Ileż
to jest kapel, które czerpią garściami ze świata Tolkiena.
Czasami jest to coś więcej w postaci tekstów utworów,
a czasami jest to tylko nazwa kapeli. Ten pisarz ma spory wpływ na
wyobraźnię muzyków. Feanor to postać z „Silmarilliona”
i ta nazwa została przywłaszczona przez argentyński band grający
epicki, true heavy metal. Muzycznie przypominają Wizard, czy Manowar
aniżeli Blind Guardian. Mają na swoim koncie 3 albumy, a ostatnio
wydali „We are Heavy metal”, który ukazał się po 6
latach milczenia. To wydawnictwo przyciąga uwagę choćby z tego
względu, że zespół zasilił nowy perkusista Frank, a także
wokalista Sven'D Anna, który jest nam znany z Wizard. Ostatnie
płyty Wizard były średniej klasy i jakoś mi nie odpowiadały.
Feanor stara się przypomnieć stare dokonania Wizard i te ich
nawiązania do Manowar. Jest to tutaj wszystko to co powinno być w
takim true heavy metalowym wydawnictwie. Jest charyzmatyczny
wokalista, jest odpowiednie soczyste brzmienie i ten bojowy klimat.
Sama płyta naprawdę dobrze wypada na tle dokonań Wizard czy
Manowar. Tytułowy kawałek „We are heavy metal” to
dobry otwieracz, a przede wszystkim wizytówka płyty. Tutaj od
razu dowiadujemy się czego naprawdę należy się spodziewać po
płycie. Stonowany, marszowy „Eol the dark”
przypomina mi pierwsze albumy Manowar. Jest ta naturalność, jest
bojowy klimat i ciekawe przejścia. Jeszcze lepiej wypada niezwykle
dynamiczny „The Discepline of Steel” czy epicki i
mroczniejszy „Dagor Nuin Giliath” czy klimatyczny
„White and blue”. Nie ma mowy o graniu na jedno
kopyto i uświadamia nas o tym bardziej hard rockowym „Crying
Games”. Do grona ciekawych kompozycji na pewno warto
zaliczyć epicki „The Visitors” czy petardę w
postaci „The Epic of gilgamesh part I”, który
wieńczy album. To wszystko potwierdza jak udany jest nowy album
Feanor, który zadowoli fanów Manowar czy Wizard. Warto
obczaić „We are Heavy metal”, bowiem nikt nie powinien się
zawieść na tym wydawnictwie.
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz