Najlepsze lata Diamond Head ma dawno za sobą. Ich złoty okres
przypadł na lata 80 i to właśnie oni mieli ogromny wpływ na
rozwój i jakość NWOBHM. Zespół oczywiście próbował
działać aktywnie w późniejszych latach, ale nie zbyt dobrze
im to wyszło. To też jakby troszkę fani o nich zapomnieli. Ostatni
album z 2007 r w postaci „Whats in your head?” był jakby tylko
dowodem na to, że chyba czas tej kapeli dawno temu przeminął.
Kiedy każdy obstawiał koniec Diamond head oni powracają po 9
latach z nowym albumem. Jak widać, nie mają dość, a „Diamond
Head” ma być swego rodzaju przeprosinami za swoje błędy i
wydanie kiepskich albumów ostatnim czasy. Może najnowsze
dzieło nie jest ich najlepszym w karierze, ale przypomina nam
największe osiągnięcia zespołu. Mimo zmian personalnych i
zatrudnienia nowego wokalisty udało się nagrać naprawdę udany i
godny tej marki album. „Diamond head” ma w sobie spore ilości
NWOBHM, klasycznego heavy metalu i hard rocka. Tak więc każdy
znajdzie coś dla siebie. „Bones” to dobrze
trafiony otwieracz, który spełnia się w swojej roli. Jest
melodyjny, chwytliwy i bardzo klasyczny. Tego gdzieś brakowało na
ostatnich dokonaniach Diamond Head. Nie mogło zabraknąć też nieco
szybszych kawałków i taki rozpędzony „Shout at the
Devil”, który brzmi jak mieszanka starych płyt DIO
i Judas Priest. Trzeba przyznać, że Rasmus wniósł ożywienie
do muzyki Diamond Head i jego charyzma sprawia, że Diamond Head
brzmi świeżo. Nieco Black Sabbathowy „Set my soul on fire”
też dobrze wpisuje się w kanon muzyki Diamond Head. Mocnym
atutem tego kawałka jest mroczny klimat i cięższy riff. Jeden z
ciekawszych utworów na płycie i to nie podlega dyskusji.
Pierwszym takim mocno hard rockowym kawałkiem na płycie jest „See
You Rise”, który porywa swoją energią i lekkością.
Fani starego Deep Purple czy Iron Maiden pokochają żywiołowy
„Wizard Sleeve”, który przywołuje na myśl
najlepsze kawałki brytyjskiej formacji. Do udanych kawałków
trzeba zaliczyć szybszy „Speed”, przebojowy
„Diamonds” czy wreszcie rozbudowany i klimatyczny
„Silence”, który zamyka całość. Soczyste
brzmienie sprawia, że można poczuć, że to album naszych czasów,
że nie starano się na siłę odtworzyć lata 80. Mocnym atutem jest
przede wszystkim materiał, który jest lepiej przygotowany niż
te na poprzednich albumach. Kompozycje są mocne, równe i
zróżnicowane. Cały czas się coś dzieje i można poczuć
klimat starych płyt. Bardzo udany powrót po latach klasyki
NWOBHM czyli Diamond Head. Oby udało im się utrzymać taki poziom
na następnym albumie.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz