Strony

wtorek, 20 października 2015

MASTERS OF METAL - From Worlds Beyond (2015)

W 2013 światło ujrzało nowe wcielenie Agent Steel. Jeden z najważniejszych speed metalowych zespołów z lat 80 powrócił pod nazwą Masters of Metal. Mini album „Masters of Metal” pokazał, że muzycy, którzy tworzyli Agent Steel pamiętają jak grać speed metal i jak nawiązać do lat 80. Udowodnili całemu światu, że warto czekać na pełnometrażowy album. Ten czas nadszedł i dzisiaj już możemy delektować się „From Worlds Beyond”, który jest gdzieś poniekąd swoistą kontynuacją „Order of Iluminati” czy „Alienigma”. Pytanie czy poziom jest równie podobny?

Mini album miał przeboje, ciekawe melodie i miał w sobie energię. Mam wrażenie, że pełnometrażowy album jest okrojony z tego. Brakuje wyrazistych hitów i wszystko jest zagrane jakby nieco na siłę, tylko po to by wydać w końcu premiowy materiał. Gdzieś tam są echa Agent Steel, ale to jest strasznie dalekie od tego co prezentował w owym czasie Agent Steel. Została gdzieś konwencja, jednak pomysły nie są w pełni trafione. Uleciała przebojowość, ciekawe zagrywki gitarowe i tutaj Juan i Bernie jakoś nie popisali się specjalnie. Wokal Berniego też jakiś taki bez mocy i bez wyrazu, a dwa lata temu wręcz zachwycałem się tym jak śpiewa. Na „From Worlds Beyond” niestety ten aspekt kuleje i nieco irytuje. Miało ostro, szybko do przodu, z dużą dawką przebojowości. Co ciekawe otwieracz w postaci „Supremacy” zwiastuje raczej dobry album, a już z pewnością taki utrzymany na wysokim poziomie. Speed metal pełną parą i to przypomina wczesny Agent Steel. Jeden z jaśniejszych punktów tej płyty. „Third Eye” pokazuje właśnie, że nie jest taka pięknie jak mogło się wydawać. Toporny riff, mało atrakcyjny motyw i jakoś bez pomysłu sama aranżacja to dowody na to, że zespół tworzył ten album troszkę po łebkach. Dobrze prezentuje się nieco thrash metalowy „Tomba of Ra”, który ma coś z Agent Steel z lat 90. Tutaj partie gitarowe są zagrane jakoś z pomysłem, bez udawania i silenia się. „Eclipse” to jakaś parodia Anthrax, zaś „The mindless” porywa tylko od strony czysto instrumentalne. Wypełniaczem na tej płycie jest bez wątpienia nudny „Mk Ultra”, który niczego nie wnosi, a jedynie zabija cenny czas. „Doors Beyond our Galaxy” to kolejny dowód, że zespół nie miał ewidentnie pomysłu na ten album, nie wiedział jak stworzyć ciekawy utwór. To też powstały właśnie takie koszmarki, który nie da się w żaden sposób przetrawić. Jak powinien brzmieć ten album? Odpowiedź znajduje się w rozpędzonym „Evolution of Being”, który pokazuje potencjał tej kapeli, przypomina stare dobre czasy Agent steel. Kawałek pełen energii, zbudowany na chwytliwej melodii i prostym motywie. To sprawiło, że jest to najlepszy kawałek na płycie. Gościnnie pojawił się tutaj też James Rivera i utwór „Veangence and might” to świetne zamknięcie płyty. Ta kompozycja to prawdziwy killer, który pokazuje agresję, ale zarazem potencjał jaki drzemie w muzykach z Agent Steel.


Miał być wielki powrót do czasów świetności Agent Steel, miało być prawdziwe uderzenie i speed metal na wysokim poziomie. Niestety otrzymaliśmy album nie dopracowany i pełen wad, a w dodatku za mało jest tutaj hitów, które zapadłyby w pamięci. Został styl jak i muzycy, teraz trzeba jedynie odzyskać dawną formę. Kto wie może następny album będzie tym czego oczekują fani od Masters of Metal. Warto posłuchać bo „From Worlds Beyond” to solidny krążek, który może się spodobać fanom Agent Steel.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz