Młode zespoły heavy
metalowe nie mają dzisiaj lekko, zwłaszcza jeśli chcą
zadebiutować przed większą publiką. Rządzi technika, agresja,
szukanie nowych bodźców, dlatego co raz ciężej błysnąć z
klasycznym graniem heavy/speed metalowym, zwłaszcza że ostatnio
zrodziło się wiele podobnych kapel i właściwie są to kolejne
klony Iron maiden, czy Judas Priest. Trzeba nie lada talentu i
pomysłu by wybić się, zwłaszcza że już wiele zostało
powiedziane w tym temacie. Jednym z ciekawszych debiutów w
roku 2015 jest bez wątpienia Lady Beast. Młoda amerykańska
formacja heavy/speed ,metalowa, która chce się stać drugi
Savage Master, Warlock czy Chastain i trzeba przyznać, że mają
dobre predyspozycje. Potwierdza to oczywiście ich świeży i
dynamiczny debiutancki album „II”.
Nazwa nie sugeruje
drugiego albumu, no chyba że pod uwagę weźmiemy mini albumu z 2012
r. Kapela ma swoje auty i nie boi się ich wykorzystać. Jednym z
nich jest całkiem sympatyczna wokalistka Deborah Levine. Ma
specyficzny głos, ale dzięki niej całość jest mocno osadzono w
klimatach lat 80. Już patrząc na okładkę to już można poczuć
się jak w tamtych czasach. Wszystko zostało dobrze opracowane i to
zdaje egzamin. Łatwo wciągnąć się w świat Lady Beast i znów
posmakować heavy metalu lat 80 nie skażonego agresją czy techniką,
nowoczesnością. Jasne jest to proste i nie zobowiązujące granie,
ale radość z słuchania tego jest ogromna. Zaczyna się old
schoolowo bo od melodyjnego i urozmaiconego „Heavy Metal
Destiny”, który utrzymany jest w stylizacji starego
iron Maiden czy Judas Priest. Co od razu wyróżnia się to
szybka i żywiołowa sekcja rytmiczna, a także zgrany duet
gitarzystów. Może i Chris czy Andy nie tworzą niczego nowego
ani ponadczasowego, ale brzmi to jak powinno. Jest radość z grania,
jest chemia, jest nastawienie na przebojowość i chwytliwość i to
się sprawdza. Nieco agresywniejszy i toporniejszy jest „We
are the witches”. Więcej speed metalu i szybszego grania
mamy w rozpędzonym „Bind the Runes”. Kawałek
wyróżnia się pomysłowym riffem, rytmicznymi zwrotkami i
taką lekkością. Zespołowi dość łatwo przychodzi tworzenie
hitów, a to już spory plus. Dzięki temu tak łatwo o nich
nie zapomnimy. Jednym z takich najlepszych przebojów na płycie
jest maidenowy „Heroes of our Time” w którym
zespół pokazuje pazur i na co ich tak naprawdę stać. Czuć
moc w tym kawałku i on najlepiej pokazuje potencjał jaki drzemie w
kapeli. Wystarczy wsłuchać w rozbudowane i przemyślane solówki
które są zagrane z polotem i taką miłością do heavy
metalu lat 80. „Frost Giants Daughter” to kolejny
energiczny kawałek, pełen szaleństwa i hard rockowego feelingu. Na
płycie pojawia się wiele ciekawych i zaskakujących motywów
i zespół imponuje pomysłowością. Znakomicie ta cecha
przejawia się w „Lose To Win” czy w zamykającym
„Banshee”, który ma właśnie coś z starego
Warlock czy Chastain.
Klasyczne brzmienie,
klimatyczna, ręcznie narysowana okładka utrzymana w klimatach lat
80 i wreszcie sam zespół który próbuje zabrać
nas w podróż do przeszłości kiedy sławą cieszyły się
takie kapele jak Warlock, Chastain czy Hellion. Niby nic odkrywczego,
bo przecież jest taki Savage Master czy Christian Mistress, ale z
pewnością Lady Beast odnajdzie się w metalowym światku i jeszcze
nie raz o nich usłyszmy. Na daną chwilą „II” to jeden z
najciekawszych debiutów roku 2015.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz