Na
szwedzkim rynku muzycznym co roku pojawiają się jakieś nowe
kapele, które chcą zwojować heavy metalowy świat. W tym
roku swoich sił próbuje Hellshaker, który działa od
2013 roku. Specjalizuje się w graniu mocnego, dość mrocznego heavy
metalu w którym można doszukać się wpływów Judas
Priest, Helstar, Accept, czy Innerwish. Stawiają w swojej muzyce na
mocne riffy, na ostre zagrywki i wyrazisty wokal, który jest
wstanie przyciągnąć uwagę swoim niezwykłym wokalem. Esa Englund
jako frontman jest idealny i ciężko sobie wyobrazić kogoś innego.
Dzięki niemu debiutancki album Hellshaker „The Contract”
błyszczy na swój sposób. Wokalnie przypomina Ronniego
Munroe czy James Dio. Trzeba przyznać, że odwala kawał dobrej
roboty na tej płycie. Co ciekawe Esa to nie jedyny atut Hellshaker.
W zespole kluczową również odgrywa zgrany duet gitarzystów
i ta para naprawdę rozumie się. Mattias i Anders uzupełniają się
i wygrywają naprawdę wciągające i pomysłowe solówki.
Jedynie czego brakuje na tej płycie to jakiś takich wyrazistych
hitów i większego urozmaicenia. Jednak te wady giną szybko w
gąszczu mocnego heavy metalu. Sam materiał broni się. „Breaking
Rocks Burning Fuel”
to solidny otwieracz, który z pewnością który dobrze
zwiastuje co tak naprawdę nas czeka na tym albumie. Dobrze wypadają
takie kawałki jak „Eyes of Betrayl”w
których zespół ociera się o thrash metal. Nie
zabrakło na płycie prawdziwych petard i warto tutaj wspomnieć o
„impaler”
czy melodyjnym „To live Another day”.
Najlepszym utworem na płycie jest bez wątpienia rozpędzony”
heart of Lion”,
który wieńczy ten krążek. Jasne takich płyt jak „The
Contract” jest pełno na rynku i naprawdę jest w czym wybierać.
Jednak Hellshaker zadbał o jakość swojej muzyki, o ciekawe
kompozycji i pokazał, że stać ich na wiele. Niezły początek i
czekam na więcej w ich wykonaniu, bo bez wątpienia drzemie w nich
ogromny potencjał.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz