Strony

sobota, 7 listopada 2015

CHALICE AND CROWN - Confessions (2015)

Życie lubi płatać figla i z pewnością to mógłby potwierdzić nam niemiecki band Chalice and Crown. Ich historia na swój sposób ironiczna, ale ma swój happy end. Kapela powstała w 1992 r z inicjatywy gitarzysty ArndKohna i perkusisty Stefana Krucka. W początkowej fazie na wokalu była wokalistka Conny i zespołowi udało się wydać kilka dem. Jednak okres do 1998 r zakończył się niezbyt korzystnie dla kapeli. Nie przebili się do szerszego grona słuchaczy i świat o nich zapomniał, aż do teraz. W roku 2011 kapela się reaktywowała i w tym roku owocem tego jest pierwszy album kapeli w postaci „Confessions”. Zmieniony skład, świeże podejście i ten sam styl muzyczny i jak to odbiło się na zespole? Czy to wystarczyło by w końcu wbić się do świata muzyki heavy metalowej na stałe?

Chalice and Crown to kapela niemiecka i podobnie jak większość kapel z tamtego rejonu ma dar do tworzenia mocnych riffów, w których jest nutka toporności. Na pewno nie brakuje im też pomysłów i wiedzą co chcą grać. W ich muzyce nie brakuje wpływów Queensryche , Opeth, Vicious Rumors, czy Gotthard. Jednym słowem grają melodyjny heavy/power metal w którym nie brakuje akcentów bardziej progresywnych czy rockowych. W głównej mierze band opiera się na mocnych i nowocześnie brzmiących riffów, które mają pokazać zadziorność zespołu. Jest miejsce dla chwytliwych melodii i poruszających refrenów. Soczysta i energiczna sekcja rytmiczna to też jeden z ich atutów. Wokalista Peter Nemmert jest pod wpływem lat 70 i to w sumie słychać, choćby w takim tytułowym „Confession”. Choć zespół nie należy do tych znanych i rozpoznawalnych to i tak nagrał album przemyślany, a ich mocne nieco przybrudzone brzmienie znakomicie współgra z tym co tak naprawdę znajdziemy na płycie. Mamy 10 zróżnicowanych kawałków, które pokazują że zespół potrafi stworzyć solidne kawałki. Otwieracz w postaci „Fight” to taki prosty, rasowy heavy/power metal, który pokazuje że zespół potrafi stworzyć ciekawą melodię. Znacznie ciekawszy w swojej konwencji wydaję się mocniejszy i agresywniejszy „Misty Horizons”. Ten kawałek wyróżnia się nieco progresywnym charakterem i urozmaiconą aranżacją. Nutka amerykańskiego power metalu pojawia się w „Giants” który przesiąknięty jest twórczością Attacker czy Vicious Rumors. W podobnym klimacie jest mroczniejszy „Your Eyes”, który momentami ociera się o thrash metal. Takim prawdziwym przebojem, który łatwo zapada w pamięci jest tutaj „Seven Sins”. Całość zamyka energiczny i zadziorny „Living a Lie” i właśnie takich kompozycji brakuje na tej płycie. Prostych i energicznych. Bardzo udany przebojów i taki wyznacznik stylu kapeli na przyszłość.

Po wielu trudnościach i życiowych zawirowaniach Chalice and Crown w końcu wydał swój debiutancki album, który może nie należy do najlepszych wydawnictw roku 2015, jednak jest to kawał solidnego heavy/power metalu. Może zabrakło nieco większej liczby przebojów i nieco bardziej odważnych zagrywek. Płyta cechuje się przybrudzonym brzmieniem, solidny materiałem, który słucha się bez większego zażenowania i to już wystarcza by sięgnąć po „Confessions”. Z pewnością zasługuje na to sam zespół jak i płyta, która ma kilka ciekawych momentów które mogą się spodobać fanom obracającym w klimatach heavy/power metal.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz