Dożyliśmy czasów,
że nie trzeba mieć zespołu by tworzyć muzykę, nie trzeba mieć
pozostałych muzyków by wydać album, by stworzyć zespół,
które fizycznie będzie istniał jako solowy projekt. Ced
znany z Rocka Rollas czy Blazon Stone pokazał że można. Jak widać
co niektórzy idą w jego ślady. Tak też stało się z
amerykańskim Cloven Altar. Zespół zrodził się w głowie
jednego muzyka i podobnie jak Ced doszedł do wniosku że chce wydać
album nie mając zespołu z krwi kości, że po prostu chce podzielić
się z światem swoimi pomysłami. Tak o to doszło do wydania „Demon
in the Night”.
Cloven Altar powstał w
2012 r i jeszcze wtedy funkcjonował jako zespół złożony z
kilku osób. Wtedy jeszcze działali pod nazwą Spellbinder. Z
czasem doszli do wniosku że trzeba zmienić nazwę i tak wpadli na
„Cloven Altar”, który powstał z połączenia nazw dwóch
kapel grających NWOBHM czyli Cloven Hoof i Pagan Altar. Jednak skład
się wykruszył i Dustin został sam z nazwą zespołu, z ciekawym
logiem i pomysłem na muzykę. Jednak ciężko było cokolwiek
zrealizować i żeby urzeczywistnić swoje marzenia i pomysły
skierował się do wytwórni Stormspelll i Ceda z Rocka Rollas.
Tak o to komponowaniem i wokalem zajął się Dustin, a całą resztę
zajął się Ced. Pomimo że w tym roku Ced wydał 3 swoje albumy, to
jeszcze udało mu się znaleźć chwilę by wspomóc kolegę w
potrzebie. To się nazywa geniusz muzyczny. Jego wkład jest
słyszalny i razem panowie stworzyli bardzo ciekawy band grający
klasyczny heavy metal z domieszką power metalu. Jest tam słyszalne
wpływy Grim Reaper, Stormwitch, Iron Maiden czy nawet Mercyful Fate.
Skojarzenia z ostatnim zespołem są jak najbardziej na miejscu bo
Cloven Altar też ociera się o okultyzm w tekstach. Mroczny klimat
też jest dostrzegalny na płycie. Dustin jako wokalista też ma dość
specyficzny wokal, który to wszystko odpowiednio nastraja.
Jednak mimo tego idealnie pasuje do tego co gra Ced. Nasz szwedzki
geniusz muzyczny znów imponuje techniką i lekkością. Mimo
swoich zespołów udało mu się nagrać niezłe partie na
album Cloven Altar. Jasne są gdzieś tam wpływy jego zespołów
i słychać to zamiłowanie do klasyki gatunku i Running Wild. Należy
to jednak uznać za zaletę, a nie wadę. Płytę otwiera „Blood
Of The Elves” i to jest taki rasowy speed/power metalowy
kawałek, który dobitnie nawiązuje do klasyki. Ced zadbał o
świetnie instrumentarium i można tylko się delektować szybką
sekcją rytmiczną i mocny riffem. To jest właśnie czego się
oczekuje od tego typu kapel. Szczerego heavy metalu zagranego prosto
z serca, bez zerkania na głosy innych, na to co jest modne. Każdy
utwór to niezłe pokłady melodii i taki „Demon in The
Night” ma w sobie ducha Helloween czy Gamma Ray co jeszcze
bardziej podnosi jakość płyty. Power metalowe granie dalej zostaje
utrzymane w melodyjnym „Beneath the setting Sun”.
Surowszy „Prince of Hell” nawiązujący do
twórczości Iron Maiden powstał na początku istnienia kapeli
i w sumie to słychać od pierwszych sekund. Pod względem agresji
wyróżnia się „The Mythic Age”, który
przemyca pewne cechy thrash metalu i to w jaki sposób. Running
Wild słychać w treściwym przeboju „Forgotten Path”,
z kolei zamykający „Break The Ice” to taki opus
magnum całej płyty.
Może Cloven Altar nigdy
nie będzie zespołem z krwi i kości, może będzie projektem
solowym Dustina to i tak miło, że doszło do jego powstania.
Dobrze, że udało się Cedowi znaleźć czas i wspomóc
Dustina przy realizacji debiutanckiego albumu. Cloven Altar to
prawdziwa petarda dla fanów klasycznego heavy/speed/power
metalu. Kto lubi twórczość Ceda i jego styl ten z pewnością
podłapię to co zaprezentował Cloven Altar. Granie na wysokim
poziomie z dużą dawką energii i przebojowości. Po prostu album,
który można słuchać i słuchać, a nie znudzi się.
Ocena: 8.5/10
Brawo dla tych panów,dobra robota.
OdpowiedzUsuńNo dobry, ale dwójka dynamiczniejsza i lepiej wyprodukowana, poza tym wokal ciut za bardzo schowany.
OdpowiedzUsuń