To czego brakowało na
debiucie Seventh Avenue znalazło się na drugim wydawnictwie tj
„Tales of Tales”. Więcej power metalu, większa przestrzeń w
kompozycjach, większa różnorodność w obrębie samego
materiału i w końcu większa dojrzałość. Skład pozostał ten
sam, ale mamy pewne zmiany w szacie graficznej. Już pojawiają się
te charakterystyczne okładki dla tego zespołu. Klimat fantasy i
taka miła dla oka kolorystyka. Jednak czy upływ czasu i większe
doświadczenie Herbiego i spółki wystarczyło by nagrać
bardzo dobry album?
Jasne drugi krążek
niemieckiej formacji jest o wiele ciekawszy i nawet kiedy zespół
gra wolniej to jest to muzyka na wysokim poziomie. Zespół
zyskał na pewności, jeszcze bardziej ukształtował swój
styl, swój pomysł na power metal. Znaleźli swój styl
i teraz już wiedzą jak zadowolić słuchacza. Seventh Avenue
potrafi zaskakiwać i wykroczyć poza sztywne ramy power metalu co
pokazuje nie jeden raz. Ballada „Where Are You”,
która próbuje ukazać emocjonalne oblicze zespołu to
jeden z takich przykładów. Herbie postawił na finezję, na
baśniowy klimat, a także na nawiązanie do Queen, Rainbow czy Axel
rudi Pell. Może się to podobać, pomimo że sam charakter kawałka
odbiega od całego albumu. Najważniejsze, że łapie za serce i
zapada w pamięci. Drugim spokojnym i lekkim utworem na płycie jest
komercyjna ballada „Grave of Heart”. Nagrać godne
uwagi ballady, które porwą swoim klimatem i formułą nie
jest tak łatwo, ale tutaj zespół wywiązał się i to z
nawiązką. Seventh Avenue to jednak specjaliści w graniu power
metalu i nie da się ukryć, że znacznie korzystniej wypada w
szybkich, energicznych power metalowych kawałkach. Na płycie roi
się od zapożyczeń z twórczości Running Wild czy Gamma Ray.
Tym razem jednak zespół postawił na większą ilość power
metalu i bardziej pomysłowe motywy, co przyczyniło się do tego że
sam album zyskał na atrakcyjności. „Prolog” jest magiczny i
bardzo dobrze wprowadza w świat Seventh Avenue i „Tales of Tales”.
Minął rok a słychać jak zespół dojrzał od wydania
debiutu. Większa agresja, pewność siebie, umiejętność bawienia
się melodiami i motywami. Od strony partii gitarowych też jest
znacznie ciekawej niż na debiucie. Jest różnorodność
bawienie się tempami i emocjami, nie ma też wałkowania jednego
motywu w kółko co cieszy. 6 minutowa petarda „Tales
of Tales” to kwintesencja europejskiego power metalu, a
także bardzo udany hołd dla Gamma ray, ale tej znanej nam z lat 90.
Utwór jest niezwykle melodyjny i od samego początku dostarcza
sporej frajdy przez dynamikę i przebojowość. Seventh Avenue w
końcu dojrzał i partie gitarowe brzmią agresywnie, zadziornie i
pomysłowo. Taki rozpędzony „Heavens Tears” jest
mocno zakorzeniony we wczesnym Helloween z okresu „Walls of
Jericho”. Herbie brzmi jak Kai i warstwę instrumentalną
ukształtował na wzór tamtego albumu. Kolejny hit na płycie.
Utworów o tytule „Time” już w metalu
troszkę powstało. Jednak kawałek Seventh Avenue to jeden z tych
najciekawszych. Power metalowa petarda, która jest hołdem dla
Gamma Ray czy właśnie wczesnego Helloween. Bardzo urozmaicony jest
„Temptation”, w którym dzieje się naprawdę
sporo. Są liczne przejścia, wariacja na temat progresywnego metalu.
„Iron Man” to nie cover Black Sabbath, a kolejna
power metalowa petarda, która poza elementami Helloween
przemyca cechy Wizard, czy nawet Iron Maiden. Podoba mi się praca
gitary na tej płycie, to jak Herbie się bawi i to ile ciekawych
fajnych melodii zostało przemycone. Zespół gra lekko i z
miłości do muzyki, jest to gra prosto z serca. Dobrze to uchwycił
dość radosny „Pink Elephant”. Znalazło się
miejsce na nutkę epickiego metalu co zespół pokazuje w „This
night”. Nawet cover The Sutherland Brothers Band w postaci
„Sailing” wyszedł znakomicie.
Jeden z najlepszych
albumów Seventh Avenue, jeden z najciekawszych albumów
jakie wyszły w 1996r, no i jeden z tych albumów, który
zapisał się w historii power metalu. Bardzo dobra mieszanka Gamma
Ray, Helloween i Running Wild. Płyta jest od początku do końca
przemyślana i nie ma tutaj miejsce na przypadek. Każdy utwór
to prawdziwa frajda i ucieczka do klasyki gatunku. Secenth Avenue
rośnie w siłę, a to dopiero rozgrzewka i jeszcze przed
rozwiązaniem nagrali kilka bardzo dobrych albumów o których
też trzeba pamiętać. Power metalowa perfekcja.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz