanymi. To z
kolei sprawia, że muzyka tutaj zawarta nie jest znowu taka łatwa w odbiorze. Na
pewno trzeba Seventrain pochwalić za oddanie się tradycyjnej szkole rocka i
zabranie nas na wycieczkę po latach 70. Ma to swój urok, zwłaszcza że mocnym
atutem jest wokalista Jon Campos, który brzmi nieco jak Jorn Lande czy Ronnie
James Dio. Mając takiego wokalistę można działać cuda, a przede wszystkim
muzyka staje się znacznie ciekawsza. Płytę otwiera „Bleeding” i
jest to solidny hard rock, przesiąknięty latami 70. Jednak brakuje mi w tym
nutki zaskoczenia, przebojowości. „Change” już ma w sobie więcej
energii i bardziej zapada w pamięci, pewnie przez te nawiązania do Deep Purple.
Nie brakuje też łagodnych dźwięków, ocierających się wręcz o pop, co potwierdza
„Broken” czy „Pain”. Zespół bez wątpienia
najciekawiej wypada w dość cięższych klimatach, gdzie trzeba pokazać pazur i
zaskoczyć słuchacza. To właśnie taki „Trouble” czy zamykający „Carry
The cross” to najmocniejsze punkty tego wydawnictwa. Jakość partii
gitarowych oraz forma samych muzyków też pozostawia wiele do życzenia. Odczuć
można brak przebojowości, ponury klimat i granie momentami jakby z przymusu.
Tutaj trzeba grać z pasją i swobodą, a tego wcale nie słychać. Potencjał jest i
kto wie może zespół nam go w przyszłości ukaże, ale już w pełnej krasie.
Ocena: 4.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz